Meadhros=Maitimo=Nelyo
Fingon=Findekáno=KánoOdłączyli się od polowania. Reszta popędziła dalej. Oni usiedli chwilę pod drzewem opierając się plecami o grubą wierzbę.
-Ty to masz zawsze wszystko jakoś z górki -zaczął Fingon w zamyśleniu.
Meadros aż zerknął z zaskoczeniem.
-Ja? Niby co mam?- nigdy nie uznałby swojego życia za łatwe.
-Ulubiony wnuk dziadka.
-No bo pierwszy, tak się złożyło.
-Ulubiony syn ojca.
-No tu bym dyskutował.. jednak Curufin...
-Chyba nawet u Valarów masz jakieś łaski- Findekano brzmiał już naprawdę smutno.
Dziwny temat... do czego on dąży? Albo coś go dręczy i chce tylko ponarzekać na swój los.
-A według ciebie?- dodał weselszym tonem, próbując zawrócić rozmowę z grząskiego tematu.Káno zamilkł, analizując profil Maitimo.
-Zawsze... lubiłem cię najbardziej z rodziny- dodał cicho- nawet bardziej niż brata.AHA, właśnie przyznał że lubi go jak brata. Tylko bardziej. No przy wiecznie nachmurzonym Turgonie to żadne osiągnięcie. Ale już przez moment zabrzmiał tak... jakby chciał powiedzieć więcej. Po co mówić, że go lubi? Oboje świetnie o tym wiedzą od lat. Burzę myśli przerwała świadomość, że trzeba coś odpowiedzieć.
-Ja też cię lubię. Byłeś moim ulubionym kuzynem, odkąd nauczyłeś się chodzić. Zresztą wcześniej też.
Roześmiał się i trącił go barkiem beztrosko. Wewnątrz spięty już do granic, maskował to wesołością. Ale nie zwiódł tym Káno.
Findekáno już stracił nadzieję. Nie był dobry w przemowach, nie wiedział już co więcej powiedzieć. Ale nawet jego osłona beztroski nie zmyli go. Na uczuciach znał się lepiej od kuzyna. Widział jego wzrok. Nawet te spojrzenia, śledzące go w towarzystwie.
Podejmuje jeszcze jedną próbę, lepszej okazji nie będzie. Palec Fingona przesunął się ukradkiem, dotykając dłoni Maedhrosa. Palcem serdecznym oplótł jego palec.
Maitimo zesztywniał cały. Co on robi? Miał wrażenie że latami budowana tama zaraz pęknie, coś zaraz się rozleje, on straci kontrolę. Nie cierpiał tracić kontroli nad sytuacją. Bał się drgnąć.
-Nelyo... szepnął Findekano prosząco. Jeśli miał dotąd wątpliwości, jego napięcie było najlepszym dowodem, że się nie mylił.
-Káno... proszę... nie rób.. będziesz żałował!- szepnął z rozpaczą.
-A ty będziesz?- objął jego całą dłoń.
-To się tak nie da!
I popatrzyli sobie w oczy. Findekáno z niespotykaną stanowczością, Maitimo bezsilny.Fingon ujął go za podbródek i pocałował w policzek. Musnął lekko jego usta.
-Widzisz, da się!- szepnął przekornie.
Ale w tej chwili rozlało się wszystko, co Maitimo trzymał w sobie. Pękła cała jego zapora. Pocałował jego usta. Były słodsze niż sobie wyobrażał. Poczuł zapach powietrza wydychanego przez Kano.
Z jednej strony chciał go przyprzeć do drzewa, zjeść całego, zaraz, teraz. Coś podpowiedziało mu, żeby się nie spieszyć. Tę pierwszą chwilę mają tylko raz.Przesunął dłonią po warkoczu Káno. Dziś miał wplecione złote wstążki. Wczoraj były granatowe. Zawsze pasowały do stroju.
Fingon zdał sobie sprawę, że leży na trawie, a Maitimo całuje go, jakby jutro miało już nie nadejść. Odgarnął mu za ucho rude loki, które spadły mu na twarz. Zaraz opadną znowu.
Maitimo dał mu jeszcze kilka pocałunków i odsunął się, nie odrywając oczu od jego twarzy. Pokręcił głową.
-Popełniłeś błąd, Kano- teraz wyglądał na zatroskanego.
-Trzeba było mnie powstrzymać- uśmiechnął się przekornie.
-Tak. Trzeba było.Zwykły rozsądek Maitimo wziął gorę:
-Wróćmy oddzielnie. Pojedź do pałacu. A ja spróbuję odnaleźć Tyelko i resztę. A jeśli już wrócili, to wrócę później.
-Przesadzasz. Tak jakby nigdy nie widzieli, że często jesteśmy razem.
-Chociaż raz posłuchaj dobrej rady!

CZYTASZ
SILMARILLION BOMBONIERKA Brudnopis /Fragmenty Opowiadań/ Nieuporządkowan
FanfictionBombonierka pełną różnych shipów ●nadmiarowe akapity, których nie upchnęłam w książkach ●książki, które się rodzą ●książki, które nie zasmakowały mi, wiec zostały w formie pierwszego rozdziału. ●inne one-shoty Można spodziewać się wszystkiego, co po...