JK otworzył rano oczy i pierwsze co zobaczył, to drewniany sufit poddasza. Poczuł gorąco i jak dres przykleił mu się do ciała. Tae-hyung spał obok z czołem przytkniętym do jego ramienia, ale to nie on grzał jak piec. Powietrze jakby zgęstniało i stało się suche jak popiół. Nie rozumiał, co się dzieje. Poruszył się i Tae-hyung podniósł opuchniętą twarz z poduszki.
— Dzień dobry? — zapytał, uśmiechając się z zamkniętymi oczami. — Już rano? — dodał, jakby jasność pomieszczenia go nie oślepiała i z tego powodu miał zamknięte oczy.
— Czemu tu jest tak gorąco? — zaskrzypiał JK.
Gardło miał suche jak papier. Ścierny.
— Temperatura musiała spaść w nocy mocno poniżej zera i piec mocniej przygrzał, a teraz pewnie znów jest koło zera na zewnątrz i stąd to gorąco — wytłumaczył i opadł z powrotem na poduszkę. — Termoizolacja to nie zawsze dobre rozwiązanie, ale uwierz mi, nie chciałbyś tu spać, gdy dach był stary. Czasem miałem wrażenie, że nos przymarza mi do poduszki.
JK usiadł na materacu i przetarł oczy. W pokoju było jasno jak nigdy. Spojrzał w stronę okna po drugiej stronie poddasza, bo to obok nich było zasłonięte roletą.
— ŚNIEG! — wykrzyknął i zerwał się na równe nogi.
Przywalił głową w niski strop, zupełnie tak samo, gdy wszedł na to poddasze po raz pierwszy.
— Osszzzz kuurrrwwww — jęknął i rozmasowując obolałe miejsce, podbiegł do okna.
Uklęknął przy nim. Śnieg przykrył wszystko wokoło grubą pierzyną. Za plecami poczuł Tae-hyunga, jak pochyla się nad jego ramieniem do szyby.
— Tak czułem, że spadnie — powiedział z przekonaniem i uśmiechnął się szeroko.
Popchnął JK'a na swój materac, a sam znów przebiegł przez poddasze, dudniąc piętami o drewnianą podłogę.
— Kto ostatni ten fujara! — krzyknął i zbiegł po schodach.
JK zarechotał i stanął do walki o pierwsze miejsce. Niestety, gdy obaj znaleźli się na dole, sznurówki od butów mu się poplątały i stracił cenne sekundy.
Obaj wybiegli z domu dosłownie kilka minut później. W rozpiętych kurtkach, bez szalików i czapek. Śnieg zasypał podwórko i ciężko było się po nim poruszać.
— Wyjdźmy koło pustku, tam pewnie jest niesamowity widok — zaproponował JK.
Tae-hyung złapał go za rękę i pobiegli razem przez zaspy w stronę drugiego podwórka. Widok, gdy wyszli za bramę, a potem stanęli na rozebranej do połowy ścianie pustku, istotnie był niesamowity. Wszędzie tylko biel i szary skraj lasu na horyzoncie, ale też coś jeszcze... lisie łapki świeżo odbite na śniegu, prowadzące w tę i z powrotem oraz na około pustku. Tae-hyung się uśmiechnął.
— Skąd ona zawsze wie, że tu będziesz?
JK uścisną jego dłoń w swojej mocniej, patrząc w stronę lasu, jakby miał ją tam wypatrzeć.
— Pierwszy śnieg jest wyjątkowy.
Tae-hyung spojrzał na niego szybko.
— Pierwszy śnieg? Wyjątkowy? Dlaczego? — zapytał.
JK popatrzył na niego i sam się zastanowił.
— Pojęcia nie mam, ale Jeong-hee zawsze tak mówiła — odpowiedział zgodnie z prawdą. — Poczekasz? — zapytał.
Na twarzy Tae-hyunga wymalowało się zaskoczenie.
— Na co?
— Poczekasz? — zapytał dobitniej JK, ale jego oczy uśmiechały się przekornie.
CZYTASZ
Say Yes || Taekook
FanficOpowieść świąteczna będąca kontynuacją Countryside heart. Tae-hyung jest studentem ostatniego roku na Uniwersytecie Rolniczym w Busan. Według tradycji prowadzi wraz z kolegami stoisko z choinkami na jarmarku świątecznym. Jk pracuje w kancelarii ojc...