Mistrz Łuku (Túrin Beleg)

13 0 0
                                    

Túrin wiedział, że jego przeznaczeniem będzie walka. Zajęcia z Belegiem zawsze traktował priorytetowo, a na ślęczenie nad książką zwykle nie miał już czasu.

Wysoki, o szerokich barkach i pewnym siebie spojrzeniu nie wyglądał na 16latka. Według ludzkiej rachuby dano by mu conajmniej 18.
Walka na miecze była jego pasją, ale ostatnio coraz częściej zwracał myśli ku łucznictwie.

Najgorsze, że to nie sam łuk przyciągał tą uwagę. Gdy Beleg stawał tuż za nim, czuł dreszcz. Beleg nieraz swoją stopą przesuwał jego nogi, poprawnie rozkładając ciężar ciała. Opierając dłonie na torsie i łopatkach nakierowywał jego barki, aby tworzyły z ramieniem jedną linię.

Kiedyś Beleg samym naciskiem swoich bioder chciał zmienić ustawienie bioder Túrina. Chłopakowi aż pociemniało w oczach, gdy poczuł nacisk przyrodzenia elfa  na swoich pośladkach. Zdekoncentrował się tak bardzo, że aż spuścił strzałę.

A wracając do pokoju musiał pomóc sobie w napięciu. Myśląc nadal o srebrnowłosym elfie i jego szczupłym ciele. Był tak... idealny.

Choć Turin sądził, że to jego wielki sekret, to Beleg nie był przecież ślepy. Zrugał go lekko:
-Widzisz, za długo celujesz, za długo cię ustawiasz i masz. Ileż można trzymać napięty łuk. Naciągaj i strzelaj, raz za razem. Pozycję musisz przybierać odruchowo.

Z roku na rok Turin wydawał mu się coraz bardziej apetyczny. Ale nadal jest po części dzieckiem. Choć Beren nie był pewny, w jakim wieku ludzie uważają się za dojrzałych.
Bawiło go zażenowanie chłopca, gorące ukradkowe spojrzenia, lub wyczuwalne podniecenie.  Ale inicjatywę pozostawi jemu. Turin lubił brać los we własne ręce, nigdy nie czekał na szczęśliwy przypadek.

Siedemnastoletniemu Turinowi łatwiej było obracać mieczem, niż rozmawiać o uczuciach. Szczególnie z nim. Ale to jedyna osoba, z którą mógł szczerze porozmawiać. Postanowił, że zrobi to tak, żeby nic się nie domyślił.

Łatwo udało mu się wytrącić miecz z dłoni elfa.
-Starczy na dziś - zarządził Túrin - Mogę cię o coś zapytać?
-Zawsze możesz.
-Belegu, chciałbym cię spytać o podejście elfów do takiej sytuacji... gdyby mężczyzna preferował związek z innym mężczyzną... jak elfy to widzą?
Beleg z trudem opanował uśmiech.
-Chodź, usiądźmy. Na pewno taka parą nie może wziąć ślubu według zwyczajnych rytuałów. Ale zazwyczaj zamieszkują razem i nie budzą zdziwienia. Choć to nieczęsta sytuacja.
-Znałeś kiedyś taką parę?
-Hmm, no tak. Lata temu.
-A wiesz jak postrzegają to ludzie?
-Niezbyt, ale mogę zgadywać. Ludzie lubią piętnować wszelką odmienność, więc możliwe że i tu nie są tolerancyjni. A czemu zainteresował cię taki temat?

-A tak po prostu. Zastanawiałam się nad tym.
" Nie chcesz, to nie mów. Ale twoja naiwność jest rozczulająca."

Potrzeba było dwóch kolejnych lat, aby śmiałość Turina zwyciężyła nad dumą i skrytym charakterem. Miał też pewne podejrzenia dotyczące preferencji Belega.

Ćwicząc z łukiem, elf znów zbliżył się poprawiając postawę.
-Nie potrzebuję już korekt.
-Nie prześcignąłeś mnie, więc przyjmuj dawane ci nauki.

Wypuścił strzałę, w ciągu mrugnięcia okiem nakładając kolejną. Beleg znów zbliżył się.

-Ale wiesz, że mógłbyś mnie dotykać też gdy nie trzymam łuku...- powiedział Turin kpiąco nie odrywając wzroku od celu i wypuszczając kolejną strzałę.

Przez chwilę elf myślał, że się przesłyszał. No cóż, nie tak wyobrażał sobie pierwszy krok Turina. Nie wiedział, co mu odpowiedzieć.

-Istotnie, mógłbym.
-Ale tego nie robisz!- Turin oparł łuk o drzewo i wyzywająco spojrzał mu w oczy.
-Ty też mógłbyś, a tego nie robisz- zakpił
-Ale zrobię! I to dziś!
Beleg uniósł tylko brwi, uśmiechając się drwiąco. Oparł się barkiem o drzewo nie wykonując żadnego pierwszego ruchu. Nie będzie mu ułatwiał tej sytuacji, woli pobawić się jego zakłopotaniem.

Turin zrobił gwałtownie dwa kroki naprzód. Bardziej to przypominało wyzwanie na pojedynek niż okazanie uczucia. Był bardzo zdenerwowany, choć starał się tego nie okazać.

Oparł dłoń na ramieniu Belega. Przejechał po umięśnionych plecach elfa i poczuł dreszcz w całym ciele. Zbadał jego ramię, tors. Zawsze o tym marzył.

Kpiący uśmiech znikł z twarzy elfa, zostawiając jedynie czułość w jego oczach.  Założył mu zmierzwione włosy za ucho. Kciukiem przejechał po twarzy wzdłuż zarysu szczęki. Ujął w dłoń jego brodę. Turin miał wrażenie, że zaraz go pocałuje. Ale elf tylko kciukiem przejechał po linii ust. Turin westchnął z podniecenia, nie mając odwagi nawet drgnąć.

Beleg musnął usta lekkim pocałunkiem, odsuwając się po chwili, aby zajrzeć mu w oczy. Turin aż dyszał z podniecenia, a serce waliło mu jak młotem.
Przybliżył się, dociskając swoje ciało do ciała elfa i pocałował go namiętnie. Rozchylił usta, gdy poczuł język elfa na swoich wargach. Jęknął, gdy Beleg wsunął język głębiej.

-Dziś wracaj już do Pałacu. A jutro przyjdź z rana normalnie.
-Nie!- zagrodził mu drogę, opierając rękę o drzewo- Chce jeszcze dziś. Skończ, co zacząłeś!
-Cóż to za rozkaz? Czyżby to sam książę Dor-Lóminu przemówił do mnie!- zaśmiał się elf.
-Proszę. Wiesz, jak długo cię pragnąłem.
-Podobnie jak ja ciebie. Mimo to nie widzę powodu do pośpiechu.
-Wy zawsze macie czas.. ale nie ja- mruknął Turin całując go znowu. Odwracając uwagę pocałunkiem, podciął mu nogi. Wykorzystując chwilę braku równowagi, posadził elfa pod drzewem. Unieruchomił go, szybko siadając mu na kolanach.
Beleg nie opanował śmiechu, ale w końcu sam uczył go takich sztuczek w walce.
-Ty gorący chłopaku, biada temu, kto ci się sprzeciwi.

Turin szybko zerwał koszulę z Belega. Pozbył się też swojej jednym ruchem. Przysunął swoje biodra bliżej jego ciała. W jego brązowych oczach wciąż widać było śmiałość i zdecydowanie. Gotowość do walki, aby za wszelką cenę osiągnąć cel.

-Nie jestem czymś, co możesz mieć, gdy tego zapragniesz...
-A więc odmów mi! Nie zrobisz tego!- wyzywająco rzucił Turin.
-Dla mnie jesteś osobą, którą mogę uszczęśliwić. Lub czegoś nauczyć. Najbliższą mi osobą. Nie zdobyczą, nie obiektem, nie celem.
-To nie tak, nie jesteś dla mnie zdobyczą..
-A czym?
-Mistrzem. Ideałem, którego nigdy nie osiągnę. Jedynym przyjacielem. Też snem, który się nigdy nie spełni - zniżonym głosem odpowiedział Turin.
-Tak mnie traktuj. Ty osiągniesz wszystko, to już ci pisane.

Beleg objął go czule i  pocałował ponownie. A podczas pocałunku delikatnie położył Turina na trawie.
Zaczął zsuwać mu spodnie. Zerknął w te szare oczy wypatrując najmniejszego śladu wahania. Lecz widział tylko pragnienie.

SILMARILLION BOMBONIERKA Brudnopis /Fragmenty Opowiadań/ NieuporządkowanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz