Rozdział 18.

6 0 0
                                    

W tym samym czasie. Nina starała się nie denerwować, ale jakoś jej to nie wychodziło. Zdawała sobie sprawę, że Valentyn jest jednym z największych wojowników i na pewno sobie poradzi. Jednak jakaś część jej się przejmowała i szeptała, że to jest niebezpieczne i nie wszystko może pójść jak należy.

Podskoczyła, kiedy w ciszę wdarło się pukanie. Z szybko bijącym sercem otworzyła drzwi. Rozczarowała się na widok swojej matki. Była naturalną wampirzycą. {Piękną, wysoką, smukłą kobietą o czarnych, długich kręconych włosach. Z oczu biła życzliwość i troskliwość.

— Część, kochanie — powiedziała przygarniając ją i ściskając mocno. Kobietę ogarnął przyjemny zapach perfum.

— Cześć, mamo — powiedziała z uśmiechem. — Wejdę. Napijesz się czegoś?

— Pewnie — odpowiedziała wchodząc. — Napijemy się herbaty i pogadamy jak córa z matką.

Zrobiły sobie herbaty i usiadły na sofie.

— Naprawdę cieszę się, że jesteś — powiedziała Grażyna emocjonalnym głosem. — Tęskniłam za tobą, kiedy zniknęłaś. Martwiłam się o ciebie. Ciężko mi było myśląc, że nie wiem co się z tobą dzieje. Czy jest ci dobrze.

— Och, mamo — rzekła Nina wzruszona. — Ja też tęskniłam.... Bardzo.

— Dobrze cię traktuje? — zapytała cicho.

— Tak, jest w porządku — przytaknęła. — nasze relacje nie są łatwe. Sama sytuacja jest niełatwa. Ciężko mi. Czasami żałuję, że to wszystko tak się potoczyło. Nie powinnam była reagować na ten atak.

— Przestań! — obruszyła się matka. — Nigdy tak nie mów! Dobrze zrobiłaś! To prawo jest złe.

Zapadła cisza. Nina rozkoszowała się gorącym napojem. A deszcz uderzał o szyby.

— Martwisz się czymś? — zapytała zatroskana kobieta.

— O Valentyna — wypaliła mimochodem.

— To twój właściciel — powiedziała zaskoczona. — Czy was coś łączy?

— Co? Nie — zaprzeczyła gwałtownie. I dodała ciszej: — Po prostu się przyjaźnimy.

— Acha. To dobrze — oznajmiła przybrana matka dziewczyny. — Nie przejmuj się.

Wszystko będzie dobrze. Wróci.

------------------------

Akcja grupy ratunkowej udała się w stu procentach. Zakładnicy zostali odbici, a sprawcy schwytani. Następnego dnia na wyspę przybyli najwyższy sędzia z odziałem WDSN (Wydział Do Spraw Niezwykłych).

Odbył się sąd niejawny. Trwał on kilka ładnych godzin.

Po wieczór zebrano się na dziedzińcu portowym. Nina w blasku ognisk dostrzegła pale wbite w ziemie. Było ich piętnaście. Tyle ilu było napastników. Kobietę przeszły ciarki po plecach. Zdawała sobie sprawę co to może oznaczać.

Pojawił się sędzia i pięcioro członków organizacji. Po chwili wprowadzono skazanych. Siłą kazano im przyklęknąć. Byli nadzy od pasa w górę. Z rękami zakutymi z tyłu, na plecach.

— Drodzy zgromadzeni — odezwał się głośniej najwyższy sędzia. — Jesteśmy tutaj aby ukarać tych, którzy sprzeciwiają się prawom jakim podlegają. Jak wszyscy wiemy, niewolnicy muszą odpracować swe winy wobec demonów. Zadość uczynić im. Lecz nie mają prawa sprzeciwiać się naszej woli i występować przeciwko nam. W takiej sytuacji nie pozostaje nam nic innego jak skazać ich na śmierć.

Córa Ognia tom 1. Słoneczne Miasto. (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz