Rozdział 10

19 0 0
                                    

Imieniny Mikołaja nadeszły za szybko. Mimo, iż jestem mistrzem planowania i organizacji, to jeśli chodzi o prezenty, rzadko mam je zaplanowane na czas.

Oczywiście, również nie miałam na nie pomysłu. W poniedziałek na dwa dni przed, byłam już mocno zestresowana, co nie umknęło uwadze dziewczyn.

-Coś ty taka spięta?- Edyta mocno mnie wystraszyła, gdy zamyślona robiłam sobie kawę.

-Mikołaj ma w środę imieniny i nie wiem co mu kupić. Mam ostatnie minuty na zamówienie czegoś by na środę doszło. Ale nie mam pomysłu!

-No tak mikołajki. Sama mam za każdym razem problem. Kobiecie zawsze kupi się jakiś kosmetyk, czy ozdobę, Facetowi trudno coś wymyślić.

-Właśnie, szczególnie takiemu, który wszystko ma! A do komputera nie mam zamiaru nic kupować. Nie będę nakręcać jego uzależnienia.

Edyta skinęła głową.

-Dobra.- Wzięłam się w garść i upiłam łyk kawy.- Coś wymyślę, a teraz czas skupić się na dzieciach!

Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. To była moja główna zasada. Choćby nie wiem co się działo, jak wchodziłam na sale i przejmowałam dzieci, oczyszczałam umysł. W trakcie pracy moja uwaga musiała być całkowicie poświęcona podopiecznym.

Tak więc po szesnastej, gdy owijałam się szalikiem, nadal nie miałam żadnego pomysłu na prezent, a szanse by dotarł na środę znacznie malały.

Gdy już miałam wychodzić złapała mnie Monika

-Ponoć nie masz pomysłu na prezent dla Mikołaja.

-Plotki szybko się rozchodzą.- Uśmiechnęłam się.

-Już nie jeden raz każda z nas się o tym przekonała.- Odpowiedziała poprawiając blond włosy.- W każdym razie, ja ostatnio jak nie miałam pomysłu, zrobiłam swojemu kupony.

-Kupony?

-Tak. Piszesz na nich co ci pasuje. No nie wiem; kupon na dzień bez twojego gderania, albo kupon na wybór filmu.- Powiedziała i nachyliła się w moją stronę.- Kupon na lodzika.- Dodała szeptem

-Takie myśli w takim miejscu!- Ofuknęłam ją ze śmiechem. -Dzięki, nie jest to głupi pomysł.

Faktycznie był to pomysł całkiem dobry. Tylko musiałam jakoś go zrealizować. Nie miałam za dużo czasu między swoimi powrotami do domu, a powrotem Mikołaja.

Wracając do domu zaszłam do papierniczego i kupiłam pare kartek różowego sztywnego papieru, a do tego kolorowe pisaki. Ile radości miałam wybierając takie rzeczy. Przypomniały mi się szkolne czasy.

Gdy wróciłam, Mikołaja jeszcze nie było. Szybko się przebrałam i wykorzystałam ten czas na pocięcie kartek. W sumie kupony, mogą pomóc mi w realizacji planu ponownego zbliżenia się do siebie. No, przynajmniej dania do tego impulsu. To czy dany kupon mąż wykorzysta, zależało już tylko od niego.

W głowie cały czas gromadziłam nowe pomysły: kupon na wybór filmu w kinie, kupon na sprzątanie mieszkania, kupon na cały dzień przed komputerem, kupon na masaż, kupon na zorganizowanie wycieczki.

Te seksualne też się pojawiły, ale w tym momęcie zależało mi na wspólnym spędzaniu czasu. Najlepiej poza domem. Obawiałam się, że właśnie te nie będą zrealizowane.

Gdy usłyszałam domofon informujący, że ktoś wchodzi na klatkę, szybko zebrałam wszystkie rzeczy. Mikołaj wszedł do mieszkania, akurat, gdy zamykałam szufladę.

-Cześć!- Zawołałam z bijącym sercem. Aż sama się z siebie w duchu zaśmiałam, że reaguję tak jakbym coś przeskrobała.

-Cześć- odpowiedział Mikołaj, ale jakoś bez energii.

Na nowoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz