Rozdział 11

17 1 0
                                    

Jak to jest, że nagle przychodzą takie dni, że niby nie było kłótni, niby nic się nie wydarzyło, ale jakoś atmosfera wyraźnie gęstnieje?

Takie dni nadeszły w naszym domu. Po Mikołajkach, w czwartek wszystko wróciło do normy. Nic niby wyjątkowego się nie wydarzyło, jednak coś wisiało w powietrzu. 

Od rana nie mogliśmy się porozumieć. Zakładałam, że było to normalne niedospanie przez pobudkę z budzikiem. Zamieniliśmy więc parę koniecznych stwierdzeń jak: trzeba kupić masło bo się kończy, lub: znowu nie założyłaś nowej rolki papieru, jak skończyłaś starą. Rozeszliśmy się do pracy już w wyraźnie napiętych nastrojach.

W chwilach wolnego czasu starałam się odnaleźć źródło problemu, jednak nie byłam w stanie. Nic wyjątkowego nie zrobiłam, Mikołaj też. Chociaż może to był powód rosnącej frustracji? Że po tak fajnym dniu w środę, już rano w czwartek szybko wszystko ostygło i znów zrobiło się nijakie. 

Gdy dziewczyny zbierały się do wyjścia, Edyta zebrała nas w sali. Tym razem ja miałam dyżur z koczownikami. Zerknęłam na podopieczne. Trzy czekające na rodziców dziewczynki spokojnie bawiły się wózkiem i lalką, więc mogłam posłuchać co ma nam do powiedzenia. 

-Dziewczyny! Mąż zabiera dzieciaki do swojej mamy na weekend. Jako, że zbliżają się święta ja zostaje ogarnąć chałupę, ale wiadomo, że wieczorem sprzątać nie będę. To oznacza jedno! W sobotę wychodzimy na jakąś imprezę! 

-Ja odpadam, niestety- westchnęła Monika.- Hania zaprosiła na nocowanie kilka koleżanek, nie ma możliwości, że zostawię bandę nastolatek na głowie Karola. 

Edyta pokiwała głową ze zrozumieniem, doskonale wiedziała z czym wiąże się taka impreza, bo najstarsza córka miała 14 lat. Jej ciemne oczy spoczęły wyczekująco na mnie. 

-Nie mam nic zaplanowane.- Powiedziałam szybko.
-No to już masz- uśmiechnęła się w odpowiedzi i spojrzała na Laurę.- A ty idziesz? Czy Tomek już całkowicie wypełnił twój czas? 

-Akurat w sobotę się nie widzimy.- Odparła, lekko urażonym tonem. Zawsze powtarzała, że facet facetem, ale trzeba mieć czas na inne rzeczy i jak widać się tego trzymała.

-No to ustalone. Zgadamy się jeszcze co i jak.- Edyta zatarła ręce z zadowolenia i w trójkę żwawo ruszyły do wyjścia.

W domu atmosfera nadal była dosyć dziwna. Niby gadaliśmy, jednak raczej chłodno. Dzień sprawunków, przez moją siłownię musieliśmy przełożyć z piątku na czwartek. Tak więc na zakupy poszliśmy w milczeniu.
W piątek rano nic się nie zmieniło, a ja nadal zastanawiałam się o co mogło chodzić.

Laura wreszcie wróciła do sił i razem mogłyśmy po pracy ruszyć na siłownię

Tym razem zaczęłyśmy od orbitreka. Nie długo nacieszyłyśmy się spokojem, bo już po chwili zjawił się Karol. W zasadzie zdążyłam zapomnieć o tym jego ,,do zobaczenia".

-Cześć.- Powiedział i oparł się o stojący obok rowerek.

Nadal wydawało mi się to niemożliwe, by mieć takie niebieskie oczy!

-Cześć.- Odpowiedziałyśmy zgranym chórkiem, choć ja już lekko zasapanym głosem, gdyż jeszcze nie nabrałam odpowiedniej kondycji.

-Mam sprawę. Potrzebuję waszego doświadczenia, bo pracujecie w przedszkolu. Za tydzień jadę do siostry, która ma pięcioletnią córkę. Nie mam pojęcia co jej kupić.

-Trochę trudno coś poradzić jak nie wiemy co lubi i co już ma.- Laura wzruszyła ramionami.

Chwile się zastanowiłam.

Na nowoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz