Rozdział 11

68 2 0
                                    

11
A

W rozdziale 11 wykorzystano fragmenty książek „Wyrok", „Kontratyp" oraz „Precedens" autorstwa Remigiusza Mroza.
Kordian znalazł się przy aucie, zanim zdążyła zareagować. W lusterku zobaczyła, że Langer zatrzymał się przy bagażniku.
Oryński patrzył na nią umęczonymi, podkrążonymi oczami tak intensywnie, jakby chciał przebić szybę.
Powoli podniósł dłoń i przyłożył ją do szyby. Trwał w kompletnym bezruchu, wydawało jej się, że przestał oddychać. Podniosła niepewnie rękę i umieściła ją na oknie. Sygnet z podobizną Eddie'go, jej zaręczynowy pierścionek, stuknął cicho o szybę, ale dla Chyłki brzmiało to jak uderzenie pioruna. Patrzyli na siebie bez słowa, a ona poczuła, że łzy zbierają jej się w kącikach oczu.
Nie, nie ma mowy. Nie odejdzie z tego świata w ten sposób.
Próbowała odetchnąć, ale miała wrażenie, że gula w gardle tylko się powiększa i coraz bardziej przeszkadza. Przycisnęła telefon jeszcze mocniej do ucha.
- Zordon, proszę cię – powiedziała. – Idź stąd.
Kordian patrzył na nią bez słowa. Dopiero teraz zobaczyła, że dłoń lekko mu drży, a oczy ma szkliste.
- Nie mogę – powiedział.
Jego spojrzenie przenikało jej oczy i zdawało się docierać do samej duszy. Otworzył usta, ale nic nie powiedział. Przez moment zdawał się szukać odpowiednich słów. W końcu je znalazł.
- Kocham cię.
Miała wrażenie, jakby trafił ją piorun, porażając wszystkie zmysły. Zahuczało jej w głowie, dziwne ciarki przemknęły po całym jej ciele, a wizja zawęziła się do jednej, stojącej przed nią postaci. Widzenie tunelowe, pomyślała.
- Ja ciebie też, kretynie – odparła.
Kordian chwycił za klamkę, ale w tym momencie usłyszeli trzask zamykanych drzwi, który wyrwał ich z widzenia tunelowego i gwałtownie przywrócił do rzeczywistości.
Kątem oka Chyłka dostrzegła, jak Langer odpala silnik i przerzuca biegi Mustanga. Poczuła coś mokrego na twarzy i jeszcze raz utkwiła wzrok w oczach Kordiana, które sekundę póżniej rozmyły się w pędzie narzuconym przez prędkość auta.
Chyłka wykręciła się do tyłu, próbując jeszcze raz złowić wzorkiem Oryńskiego. Stał w miejscu, powoli opuszczając dłoń, która chwilę temu zostawiła ślad na szybie.
Ocierając łzy z twarzy i próbując przybrać jak najbardziej pogardliwą i obojętną maskę, Chyłka usiadła prosto na miejscu pasażera i wbiła wzrok przed siebie, rozłączając rozmowę.
Tak bardzo skupiała się na tym, by opanować łzy, że nie dostrzegła uśmiechu pełnego chorej satysfakcji, jaki zagościł na twarzy Langera jeszcze chwilę temu.
Pięć dni wcześniej
Chyłka nie mogła oprzeć się wrażeniu, że obecnie już nie same kłody, ale cały tartak został jej rzucony pod nogi przez pierdolony los. Jej stan zdrowia się pogarszał, chemia nie przynosiła efektów, Kordian ledwo zipał opiekując się nią i niemowlęciem, po czym ogarnianie spraw z kancelarii, nie wiedzieć czemu, coraz częściej przenosiło się do mieszkania przy Argentyńskiej. Nie byli w stanie odmówić Harry'emu pomocy, ale sprawy które im zostawiał, zaczynamy się komplikować. I kiedy planowali powoli poskładać do kupy całą tą nową rzeczywistość, odnaleźć dobry kierunek i wygrzebać ją z choroby, zjawił się Langer.
Tej nocy niemal nie zmrużyli oka.
Pomimo osłabienia, Chyłce udało się przeładować złość w siłę, by zbesztać od góry do dołu Oryńskiego za konszachty z Gnidą z Mokotowa. Nie przebierała w słowach, starając się jedynie nie podnosić głosu na tyle, by obudzić Aleksandrę. Kłótnia przeniosła się do kuchni, gdzie – oboje wycieńczeni – żywo gestykulowali przy stole.
Dopiero po godzinie udało jej się wyciągnąć z Kordiana prawdziwy – rzekomo – motyw Langera.
Wnuk Józefa Betelskiego, Maurycy, przyjaźnił się z Langerem od szkoły średniej, gdzie się poznali. Albo był niesamowicie naiwny, albo tak samo sadystyczny jak jego kumpel ze szkolnej ławki, gdyż nigdy nie wierzył w winę Langera i był gotów za niego ręczyć. Kordian przyznał Chyłce, że Langer zjawił się u niego dosłownie dwa dni wcześniej i sugerował, że być może będzie znów potrzebował pomocy najlepszych prawników w stolicy. Oryński bezwzględnie próbował go odesłać do Żelaznego, ale do Langera nie zdawało się to trafiać. W końcu przyznał, że wie, na co zgodzili się w umowie spisanej między Żelazny McVay Chyłka a Józefem Betelskim, i że liczy na to, że nie zostawią swojego nowego klienta na pastwę losu. W zamian za to, Langer napomknął o najlepszej klinice onkologicznej w Niemczech, w której posiada część udziałów po ojcu. Zaproponował, że jeśli tylko Kordian zgodzi się nie pozostawiać ich bez pomocy w najbliższym czasie, Chyłka może mieć szansę na całkowite wyleczenie.
Oczywiście, sam w to nie wierzył, dlatego gdy tylko drzwi jego gabinetu zamknęły się za Langerem, Oryński natychmiast popędził do Jaskini McCartyńskiej i poprosił Kormaka, by jak najszybciej sprawdził te doniesienia. Szcześliwie lub nie, wszystko co mówił Langer, okazało się prawdą – miał udziały w szpitalu, w którym prowadzono najbardziej zaawansowane badania i formy leczenia, a diagnoza Chyłki bezbłędnie kwalifikowała ją do leczenia. Warunkiem było wpłacenie kilkudziesięciu tysięcy euro, które nie miało żadne z nich.
- Więc tak po prostu, do kurwy nędzy, zadzwoniłeś do Langera i oznajmiłeś mu, że siłą wpakujesz mnie do Mustanga i pozwolisz wywieźć do pierdolonego Landu, żeby nafaszerowali mnie jakimś nazistowskim gównem? – Chyłka ponownie warknęła, mierząc do niego przez stół.
- Tak! Jeśli ceną było jedynie zgodzenie się, by reprezentować Maurycego zgodnie z umową którą sama podpisałaś, jeśli to jest cena za twoje zdrowie i życie, to tak, kurwa mać, oznajmiłem mu to! – Kordian lekko się podniósł na krześle. – Nie wiem kiedy to w końcu do ciebie dotrze, że jesteś warta całego pierdolonego gówna z tego świata z jakim przyjdzie mi się mierzyć, jeśli to pozwoli ci żyć choćby jeden dzień dłużej.
Chyłka zaśmiała się nerwowo i pokręciła głową.
- Ja jebię... - szepnęła. – A kiedy do ciebie w końcu dotrze, że obietnice składane Langerowi to sznur na szyi? Czy świadomość, że wyciągnęliśmy z więzienia mordercę nic na tobie nie robi? Bo ja myślę o tym, kiedy wychodzę z Aleksandrą na spacer i kiedy spóźniasz się z pracy. Czy nie przyłoży mi szmaty z chloroformem do twarzy, kryjąc się za moimi plecami i nie porwie mi dziecka? Czy nie dostanę kiedyś telefonu, że leżysz gdzieś skrępowany i pobity, i mam parę godzin na odnalezienie cię zanim wyzioniesz ducha? Czy Daria bezpiecznie dojedzie do domu ze szkoły? Zordon, kurwa mać...ty nawet nie wiesz, o co chodzi z tym Maurycym!
- Chyłka, na litość boską... co takiego może zrobić wnuk jednej z najbogatszych rodzin w Polsce?
Tego dowiedzieli się następnego dnia, gdy z samego rana we wszystkich wiadomościach pojawił się portret Maurycego Betelskiego, a pod nim czerwony pasek z informacją, że jest oskarżony o zabójstwo swojej byłej dziewczyny.
Jednak nie to było najgorszą rewelacją.
Gdy Chyłce udało się wypchnąć wreszcie Kordiana za drzwi by nie spóźnił się do pracy, z Aleksandrą na ręce przeszła do salonu, siadając przy stole i jeszcze raz zaczęła analizować materiały, które zostawił jej Langer w parku.
Po godzinie wszystko było jasne, wzięła więc telefon do ręki i wykręciła numer Kordiana.
- Wnuk roku prał pieniądze z Langerem – wyrzuciła z siebie, pomijając jakiekolwiek powitanie. – Były to fundusze nie tylko z jego drobnej działalności, ale także te należące do Józefa. Teraz pojmujesz, krępa maso? Jeśli nie wybronimy go z tego morderstwa, o które w tym momencie niby jest oskarżany, to pogrąży to jego firmę, firmę Józefa, cały jego dorobek, a na końcu nas. W sensie Kancelarię, bo Betelscy są jednymi z naszych...
- Wiem – przerwał jej Kordian, a ona usłyszała odgłosy z noryobory, przez którą pewnie próbował się przebić. – A ty nie dostaniesz leczenia.
- Moje leczenie... - żachnęła się, ale Kordian natychmiast jej przerwał.
-Twoje leczenie jest najważniejsze, więc skończmy już ten cyrk – powiedział bez zawahania, tonem tak pewnym i nie znoszącym sprzeciwu, że Chyłka aż drgnęła ze zdziwienia. – Jadę do aresztu zobaczyć się z Maurycym. Zadzwonię do ciebie, jak tylko stamtąd wyjdę. Jak przyjdzie Magdalena, spróbuj się skontaktować z Harrym. – usłyszała jak wchodzi do windy i cichymi mruknięciami wita się z innymi. – Lepiej żeby dowiedział się o wszystkim jak najwcześniej od ciebie.

Chyłka - inaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz