Rozdział 8 ~ „Tam jest mój tata"

241 33 10
                                    

Ratowanie ludzkiego życia w teorii jest proste. Trzymasz się wyznaczonych zasad i reguł - wtedy wszystko idzie z górki. Ale to tylko teoria.
W praktyce dochodzą jeszcze emocje i czas, który jest niezmiernie ważny przy ratowaniu życia.

Widząc dwa auta, które się zderzyły i człowieka będącego w środku jednego z nich, trudno było mi trzymać się tej teorii, gdyż targały mną emocje.

Każdy ze strażaków przechodził test psychologiczny, który miał za zadanie pokazać czy nasza psychika jest gotowa na tego typu obrazy.

Test zdałam.

Ale to co zobaczyło, sprawiło, że zachowanie zimnej krwi przychodziło mi z trudem. Tak było dopóki nie zaczęliśmy działać.

Mężczyźni wzięli sprzęt do rozcinania aut i zajęli się wyciąganiem poszkodowanego z potrzasku.

Był to mężczyzna, który kierował jednym z pojazdów. Jego drzwi były zablokowane przez drugi samochód, który uderzył w jego bok. Z kolei z drugiej strony były postawione barierki, które wbiły się w drugi bok auta.

- Chłopaki, tniemy - zarządził Caden, który kierował całą akcją jako dowódca zmiany.

Usłyszałam warkot, a po chwili odgłos ciętego auta. Sama, ubrana w nomex zabezpieczałam z policją miejsce zdarzenia, monitorowałam działanie strażaków i pomagałam ratownikom medycznym opatrzyć jednego z poszkodowanych.

Była to kobieta, która siedziała w białym samochodzie. Ten który wjechał w bok drugiego - szarego. Kobieta była pasażerem, a sam kierowca był już transportowany jedną karetką do szpitala, ponieważ podejrzewany jest u niego silny wstrząs mózgu na skutek uderzenia.

Kobieta miała zraniony łuk brwiowy, z którego wydobywała się krew. Pomogłam jej w oczyszczeniu rany i założeniu opatrunku.

Spojrzałam w kierunku samochodów, z którymi dalej mocowli się nasi strażacy.

Oprócz mnie. Kiedy już wsiedliśmy do wozu i wyjechaliśmy z bramy garażowej to Caden, otrzymawszy ocenę sytuacji, kazał mi monitorować wszystko, w tym pracę strażaków. Jednak sama, miałam nie działać. Mogłam udzielić pierwszej pomocy, ale nie było mowy o cięciu samochodu.

Zobaczyłam jak w moją stronę podchodzi Oscar, który wcześniej razem z dwoma innymi strażakami mocował się z samochodem.

- Potrzebny holigan* - powiedział, gdy był już na tyle blisko, bym zdołała go usłyszeć.

Podeszłam do wozu i wyciągnęłam z niego potrzebny sprzęt. To taki metalowy pręt z podwójnym płaskim zakończeniem z jednej strony, a z drugiej posiada taką jakby gwiazdkę. To wielofunkcyjne urządzenie. Służy on do wybijania lub łamania na przykład drzwi.

Podałam ją Oscarowi.

- Jak sytuacja? - zapytałam szybko.

- Ciężki metal, nie chce się ciąć, bo dobrze się wbił w ten bok - odpowiedział mężczyzna.

Pokiwałam głową na znak zrozumienia. Mężczyzna odszedł w kierunku miejsca zdarzenia, a do mnie podszedł jeden z policjantów, którzy blokowali drogę.

- Jak sytuacja? - zadał to samo pytanie, co ja kilka chwil wcześniej zadałam Oscarowi.

- Nie mogą dobrze przeciąć tego samochodu, bo ma za bardzo wbity bok, zaraz może im się uda - powiedziałam, na co policjant pokiwał głową i odszedł w kierunku radiowozu.

Zawiesiłam swój wzrok na pewnym chłopcu, który szedł chodnikiem. Mijał wszystkie wozy i szedł dalej przed siebie, aż dostrzegł miejsce zdarzenia. Wtedy stanął jak wryty w ziemię i nie spuszczał z niego wzroku.

Sparkle Of FireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz