Rozdział 14 ~ „Bo on wiedział"

153 14 21
                                    

Patrzyłam jak mężczyzna zamyka za sobą drzwi do mojego pokoju, a następnie opiera się o ścianę, wlepiając swoje spojrzenie w moją osobę.

Po wypowiedzeniu słów na wstępie, wiedziałam o czym będzie rozmowa.
Moje myśli nieustannie skłaniały się do podjęcia tej próby i nie potrafiłam znaleźć argumentów przeciw temu pomysłowi.

Czułam, że mężczyzna wiedział, co chodzi mi po głowie. Czułam to, gdy intensywnie wpatrywał się moje ciało, tak jakby był w stanie prześwietlić mnie na wylot i poznać każda moją najbardziej skrytą myśl.

Bo on wiedział.

Nie miało znaczenia to, że bardzo mało rozmawiamy. Ba, nie rozmawiamy prawie wcale. Ale po jednym spojrzeniu potrafił rozpoznać krążące mi po głowie myśli.

Ale ja też wiedziałam.

Wiedziałam, że on, tak samo jak ja, rozpatrywał tą propozycję. I też był skłonny poddać się tej misji.

Oboje byliśmy gotowi się poświęć.

- Dlaczego? - to pytanie wypłynęło z moich ust niczym delikatny powiew wiatru, który mógł zwiastować wszystko.

Od pięknej pogody, gdy wiatr rozwieje chmury i słońce ukaże się światu do wielkich, burzowych chmur, które uraczą nas wielkimi piorunami i straszliwym deszczem, po którym miasto może mieć problemy związane z powodziami.

A wszystko zwiastowało burzę z piorunami.

- A dlaczego tak? - odpowiedział pytaniem na pytanie, wciąż nie spuszczając wzroku z mojej sylwetki.

Westchnęłam cicho i ukryłam twarz w dłoniach. Nie wiedziałam, która z opcji jest lepsza. Wiedziałam, że dużo ryzykuję, ale... Ja chciałam zaryzykować.

Chciałam oddać się temu, co miałoby tam na mnie czekać. Chciałbym móc igrać z ogniem.

Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Otworzyłam okno, a następnie wyszłam na balkon delikatnie opierając się o barierki. Do moich płuc wdarło się świeże powietrze.

Usłyszałam szelest i po chwili poczułam jak pewna postać staje obok mnie i również opiera się o barierki.

- Dlaczego chcesz się narażać - zapytał.

- Dlaczego ty nie potrafisz odpuścić, Wilson? - odpowiedziałam zirytowana.

- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - zauważył.

Popatrzyłam na niego. Moje tęczówki spotkały się z tymi jego - czekoladowymi, które ciągle wpatrywały się w moją osobę domagając się odpowiedzi na pytania.

- Pytanie za pytanie?

- Nie ma opcji - Caden zaprzeczył niemal od razu.

- W takim razie możesz siebie darować i stąd iść - powiedziałam, po czym znowu powróciłam wzrokiem do widoku rozciągającego się za oknem.

- Czy ty musisz być taka irytująca - westchnął z zażenowaniem mężczyzna.

Nic nie odpowiedziałam na jego słowa. Widziałam w oddali spacerujących ludzi. Niedaleko komendy był park, a obok niego biegała droga z chodnikami. Widziałam tam zarys trzech sylwetek. Dwóch większych po bokach i jedna maleńka w środku.

Rodzina.

Szli sobie beztrosko, razem w tylko im znanym kierunku. W mojej głowie narodził się obraz mnie i moich rodziców. Czemu zostało nam to odebrane?

- Zgadzam się - z letargu własnych myśli wyrwał mnie głos Cadena.

Znów na niego spojrzałam, starając się zapomnieć o moich myślach, które wiązały się w ciężkie supły.

Sparkle Of FireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz