Był to początek czerwca. Chcieliśmy wziąć ślub na przełomie wiosny i lata, gdy nie ma jeszcze wysokich temperatur, a natura jest już pięknie obudzona.
Zaprosiliśmy niewiele osób w porównaniu ze standardowym weselem. W sumie było to trzydzieści pięć, najbliższych nam osób. Dzięki temu nie potrzebowaliśmy wielkiej sali. Znaleźliśmy miłą restauracje, w której głównie odbywały się komunie. Za talerzyk wyszło o wiele mniej, nikt nie nocował, więc nie potrzebowaliśmy pokojów, a kawałek parkietu by puścić muzykę też się znalazł. Mój kuzyn hobbistycznie zajmuje się Dj-ką, więc chętnie zaoferował się ze swoim sprzętem i umiejętnościami. Dzięki temu mogliśmy trochę zaoszczędzić.
Na jednym tylko nie chciałam oszczędzić. Była to oczywiście suknia ślubna. Już od zaręczyn zaczęłam na nią odkładać. Ta jedna, jedyna rzecz musiała być tą wyjątkową. Miałam w głowie pewien zarys, jednak z góry wiedziałam, że w salonach będę chciała przymierzyć tyle modeli ile się da.
Ostatecznie stanęło na pięknej waniliowej, szyfonowej sukni w kształcie litery,, A". Na górę w kształcie serca zakładało się koronkowe bolerko z rękawami zapinane z tyłu. Do tego wszystkiego miałam piękny długi welon, który ciągnął się za suknią.
Jestem typem kobiety dla której ślub jest niezwykle ważny. Nie tyle chodzi o papierek (chociaż w naszym kraju, niekiedy może się bardzo przydać), a o połączenie dwoje ludzi nie tylko fizycznie, ale i duchowo, niezależnie od tego jaki rodzaj ślubu to jest.
Nie mogę powiedzieć, że w dniu ceremonii się nie denerwowałam. Jednocześnie byłam tak szczęśliwa i podekscytowana, że nie mogłam się już wszystkiego doczekać. Mikołaj chyba miał podobnie. Cały czas do mnie pisał. Raz nawet chciał władować się do pokoju, gdy się ubierałam. Dla wygody, wynajęliśmy jeden w restauracji, by móc się przygotować i po weselu nie przedzierać do mieszkania. Mikołaj ze świadkiem szykował się w naszym wynajmowanym mieszkaniu, dzięki temu ja miałam do dyspozycji cały pokój.
-Wpuścisz mnie?- Usłyszałam jego głos po drugiej stronie drewnianych drzwi. Byłam właśnie w trakcie walki z rajstopami, na których oczywiście od razu zrobiłam oczko.
-Chyba sobie żartujesz!? -Fuknęłam i szybko przekręciłam kluczyk w zamku.
-Czy ty się właśnie się przede mną zamknęłaś?
-Nie możesz mnie zobaczyć! Nie teraz!
-Ale ja muszę, chociaż na chwilkę. Nie widziałem cię od rana... Może to ostatni moment, gdy mogę obcałować nie mężatkę!
-Możesz to zrobić jak już do ciebie podejdę na ślubie!
-Oj, nie wiem. Goście chyba byliby zgorszeni widząc jak mam ochotę to zrobić.
-Mikołaj!- Fuknęłam ze śmiechem, ale zrobiło mi się ciepło.
-Co ty tu robisz?- Usłyszałam głos Karoliny i zamieszanie przy drzwiach. Moja świadkowa i jednocześnie przyjaciółka, chwilę wcześniej wyszła sprawdzić czy moi rodzice już dojechali.- No już, nie chcę cię tu widzieć przed ślubem!
Otworzyłam zamek, a ona wślizgnęła się szybko do środka. Popatrzyła na mnie i zmarszczyła czoło.
-Oczko? Zrobiłaś już oczko w rajstopach!
Wzruszyłam ramionami.
-Trudno i tak nie będzie widać, nie mamy drugich na zmianę.
Zdjęć z szykowania się nie mieliśmy, fotograf pojawił się dopiero na samą ceremonię.
Gospoda miała piękną altankę, którą dla nas ozdobiono i przystosowano tak by urzędnik mógł przeprowadzić formalności.
Pamiętam doskonale minę Mikołaja, gdy szłam z tatą do altany. Sam wyglądał niesamowicie. Czekoladowy garnitur podkreślał kolor jego włosów i przystrzyżonej równo brody. W miarę jak się zbliżałam szeroki uśmiech zamienił się w dobrze znaną mi minę. Tak na mnie patrzył, gdy naga przemykałam po mieszkaniu w pośpiechu się ubierając. Mina jednoznacznie mówiła o czym myśli, jednocześnie wiedząc, że przez najbliższy czas tego nie dostanie.
Podał rękę mojemu tacie i mocno mnie do siebie przyciągnął. Przytulił mnie jednak tylko po to by szepnąć:
-Mam nadzieję, że łatwo się ją ściąga, szkoda by było musieć ją rozrywać, a wiem, że mogę nie mieć tyle kontroli by tracić czas na jakieś guziczki.
-Najpierw to ty się ze mną ożeń- zaśmiałam się i oderwałam od niego. Nasze oczy się spotkały i przez całe moje ciało przeszła iskra.
Wtedy nie wyobrażałam sobie, że takie spojrzenia mogą się skończyć.
Wesele trwało do drugiej w nocy. Natańczyłam się za wszystkie czasy. Oczywiście byliśmy zajęci też gośćmi, więc niewiele czasu spędziliśmy razem, jednak za każdym razem, gdy nasze oczy się spotykały, widziałam że noc nie skończy się na weselu.
Miałam rację. Sama widząc Mikołaja w tym garniturze, bardzo szybko zapominałam o zmęczeniu.
Weszliśmy do pokoju po pożegnaniu ostatnich gości. Od razu poczułam jego oddech na swojej szyi. Sięgnęłam do koka, który do oczepin podtrzymywał welon. Długi welon zmieniłam na krótszy po ceremonii, by było mi wygodniej.
-Pozwól, że ja to zrobię moja żono- szepnął i delikatnie wyciągnął grzebień. Przejechał dłonią po moim karku. Przeszedł mnie dreszcz. Sięgnął do guziczków na plecach spinających rękawki i zaczął je powoli rozpinać.
-Nie wiem kto wymyśla te zapięcia, ale zapewne jest to jakaś zatwardziała feministka, chcąca poznęcać się nad biednymi mężczyznami.- Jęknął gdy wreszcie mogłam zsunąć koronkę. Cóż teraz nie czekało go lepsze zadanie, bo rząd takich samych guziczków ciągnął się na sukni, aż do pośladków. Jęknął jeszcze głośniej, bo chyba wcześniej nie zwrócił na nie uwagi.
-To chyba jakieś żarty! No dobrze podejdziemy do tego na spokojnie i metodycznie.
Jak się okazało by przeżyć przedzieranie się przez rząd małych kółeczek, Mikołaj składał pocałunek pod każdym odpiętym guzikiem. Już po chwili nie mogłam myśleć o niczym innym, niż jego ustach wzdłuż mojego kręgosłupa.
Góra sukni opadła, a on wstał z klęczek. Przejechał dłońmi po moich ramionach i delikatnie musnął sutki. Od razu odpowiedziały na jego delikatną pieszczotę, a mnie wyrwało się westchnięcie. Objął je w palce wskazujące i kciuki i zaczął delikatnie masować, składając pocałunki na moim karku.
Odwróciłam się do niego od razu natrafiając na usta. Zrzucił z siebie marynarkę i zaczął rozpinać koszulę, odgoniłam jego dłonie i sama się za to zabrałam. Z każdą minutą coraz bardziej przyspieszaliśmy nasze ruchy, jakby był to nasz pierwszy raz. W zasadzie poniekąd tak właśnie było. Pierwszy raz jako małżeństwo smakował inaczej niż wcześniej.
Pomogłam sukni opaść całkowicie na ziemię i zgrabnie z niej wyszłam. Wciąż się całując zaczęliśmy kierować się w stronę łóżka. Zanim tam dotarliśmy Mikołaj pozbył się spodni i bokserek. Pchnął mnie na miękki materac, a ja pociągnęłam go za sobą trzymając za krawat, którego żadne z nas mu nie zdjęło.
Mikołaj zsunął się niżej, zostawiając gorące pocałunki na moich piersiach i brzuchu. Nie uszły jego uwadze oczka w rajstopach, których zdążyłam na weselu narobić znacznie więcej. Podniósł na mnie oczy i uśmiechnął się szeroko.
-No cóż, i tak już ich ponownie nie założysz.- Mruknął i jednym ruchem je rozerwał. Strzępki po chwili leżały już na podłodze. Na szczęście oszczędził takiego samego losu mojej bieliźnie i czerwone stringi trafiły na ziemię w całości. Mikołaj zanurzył głowę między moje uda a ja jęknęłam. Nie został tam na długo. Po chwili już znajdował się nade mną i mocno wchodził przymykając oczy. Nasze ruchy były szybkie i mocne. Wplątałam dłonie w jego włosy i unosiłam biodra, by mógł jeszcze głębiej we mnie wchodzić.
Otworzyłam oczy. Aż dziwne, że tak doskonale pamiętałam nasze wesele i noc poślubną. Od tego czasu minęło sześć lat. W zasadzie było to tylko sześć lat, a czekało nas, miałam nadzieje, jeszcze kilkadziesiąt. Taki seks już raczej nam się nie zdarzał. Teraz, miałam wrażenie, że częściej było to po prostu zaspokojenie swoich potrzeb, raz na jakiś czas. Oczywiście było przyjemnie, jednak również przewidywalnie i bez szalonej otoczki.
Mikołaj wyszedł z łazienki i wślizgnął się pod kołdrę po swojej stronie łóżka. Westchnął głęboko, jak to robił za każdym razem, gdy jego ciało relaksowało się w kontakcie z materacem. Nie minęło kilka minut, a już zaczął oddychać głęboko i regularnie, pochrapując co jakiś czas.
CZYTASZ
Na nowo
RomanceNatłok obowiązków, codzienna rutyna i lata spędzone wspólnie. To wszystko sprawia, że związek przestaje być ekscytujący. Brakuje uniesień, emocji. Bliscy sobie ludzie zaczynają żyć jak współlokatorzy. Każdy zajmuje się swoimi sprawami, a wspólne uni...