Rozdział 21

8 0 0
                                    

Tak. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Bo jak niby odzyskać luz, jeśli wszystko wydaje się ważne i potrzebne na już, lub załatwiane z opóźnieniem.

Przykład? Chociażby taki Sylwester. Wszyscy dookoła coś mieli zorganizowane, a my oczywiście nie. Jak pytałam Mikołaja na początku grudnia co robimy, to stwierdził, że jest jeszcze sporo czasu. No i oczywiście nagle ten czas gdzieś niespodziewanie uciekł. Skutek był taki, że wszystkie miejsca na imprezy były dawno wykupione.

Czy byłam wściekła? I to jak. Czy miałam pomysł jak tą wściekłość stłumić i mimo wszystko cieszyć się z tego jak to będzie wyglądać? Niezależnie od tego jak  będzie? Oczywiście, że nie. Ale miałam mocne postanowienie, że coś wykombinuje. W końcu Nowy Rok to nowy początek, zmiany i postanowienia. A chyba nie ma lepszej zmiany niż zaczęcie być radosną, spokojną kobietą, pełną miłości do świata. A fakt był taki, że im dłużej o tym myślałam, tym bardziej zgadzałam się z Karoliną. Kiedyś  miałam więcej luzu. Nie ważne co robiliśmy, ważne że z Mikołajem byliśmy razem. Wtedy też więcej rzeczy organizował. Ale no właśnie, czy nie organizował ich  częściej i chętniej, bo ja byłam inna? Musiałam to sprawdzić.

Na początek postanowiłam w ogóle nie poruszać tematu Sylwestra. Po drugie zaczęłam oswajać się z najgorszą dla mnie opcją, czyli że zostaniemy w domu i wieczór spędzimy w podobny sposób jak milion innych w roku. Po trzecie starałam się wymyślić co ja mogę zrobić, by w takiej sytuacji wieczór wyglądał inaczej. Nie ukrywam była to trudna batalia w mojej głowie. 

Piątek minął mi bardzo szybko. Do przedszkola przyszła tylko piątka dzieci. Lubiłam takie dni. Choć wiekowo była mieszanka, to zazwyczaj starsze dzieci chętnie pomagały w opiece nad tymi młodszymi. Na te dni nie było oczywiście zaplanowanych żadnych zajęć edukacyjnych, więc mogliśmy skupić się na zabawie.

Dzieciaki opowiedziały mi jak spędziły święta i co dostały od Mikołaja.

Do domu wróciłam w doskonałym humorze i nawet nie byłam bardzo zmęczona. Po latach praktyki taki dzień w pracy to żadne wyzwanie. Dzieciaki w mniejszych grupach są spokojniejsze, chętniejsze do współpracy i rozmów. Można je lepiej poznać, co ułatwia dalszą pracę. Dziś po świętach były wyjątkowo rozgadane i pocieszne. Szczerze? Tego mi brakowało. Dziś po prostu chłonęłam tą prostą dziecięcą radość. Bo dzieci jak nikt inny potrafią cieszyć się życiem. Fajnie jest czasem poobserwować maluchy poznające świat, które zachwycają się kawałkiem znalezionego listka,  kolorowymi kwiatami,czy  patrzą w niebo zachwycone nadlatującym samolotem. A dorośli? Często zapominają o tych prostych rzeczach, które mogą cieszyć oko i podążają cały czas za czymś więcej. A jak to osiągną, to przychodzi kolejne coś, do czego trzeba gnać.

Mikołaj był jeszcze w pracy, więc postanowiłam zrobić sobie ciepłą kąpiel. Wzięłam do wanny książkę, by nadrobić jej czytanie. Mój nastrój poprawił się jeszcze bardziej, gdy się tak odprężyłam i zrelaksowałam.

Mikołaj wrócił też w całkiem dobrym humorze. W firmie mimo normalnego trybu pracy i tak wszyscy byli w mocno świątecznych nastrojach.

Gotowałam właśnie obiad, a on podszedł i dał mi buziaka w policzek. Prawie jak typowa, katalogowa rodzina. Brakowało mi tylko odpowiedniej prezencji. Bo sukienkę z falbanami zastąpił wygodny jasny dres (bez dziur i plam!), a solidnie wykonaną fryzurę, zwykły, zrobiony na szybko kok. No i nie miałam pomalowanych ust na czerwono.

-Co tam dodałaś?- Mikołaj zajrzał mi przez ramię.

Dziś miało być szybkie, a jednak przez wszystkich lubiane danie, czyli makaron w sosie pomidorowym.

-Pomyślałam, by dodać trochę anchois. Źle?

-Nie! Myślę, że będzie dobrze smakować.

Odetchnęłam. Mikołaj bardzo dobrze gotował i jeśli robił to ktoś inny, często się wtrącał i dodawał coś od siebie.

-Co z niedzielą?-  Spytał nalewając sobie wody do szklanki.

-Dobre pytanie. Ja tym martwiłam się na początku miesiąca, więc słucham twoich propozycji. - Starałam się zachować spokój. O dziwno nie było to takie trudne. Naprawdę zaczęłam uważać, że z każdej opcji uda się stworzyć przyjemny wieczór.

Trochę zbiłam go z tropu. Chyba miał nadzieję, że mam coś w zanadrzu. No, ale niestety. Postanowiłam całkowicie zdać się na niego, bez sugerowania, bez kontroli. Dać mu coś zaproponować, a potem zrobić wszystko by się świetnie bawić.

-No cóż- Podrapał się po brodzie.- W takim razie popytam znajomych co robią.

-OK.- Wzruszyłam ramionami i wróciłam do gotowania. Mikołaj chwilę na mnie patrzył, chyba czekając na jakiś wywód i gadania. W sumie normalnie pewnie bym zaczęła jakieś strofowanie. A to, że za późno jak zwykle się zabrał za szukanie, że wszystko na mojej głowie, że jak sama nie dopilnuje to nie będzie. Pewnie jeszcze trochę typowych tekstów by się znalazło.

Trzasnęły drzwi od łazienki. Dumna, odstawiłam gar makaronu na chłodny palnik i poszłam nalać sobie wina.

Czekając na Mikołaja postanowiłam wyszukać kilka filmów. Dawno nic nie oglądaliśmy, więc pomyślałam, że miło będzie to nadrobić.

Mikołaj wyszedł i od razu w jego oczach wyczytałam zwycięstwo. Zwlekłam się z kanapy by nałożyć jedzenie i z zaciekawieniem czekałam co oznajmi.

-Mam! Znalazłem. A w zasadzie Kamil mi podrzucił. Wiesz, on chodzi sporo na siłownie. Nawet nie wiem czy nie na tą samą co ty i Laura. Ponoć właściciele organizują tam zamkniętą imprezę dla stałych klientów i ekipy.

Zamarłam. Czy to będzie oznaczać, że Karol też tam będzie?

-No i jak ci się podoba? Może nas wkręcić, a jeśli to ta sama siłownia to już w ogóle możesz wpaść na luzie. Tylko składkę zapłacimy, ale to nie problem.

-Brzmi fajnie. Chyba...

-Chyba?

-Wiesz trudno wyobrazić mi sobie imprezę na siłowni. Chociaż na salce jest głośnik, co załatwia kwestie parkietu. No może być ciekawie. Tylko czy uzależnieni od ćwiczeń stali bywalcy, nagle nie zrobią sobie treningu? W ogóle wybrałam kilka filmów, możemy coś obejrzeć.- Gładko przeszłam z jednego tematu na drugi. 

Mikołaj uznał moją odpowiedź jako akceptację swojego planu, uśmiechnął się i usadowił na kanapie. Napisał coś szybko na komórce. Zapewne dał znać Kamilowi ,by nas wkręcił i skupił się na propozycjach filmów. Ja w tym czasie dokończyłam nakładać jedzenie.

Gdy niosłam je na stolik film już był wybrany. Mikołaj siedział nadal wyraźnie z siebie zadowolony. W sumie miał z czego. Na dwa dni przed Sylwestrem załatwił całkiem dobrze zapowiadającą się zabawę. Popatrzyłam na niego. Naprawdę tego nie rozumiałam, ale czasem wracał mój dobrze znany mąż, z którym planowaliśmy różne rzeczy, spędzaliśmy ciekawe wieczory. Mój fajny mąż, a nie komputerowy zombie.

Na nowoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz