W pokoju było ciepło. Zbyt ciepło. Tae-hyung czuł, jak pot spływa mu po plecach od ładnych kilkunastu minut, a żołądek po raz kolejny wywraca się na lewą stronę, gdy na stole pojawiły się tteokbokki. Ostre jak żyletki i niezjadliwe dla jego żołądka, tylko czekały, żeby zaatakować. W telewizji leciały wiadomości. Była godzina dwudziesta.
Tae-hyung przyszedł na kolację, ale wcale nie był głodny.
— Proszę, nakładaj sobie, śmiało — powiedziała mama, a Ha-eun puściła mu ukradkiem oczko z naprzeciwka.
Tae-hyung uśmiechnął się krzywo.
— Dziękuję — bąknął i złapał za miskę z kluskami ryżowymi w sosie, który lada chwila miał sprawić, że zejdzie do czeluści piekła.
— Słuchaj, a ten dom na wsi, który masz po dziadku. Kto się nim opiekuje, gdy mieszkasz tu w mieście? — zapytała mama.
— Nikt — odpowiedział grzecznie Tae-hyung, wciąż trzymając miskę z tteokbokki w dłoni. Był zadowolony z każdej sekundy, która dzieliła go od pożaru żołądka. — Stoi pusty.
— Nie myślałeś o sprzedaży? — zapytał tata.
Tae-hyung otworzył szeroko oczy.
— Nieee — zaprzeczył. — To mój dom rodzinny, nigdy bym tego nie zrobił.
Tata pokiwał głową, że rozumie.
— No to może potrzebujesz kogoś do opieki? — zadał kolejne pytanie. — Taki dom wymaga sporo pracy — zawyrokował. Jakbyś chciał, to mógłbym od czasu do czasu tam zajrzeć. Zrobić to i owo.
Tae-hyung poczuł się dziwnie osaczony. Uciekł wzrokiem do jedzenia. A żołądek już go zaczął boleć, choć jeszcze nic nie zjadł.
— Nie, dziękuję, radzę sobie. Dziadek mnie wszystkiego nauczył — odmówił grzecznie, ale czuł dyskomfort.
Ta rozmowa była nie na miejscu i wszyscy w pokoju to wiedzieli. Ha-eun jakby mogła, to schowałaby się pod stół. Widział to bardzo wyraźnie.
Na domiar złego na ekran telewizora wjechała relacja o tym, jak premier uczestniczy w wiecu świątecznym w Seulu. Wydarzenie odbywało się w przepięknej scenerii Parku Świateł.
Tae-hyung zaniemówił.
Pokazali premiera z bliska, a obok stał... JK. Ubrany w ładny garnitur i białą koszulę, z włosami zaczesanymi na bok wyglądał powalająco. W światłach reflektorów, tam, gdzie zawsze należał. Serce Tae-hyungowi wywinęło koziołka. Teraz już rozumiał, dlaczego nie mógł go znaleźć. Wyjechał razem z ojcem. Był z niego dumny, że w końcu dał się przekonać. Wiele razy o tym rozmawiali, ale JK był uparty jak osioł.
— Czy to syn naszego eleganckiego premiera? Ten obok? — zapytał tata, wskazując na ekran skinieniem głowy, gdy premier przemawiał na mównicy.
Tae-hyung z trudem oderwał oczy od ekranu i spojrzał na mężczyznę w średnim wieku, ubranego w szary sweter i z łysiejącym czołem. Nijak się miał do „eleganckiego premiera", a mimo to w jego głosie słychać było jadowity ton. A może właśnie dlatego było to słychać?
— Tak, ma na imię Jeong-guk — odpowiedział bez zawahania.
Tata przerwał jedzenie i spojrzał na niego zaskoczony.
— Interesujesz się polityką? Podoba ci się, jak rządzi nasz elegancki premier? A może jego syn? — zadrwił szyderczo.
Tae-hyung miał wrażanie, że dostał w twarz.
— Nie. Nie bardzo — bąknął. — Polityka nie jest dla mnie — dodał zmieszany, nie wspominając o JK'u.
— To skąd wiesz, że to on? Ten jego syn? I znasz jego imię? — dopytywał tata i znów zabrał się za jedzenie.
CZYTASZ
Say Yes || Taekook
FanfictionOpowieść świąteczna będąca kontynuacją Countryside heart. Tae-hyung jest studentem ostatniego roku na Uniwersytecie Rolniczym w Busan. Według tradycji prowadzi wraz z kolegami stoisko z choinkami na jarmarku świątecznym. Jk pracuje w kancelarii ojc...