22.12 ~*~ Będziesz codziennie moim okienkiem z kalendarza?

344 37 107
                                    

Rano Tae-hyung otworzył oczy o pół godziny za późno. Powieki miał opuchnięte od łez, których nie umiał powstrzymać przez pół nocy, a głowa chciała mu pęknąć. Usiadł na łóżku i wyciągnął spod poduszki telefon.

— Bo-gum? Spóźnię się, zaspałem i boli mnie głowa — wytłumaczył, gdy tamten zgłosił się po drugiej stronie. Chwilę słuchał jego zmartwionego głosu i pytań, czy aby na pewno nie chce zostać w domu. — Nie, nie, przyjdę, tylko muszę zjeść śniadanie i zażyć jakąś tabletkę, łeb chce mi rozerwać. Potrzebuję jakąś godzinę.

Potem pożegnali się i Tae-hyung poczłapał do łazienki, mijając po drodze choinkę, którą wczoraj przywlókł ze sobą ze stoiska na jarmarku.

— Kompletnie nie wiem, po co mi ona — mruknął sam do siebie i wszedł do łazienki.

Obmył twarz, ubrał się, a następnie ruszył na spotkanie z lodówką oraz apteczką.

Kiedy zbierał się do wyjścia, ból głowy powoli odpuszczał, ale nie mógł znaleźć kluczy. Obmacał wszystkie kieszenie, zarówno te w kurtce, jak i te w spodniach, ale nigdzie ich nie było. Przypomniał sobie, że gdy wrócił wczoraj zmarznięty, głodny i wściekły na samego siebie, cisnął nimi o szafkę, a one... wpadły za nią.

Westchnął zirytowany. Miliony razy obiecywał sobie, że zabezpieczy szczelinę jakąś taśmą lub listwą, a w rezultacie nigdy tego nie zrobił. Niezadowolony, zabrał się za odsuwanie szafki. Była ciężka jak głaz z pustku i musiał rozebrać kurtkę, bo spocił się przy tym, jak mops.

Kiedy już dokonał niemożliwego, jego oczom ukazały się klucze, para starych jak świat rękawiczek, których szukał kiedyś jak opętany, ale też... przesyłka od JK'a.

— Boże, zapomniałem o niej — stęknął, a serce ścisnęło mu się boleśnie.

Chwilę patrzył na foliową kopertę z nazwą firmy kurierskiej i zastanawiał się, czy w ogóle ją otwierać.

— Już zapewne nieaktualna, więc może lepiej nie? — podał w wątpliwość i odłożył ją na blat szafki. — Poza tym nie mam już czasu, jestem spóźniony.

Przysunął więc byle jak szafkę z powrotem do ściany, żeby mógł wyjść z pokoju, ale gdy zamykał drzwi na klucz, ciekawość nie dała za wygraną. Zawrócił.

— Trudno, spóźnię się kolejne pół godziny — mruknął i drżącymi palcami rozrywał już folię, siedząc z powrotem na łóżku.

Potem kolejnych kilka chwil patrzył na kalendarz adwentowy jak zaczarowany. Był ręcznie wykonany z ładnego kolorowego kartonu w ośnieżone choinki, a okienka miały cyferki napisane charakterem pisma JK'a.

Poczuł zawód, ale nie swój własny.

Jego.

Zawiódł go.

Znów.

Tak, jak wtedy latem.

Wiedział to już na sam widok kalendarza, a gdy zaczął otwierać kolejno okienka i łzy zaczęły mu kapać na sweter, wiedział, że popełnił kolejny najgorszy błąd w życiu.

Te wszystkie stracone dni widział oczami wyobraźni, jak JK planuje skrupulatnie, a on nie raczył nawet otworzyć przesyłki.

— Ależ ja byłem znów głupi — powiedział zirytowany sam na siebie. — Zupełnie jak z nią! Wszystko jej poświęciłem, a ona ma mnie gdzieś!

Nie myśląc wiele, znów zadzwonił do Bo-guma.

— Nie przyjdę dziś, przepraszam, jestem chory — skłamał, choć pociąganie nosem pomogło mu w byciu wiarygodnym, a następnie zabierając ze sobą kalendarz, wyszedł z pokoju.

Say Yes || TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz