Wejście do Lorien (Gimli Legolas)

14 0 0
                                    

Dziś wieczór w końcu mogą usiąść i odetchnąć bez strachu.

Gimli nadal jednak siedział sam nachmurzony pod drzewem.
Aragorn z Boromirem wymieniali się uwagami na temat wspaniałości Gondoru. Dobrali się.
Hobbici zawsze tworzyli oddzielną grupkę.
Ten elf sobie gdzieś poszedł, błądzi tym lesie, a oczy ma jak na haju.
Gimli siedział myśląc. Nie mógł się przegryźć z dzisiejszym upokorzeniem.
-O, wraca i nasz fałszywy elf! -Bardziej pomyślał to niż powiedział. Może wymamrotał pod brodą. Wystarczyło, żeby Legolas obrócił się jak oparzony.
-Co, proszę?
-No co. Zmówiłeś się z tamtymi trzema, za moimi plecami ustaliliście, że mnie zwiążecie.
-Tylko oczy. Jak i reszcie drużyny.
-Reszta zgodziła się z litości nade mną! -wykrzyczał mu to.
Elfia cierpliwość prysła.
-Czy ty nic nie rozumiesz! Haldir, Rumil i Orophin są gwardzistami. I mieli rozkaz, niezmienny od stuleci, nie wpuszczać krasnoludów. Co mieli zrobić? Nie posłuchać rozkazu.
Legolas wykrzyczał to wszystko z siebie.
-Ich dylematy mnie nie obchodzą.
-Bo ciebie nic nie obchodzi! Nie wiem, jak wygląda straż u krasnoludów, ale u nas są rozkazy i ich się słucha. Błagałem ich o wyjątkowe podejście. W twoim imieniu. To też cię nie obchodzi!
-Ty? Nie wierzę! -Ale brzmiało to wiarygodnie, więc zaczął mieć wątpliwości, czy słusznie na niego naskakuje.
-To nie wierz. Oni zaproponowali raczej, aby zostawić cię na skraju lasu, a Siedmiu wpuścić. To byłoby zgodne z wytycznymi Celeborna.
-I co, żałujesz, że tak nie zrobiliście!- warknął krasnolud.
-Jestem dumny, że tak nie zrobiliśmy. I nie mam ochoty słuchać dłużej twoich oskarżeń.
Legolas chciał się odwrócić i odejść, ale jeszcze dodał. Już spokojniejniej.
-Jesteś pierwszym krasnoludem, który wszedł tu od czasów Durina IV. Bądź z tego dumny, zamiast rozważać, że nie wszystko było tak jak chciałeś.
-Naprawdę?
Legolasowi aż zadrżał kącik ust, gdy zobaczył, że cały gniew uleciał z niego, gdy upewnił się, że nie naruszono jego godności. Krasnoludy i ich duma.
-Naprawdę. Po bitwie Ostatniego Sojuszu zawarto bramy Morii. Zatem nie utrzymywano kontaktów.
-Czyli ty też to pamiętasz? Elrond wspomniał na Radzie, że to pamięta.
Legolas roześmiał się I przysiadł obok na ziemi.
-Nie wiem, jak staro ci wyglądam, ale mam tylko trochę ponad 500 lat. Czytałem po prostu dużo o bitwach Dawnych Dni.
-Ale Elrond mówił prawdę?
-Że "pamięta" Ostatni Sojusz? To złe słowo. To Elrond go zorganizował. Zwołał ludzi i elfy w Imladris, gdzie przez kilka lat planowali przebieg bitwy. Potem dowodził wraz z królem Gil-Galadem i Elendilem. Zresztą nie obyło się bez znacznej pomocy plemienia Durina.
Legolas trącił go łokciem. I uśmiechnął się. Tak zwyczajnie, przyjaźnie. Pierwszy raz.

Gimli był zaskoczony. W Morii Pierwszy raz zobaczył w nim zabójczego wojownika, a nie tylko elfie książątko. A teraz wyglądał po prostu na równego faceta.

Rozmowa urwała się po tym. Mimo, że jakaś bariera padła, to nie mieli wspólnych tematów. Losy wyprawy nie były dobrym tematem. Każdemu stawała gula w gardle na wspomnienie Gandalfa.
Jakiekolwiek sprawy dotyczące życia sprzed wyprawy... były trudnym tematem. Gimli nadal miał wątpliwości, czy to politycznie właściwe. Przekazywać informacje o Ereborze księciu średnio przyjaznego królestwa.

Rozmowa toczyła się coraz drętwiej. Dla zajęcia myśli Gimli zaczął przypatrywać się Legolasowi.
Był tak inny od krasnoludzkich kanonów piękna, że nie nazwałby go atrakcyjnym. W żadnym znaczeniu tego słowa.
Ale mimochodem myślał, jak wyglądałoby jego ciało bez ubrania. Te wąskie barki. Ale z potężnymi mięśniami widocznymi nawet przez ubrania.
Nie miał wątpliwości, że chciałby go zobaczyć nago. Może tylko z ciekawości. A może nie tylko. Tymczasem przesuwał swój wzrok coraz niżej.
Czy jeżeli nie ma brody, to na reszcie ciała też nie ma włosów? Tam też nie?
Gimli patrzył, jak siedział. Zbyt długie nogi zgiął, objął zbyt długimi rękami. Wpatrywał się w korony Mallornów w milczeniu, nieświadomy skanującego go spojrzenia.

-Jeszcze się przejdę. Miłej nocy.
Wstał. Gimli poczuł jak coś w nim drgnęło, gdy zobaczył jego napięty tyłek. Powtarzał sobie, że to tylko ciekawość, po prostu nie widział nigdy takiego elfa.
Szybko musi coś wymyślić.

-Poczekaj! Po tej całej podróży... dobrze by się było wykąpać. Ta rzeka, którą przekraczaliśmy... Srebrna Żyła jest zbyt rwącą.
-Jest rwącą w pobliżu Gór, a tu już blisko do Anduiny. Rozlewa się tu szeroko i ma łagodne zatoczki. Jutro w południe możemy się przejść.
-Świetnie.

Gimli śmiał się sam do siebie. Poszło zbyt łatwo. Teraz tylko przekonać go, aby też się wykąpał.
Aż nie wierzył, że jeszcze godzinkę temu wyzywał go w myślach od zdrajców i oszustów.

Teraz zdał sobie sprawę, że nie ma szans zasnąć, bo obraz nagiego elfa opanował jego wyobraźnię. Będzie musiał ulżyć sobie przed snem.

***

-Hobbici śpią jeszcze, Aragorn został wezwany na jakąś rozmowę. Boromira.. nie pytałem.
Gimli nie sądził, że zaproponuje to wszystkim. Dobrze, że jeszcze pół lasu nie sprosił.
-No to prowadź.
-To blisko.

Rzeczywiście zakole Srebrnej Żyły było urocze. Łagodne zejście, piaszczysty brzeg. Szuwary szeleściły w rytm wiatru.

Gimli, rozsznurowując ciężkie buty, niedbale rzucił to najważniejsze pytanie:
-Ty też wchodzisz?
-No nie wiem. Raczej zostanę na brzegu.
-No szkoda, pewnie też by Ci dobrze zrobiła.

Naciskanie go byłoby już podejrzane. Więc Gimli wszedł do wody plując sobie w brodę, że narobił sobie głupich nadzieji. Jak w ciągu jednego dnia można się tak nakręcić. Zresztą po co myślał o nim tyle? I teraz ma za swoje, bo czeka ich długa droga i już zawsze będzie mu głupio.

Zanurzył się, odwrócił i dech mu zaparło.
Elf już stał boso na piasku i ściągał przez głowę wąską tunikę.
Gimli zapomniał całkowicie, że nie wypada się tak wpatrywać, stał jak urzeczony, gdy Legolas mocował się chwilę, aż zerwał z siebie tunikę a jego włosy rozsypały się po ciele ciele.
Tu Gimli podziękował że woda go skrywa, bo już stał mu na baczność.
Legolas rozsznurowywał spodnie. Pochylił się zsuwając je. Gimli przekonał się, że jest tylko lepiej niż myślał. Mocne uda, idealnie okrągły tyłek. Chciałby teraz wodzić palcem po każdej krzywiźnie jego ciała, tak jak teraz wodził wzrokiem. No ale to się już nigdy nie uda. Chyba, że w jego dzikiej wyobraźni.

Gimli odwrócił się szybko, udając, że całą uwagę poświęca na domycie brody. Starał się wyryć w pamięci każdy szczegół tego widoku.

-Jednak stwierdziłem, że nie będę tak siedział sam.
-No i dobrze. Woda jest świetna.

Tam gdzie Gimli był zakryty prawie po pachy, Legolasowi sięgało powyżej pasa. Chcąc nie chcąc, wzrok prześlizgnął się po jego klatce piersiowej.

-Przypatrujesz mi się.
Gimli nie wiedział, czy to pytanie czy stwierdzenie. Czy go oskarża, czy jest z tego zadowolony?
-Od wczoraj... gdy myślisz, że nie patrzę.
-Byłem ciekaw- Gimli tłumaczył się zakłopotany.
-I co? Udało Ci się zaspokoić ciekawość?
Gimli był już całkiem zbity z tropu. Nie wiedział co odpowiedzieć.

-Nie... wręcz przeciwnie... teraz czuję jeszcze większą...- pomyślał, lecz milczał.

SILMARILLION BOMBONIERKA Brudnopis /Fragmenty Opowiadań/ NieuporządkowanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz