10.12 ~*~ Kolacja? Razem? Romantycznie?

249 35 39
                                    

Rano nastało szybciej, niż się którykolwiek z nich spodziewał, bo o ósmej. Telefon Tae-hyunga się rozdzwonił, ale nim zdążył odebrać, zamilkł.

Nerwowo spojrzał na wyświetlacz zapuchniętymi od snu oczami, ale ponieważ dzwonił Bo-gum, warknął tylko i rzucił telefon z powrotem na szafkę.

— Kto to? — zapytał wybudzony ze snu JK.

— Bo-gum, nie będę oddzwaniał. Harowałem na jarmarku cały tydzień, nie pójdę tam dzisiaj za żadne skarby — wymamrotał w odpowiedzi Tae-hyung i wtulił się znów w plecy JK'a.

Ten odwrócił się w pościeli i wziął go w objęcia. Wspominka o jarmarku skutecznie go wybudziła. Leżał więc obok i przyglądał się jego twarzy. Miał zamknięte oczy i wciąż wyglądał marnie. Blady i z sińcami pod oczami. Wciąż jednak był jego Tae.

Otworzył oczy, które uśmiechnęły się nikle.

— Gapisz się na mnie — zażartował. — Nie lubię, gdy tak robisz. To krępujące. Pewnie wyglądam jak pajac i mam poduszkę odbitą na twarzy.

JK się uśmiechnął i cmoknął go w usta.

— Ale ja lubię, nie zabronisz mi — odpowiedział przekornie. — Lubię cię w każdej postaci, nawet jako pajaca ze śladami po poduszce na policzku.

Chciał, żeby wszystko było jak dawniej. Pocałował go raz jeszcze i jeszcze, zgłębiając pocałunek, a następnie zaczął powoli całować po szyi.

Tae-hyung się spiął i zaparł rękami o jego klatkę piersiową.

— JK... źle się czuję.

JK oderwał usta od jego szyi i położył głowę z powrotem na poduszkę.

— Przepraszam. Po prostu jestem stęskniony — próbował wytłumaczyć, ale znajome zniecierpliwienie z wczoraj wypełniło jego myśli.

Chwilę leżeli, nie rozmawiając. Tae-hyung przymknął jeszcze na chwilę powieki.

— Tae, porozmawiajmy — poprosił JK.

Tae-hyung otworzył oczy i popatrzył na niego ze strachem.

— O czym?

— Coś cię trapi? — zapytał delikatnie JK. — Masz jakiś problem? Powiedz mi — poprosił.

Tae-hyung poprawił się nerwowo na poduszce.

— Naprawdę nie ma o czym — zapewnił.

Jego telefon znów się rozdzwonił. JK przewrócił oczami i położył się na wznak. Tae-hyung odebrał połączenie.

— Bo-gum? Co się dzieje? — zapytał zirytowany i chwilę słuchał odpowiedzi. — Dobrze, będę za pół godziny — powiedział i rozłączył rozmowę.

Na ekranie zdążył jeszcze zobaczyć powiadomienie z Instagrama: Park Ha-eun cię obserwuje. Szybko wygasił ekran i wstał pośpiesznie z łóżka. Wciągnął na siebie wczorajsze ubranie i skierował się do wyjścia.

JK pomaszerował za nim w samej bieliźnie. Nic się nie odzywał, tylko stał i patrzył, jak Tae-hyung wkłada buty. Kiedy się wyprostował, spojrzał mu w oczy.

— Źle się czułeś przed chwilą, a teraz pędzisz na jarmark? — zapytał z wyrzutem.

Tae-hyung uciekł wzrokiem i sięgnął po kurtkę na wieszak.

— Praca to nie seks, JK — wytłumaczył, choć słychać było w jego głosie szorstki ton. — Seo-joon złamał nogę. Poślizgnął się i przewrócił. Przed chwilą zabrała go karetka.

JK pokiwał głową.

— Rozumiem — powiedział wyrozumiale, ale gorzkim tonem i spojrzał gdzieś w bok, rozgoryczony. — Ale nie o to mi chodziło, a o ciebie. Martwię się.

Tae-hyung poprawił kurtkę na grzbiecie i spojrzał na niego ostatni raz.

— To się nie martw — powiedział szorstko. — Nie wiem, czy jutro będę mógł zajrzeć do herbaciarni w tej sytuacji.

JK spojrzał mu znów w oczy.

— I tak będę czekał — obiecał. — A może mógłbym zajrzeć dziś do ciebie na jarmark? Wiem, że twoi kumple mnie nie lubią, ale może znalazłbyś chociaż chwilę? Przyniosę ci coś do jedzenia. Nie zjadłeś śniadania.

Tae-hyung znów się zmieszał i zaczął owijać nerwowo szalikiem.

— Kupię sobie coś, daj spokój. I nie gadaj bzdur, wcale nie jest tak, że cię nie lubią.

JK miał ochotę się roześmiać drwiąco, ale gorycz była silniejsza.

— A jutro? — zaczął dopytywać.

— Lepiej nie, jutro spodziewamy się wizyty profesora. Przepraszam — łgał jak z nut Tae-hyung.

Czuł się jak w potrzasku. Chciał już wyjść, żeby nie musieć ciągnąć tej rozmowy.

JK pokiwał głową twierdząco, ale ledwo powstrzymywał wybuch złości i rozpaczy.

Tae-hyung znów uciekł wzrokiem, skrępowany i skierował się do drzwi. JK złapał go za rękę w ostatniej chwili i odwrócił do siebie.

— Słuchaj, a może ty mnie już nie kochasz? — zapytał zdesperowany. Wszystko mu drżało ze strachu, ale musiał to zrobić. Musiał zapytać. — I może nie wiesz, jak to powiedzieć?

Tae-hyun nagle się ocknął.

— Że co? — zapytał z tak ogromnym niedowierzaniem, że aż przemieniło się w złość.

JK poczuł się osaczony. Wzruszył ramionami i uciekł spojrzeniem.

Tae-hyung podszedł do niego bliżej. Na twarzy miał wymalowany wyrzut.

— Kocham cię, JK. Coś ty wymyślił? — zapytał z oskarżeniem.

JK się speszył. Miał argumenty, ale nie chciał ich używać. To była ostateczność. Wiedział, że Tae-hyung odbierze to jako napaść i brak zaufania.

— Przepraszam — bąknął zmieszany. — To przez święta — próbował wytłumaczyć. — Wszyscy wokoło chodzą szczęśliwi, a my się nawet nie widujemy — dodał z żalem.

Tae-hyung objął jego twarz dłońmi i pocałował go w usta. Tak naprawdę czule.

— Nie przepraszaj, to ja przepraszam, że to tak wygląda, okej? — powiedział lekkim tonem — Obiecuję, że to nadrobimy, ale teraz muszę już iść — dodał.

JK pokiwał głową, że rozumie, choć wcale nie chciał rozumieć. Tae-hyung wyszedł z miną skazańca, a JK przypomniał sobie kalendarz. Mieli dziś razem pójść na romantyczną kolację, a okazało się, że nawet nie zjedli razem śniadania. 

🎄🌲🎄🌲🎄🌲🎄🌲

Oj, Tae... czy Ty nie rozumiesz...

Do jutra!

Sev.

Sev

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Say Yes || TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz