3. Rzeź w Halloween

111 42 20
                                    

Jest Halloween.

Więc się bawmy.

Jeszcze nie wiedzą, że ja to zagrożenie.

Jeszcze nie wiedzą jaki ten dzień będzie straszny.

Wchodzę na imprezę z torbą.

W niej jest maczeta.

Nie zamierzam już się cofnąć.

Nienawiść mnie zalewa.

W ten dzień chcę zabić.

Chcę mieć jak najwięcej ofiar.

Chcę krwią kreślić napis.

Więc mi ją oddaj.

Chyba udziela mi się mroczny klimat.

Wycinam w głowie ofiary jakby w dyni.

Potem powiedzą, że ja to ten dziwak.

Są tacy zwykli.

Ja jestem artystą.

Rysuję sztukę nożem.

Charakteryzuję się precyzją.

Potem będzie dużo spojrzeń.

Potem będą zdjęcia.

Będą podziwiać tę sztukę.

Ja zaglądam tylko do wnętrza.

Wszelkie dobro zduszę.

Szukają mnie już w całym kraju.

Nazywają mordercą.

Nie chcą dawać nagród.

A przecież malowałem to z taką boleścią.

Nie doceniają tej sztuki.

Bo jest złem.

A przecież tak kusi.

Choć płynie przy niej tyle łez.

Znów słyszę to błaganie.

Zamykam je kneblem.

Potem tnę żelazem.

Potem poczuję się tym zbiegiem

Dwa kroki od śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz