VIII - Boje się

348 11 0
                                    

  14.01.2011
Drogi pamietniczku, nie zgadniesz kto to. No kurde oczywiście że ja. Nie dość że w tym domu tylko ja prowadzę pamiętnik to jestem chyba jedyna dziewczyna która w ogóle tu jest. Zresztą walić te wszystkie dziewczynki w warkoczykach. A wiesz czemu? Dziś rano wyszłam na dwór, chciałam pograć z kimś w klasy, ale na mojego pecha nikogo nie było  naokoło. Usiadłam na schodkach domu i czekałam aż jakieś dziecko które będzie chciało się ze mną bawić. Aż nagle zobaczyłam bardzo ładna dziewczynkę, miała ciemne włosy związane w 2 warkoczyki , ciemne i inne oczy. Takie płaskie i skośne, zresztą tu tylko tacy ludzie są. Wracając, uśmiechnęła się do mnie i zaczęła coś mówić ale nie miałam pojęcia co, więc odpowiedziałam jej że nie rozumiem, na co ona zmarszczyła brwi i znów coś powiedziała a tym samym zaczęła wymachiwać kredami. Już wstawałam i miałam do niej biec gdy nagle jakaś pani zaczęła krzyczeć. Podbiegła do dziewczynki i złapała ja za rękę oraz pociągnęła, krzyczała na nią pokazując na mnie. Nie wiem o czym mówiła ale ewidentnie nie było to miłe. Siedziałam na schodkach jeszcze do południa po czym wróciłam do swojego pokoju. Było mi bardzo przykro, a według mnie ta pani zachowała się nie w porządku.

~~~

Jedynie przewróciłam oczyma gdy jeden kącik jego ust  poleciał do góry. Chłopak wsiadł do auta na miejscu kierowcy. Milutko, milutko. Obeszłam samochód po czym zasiadłam na miejscu pasażera z przodu. O dziwo w aucie było czysto, jedynie w kieszonce na drzwiach  i przy skrzyni biegów były papierki po cukierkach i zgniecione chusteczki, a pod szybą znajdowały się jakieś papiery. Gdy ruszyliśmy chłopak włączył muzykę i ewidentnie starał sie zacząć rozmowę ale coś mu nie szło. Zignorowałam to bo i tak nie chciałam z nim rozmawiać. Patrzyłam przez szybę  na ludzi których mijaliśmy każdy wyglądał na takiego względnie wesołego. A ja czułam się na porwaną, omijając fakt że sama weszłam do tego auta i że to ja zgodziłam się iść z nim do kina. Jaka ja jestem głupia. Przecież to mógł być jakiś zakład, typu "zabiorę ja do kina na romans i gdy bedie chciała mnie pocałować to moi koledzy to wszystko nagrają i wyleją na nią kubeł lodowatej wody".. a może trochę mnie ponosi.. może bedie okej?
Nie będzie okej bo jakiś dupek na u mnie podsłuch albo ma dobry kamuflaż. To na sto procent był jakiś głupi kolega Alana. Tak musi być, nie inaczej. Chłopak zaczął coś od mnie gadać ale byłam zbyt zajęta swoimi myślami żeby słuchać o jakimś sporcie. O matko jeśli ja mam z nim wytrzymać przez około dwie godziny to chyba się udusze.

Niedługo potem byliśmy już w galerii na drodze do kina. Alan przestał  gadać dzieki czemu nie musiałam się skupiać na czymś innym, jak chodzenie po białych kafelkach starając się nie nadepnąć na czarne fugi. Prawdę mówiąc to kolory przewodnie  galerii to czarny oraz biały. Jedynymi rzeczami które dodawały temu miejscu kolorów to kolorowe szyldy i ubrania. W samej galerii handlowej  nie było dużo ludzi. A na każdy sklep bądź restaurację skierowana była przynajmniej jedna kamera. Co jakiś czas można było zobaczyć białe podwójne drzwi kierujące do klatki schodowej i wyjścia  ewakuacyjnego. Nie całą chwile później byliśmy pod kinem. Alanek znów zaczął gadać :

-To jak już mówiłem, gram w baseball i jestem łapaczem..- cały czas gestykulował rękoma.

-mhm-jedynie przewróciłam oczyma na samą nazwę gry. Przed śmiercią mamy grałam w to nieco z ojcem. Od poniedziałku do piątku, po szkole, chodziłam z ojcem na boisko i grałam. Było całkiem w porządku, lubiłam z nim grać. Czasami jacyś chłopcy z sąsiedztwa przychodzili i z nami grali, czasami grałam sama z ojcem. W tamtym czasie marzeniem moim i Jamesa było dostać sie do teamu. Pamiętam jak było mi przykro ponieważ nikt nie chciał mnie przyjąć. Ale bywa.

Za to po śmierci mamy, a dokładnie po przeprowadzce do okolic Tokyo, ojcu odjebało na punkcie tej zjebanej gry. Było tak samo jak w Californii, ale też inaczej, od poniedziałku do piątku miałam treningi na które jakimś sposobem mój ojciec mnie zapisał. Oh i chyba nie zaznaczyłam że mówiłam mu że nie chce już ćwiczyć tego sportu. W soboty szłam na boisko z chłopakiem, który mieszkał kilka dzielnic ode mnie, i ćwiczyłam z nim. Jaki to miało sens? Ja nie mam zielonego pojęcia. Wydaje mi się że w tamtym momencie James szukał we mnie czegoś w podobie do jakiejś terapi czy coś.

Don't Leave Me (DLM)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz