Dziewczyna wyjęła kluczyk i otworzyła dom. Weszła do środka, nawet nie zamknęła drzwi. Zrobiłem to za nią. Zaczęła biec na górę. Wiedziałem do czego zmierza i spodziewałem się, co może się wydarzyć. Weszła do naszej starej sypialni, gdzie zobaczyliśmy Łucję śpiącą z Kookiem. Biedna, ciężko jej było zasnąć. Nie, Yoongi, zdradziła cię, nie myśl tak.
Nie spodziewałem się jednak aż takiej reakcji Wiki.
W: Wstawaj, szmato, coś ty zrobiła.- złapała ją za kołnierz bluzki i szarpnęła tak, że Łucja spadła z łóżka.- Zachciało ci się mojego męża całować? Nie mogłaś mi powiedzieć, że do ciebie zarywa, tylko wolałaś zdradzić Yoongiego, tak?- szarpała ją. Wyglądało to tak jakby ósmoklasista znęcał się nad czwartoklasistą. Bolał mnie ten widok. Nie powinna tak nią pomiatać, bez przesady, ja Jimina tylko uderzyłem. Aż obudził się Jungkook. Wtedy Wika zaczęła ją tak szarpać, że rozerwała jej bluzkę.
JK: Zostaw ją, przecież to Jimin ją adorował, ona nic nie zrobiła, tak? Zrobisz jej krzywdę.- próbował się do niej dostać, ale ona podniosła moją dziewczynę i podeszła z nią do szafy. Trzasnęła nią o drzwi. Ta zawiesiła na mnie błagalny wzrok, ale ja nie potrafiłem nic zrobić. Stałem jak sparaliżowany, nie wiedziałem co się dzieje. A zawsze myślałem, że to niemożliwe w takiej sytuacji stracić kontrolę nad własnym ciałem.- Wiktoria, uspokój się
W: Czego jeszcze chcesz? Oddać ci go?! Proszę bardzo! I tak woli ciebie nie mnie.- popchnęła ją na drzwi do łazienki, które były lekko uchylone, więc się wywróciła i uderzyła głową o klamkę, a potem o umywalkę i o podłogę. Jungkook do niej podbiegł. Ja dalej stałem w miejscu.
JK: Łucja?- poklepał ją po policzku. O nie.- Łucja! Wstawaj, kochanie, proszę cię, otwórz oczy.- głaskał ją po głowie, a ja zauważyłem kałużę krwi pod jej głową.- Zadowolona z siebie jesteś?!- wrzasnął Jeon, a dziewczyna zakryła usta dłońmi. Zgromiłem ją wzrokiem i na całe szczęście to zauważyła. Przesadziła ostro. To należało się Parkowi nie jej.- Yoongi, dzwoń po karetkę!- wyciągnąłem telefon i wybrałem numer. Bez żadnych oporów. Byłem na nią zły, tak, ale za żadne skarby nie chciałem, żeby umierała.
Podałem odpowiednie miejsce, a kobieta mówiła Jungkookowi co ma robić. Ja uchyliłem okno, bo zrobiło mi się duszno. W pewnym momencie do pokoju wszedł Seokjin.
J: Co tu się, do cholery, dzieje?- rozejrzał się po nas spanikowany.- Łucja!- podbiegł do niej.
?: Ktoś przyszedł? Czy zagraża on waszemu bezpieczeństwu?- odgłos wydobył się z telefonu.
JK: Nie, to nasz przyjaciel, nic nam nie zrobi. Niech ci się Wika pochwali.- Seokjin zmierzył ja wzrokiem, a ja mniej więcej doszedłem do siebie. Podszedłem do dziewczyny.
Ja: Rozumiem nerwy, ale bez przesady. Sam uderzyłem Jimina, racja, ale nie próbowałem go zabić. Ciesz się, że nie wezwałem policji.- ostatnie zdanie wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
W końcu po jakimś czasie przyjechali ratownicy. Wbili jej wenflon, opatrzyli głowę, położyli na nosze i znieśli do karetki. Ja, jak zaczarowany szedłem za nimi.
Ja: Jestem jej mężem, chcę jechać z wami.- pozwolili mi wejść do karetki, a tam podłączyli ją do kroplówki. Na szczęście puls miała i w miarę oddychała. Chwyciłem ją za rękę. Mimo wszystko nie mogłem jej zostawić. Kiedy dojechaliśmy do szpitala i nie pozwolili mi iść na salę badań, moje emocje puściły i zacząłem płakać. To wszystko nie tak miało się potoczyć. Wika miała się na spokojnie dowiedzieć, ewentualnie nakrzyczeć, ale nie na nią napadać. Zadzwoniłem do mamy.
Ja: M-mamo...- załkałem.- Proszę, przyjedź do mojego domu... M-masz klucz prawda?- pociągnąłem nosem.
Ma: Tak, ale co się stało, kochanie? Jest prawie piąta nad ranem.- słyszałem jak grzebie w szufladzie.
Ja: Chcę, żebyś przypilnowała dzieci, nie wrócę już do rana do domu. Jestem w szpitalu. Łucja jest na sali tomograficznej. Wszystko ci potem wytłumaczę, tylko proszę, jedź do nich. Minha nie śpi, bo obudziłem ją na chwilę. Nie mów im nic.- lekarz wyszedł z sali.- Muszę kończyć, mamo, dziękuję.- rozłączyłem się i wstałem. Co z nią, doktorze?
L: Najprawdopodobniej miała wstrząśnienie mózgu. Zszyliśmy rany, teraz czekamy aż badanie dobiegnie końca, mamy nadzieję, że nie zrobi się krwiak. Więcej powiem, kiedy przeanalizujemy wyniki badania.- pokiwałem głową, a on odszedł.
Kilkanaście minut później wywieźli ją z gabinetu i położyli na sali. Poszedłem razem z nią i usiadłem obok niej. Trzymałem ją za rękę, co chwila ocierając łzy z twarzy. W końcu zaczęła się kręcić. Osuszyłem wtedy całą twarz, nie chciałem, żeby widziała, że płaczę. Przewróciła głowę w ciemniejszą stronę pokoju i wtedy zobaczyłem, że miała je ścięte. Przez stres nie zauważyłem, czy to możliwe?
Widząc jak krzywi się na światło wstałem i zasłoniłem rolety w oknie. Wróciłem do niej i znów chwyciłem ją za rękę. Nie chciałem jej puszczać. Nawet po tym, co zrobiła. Po prostu nie mogłem.
Ja: Już dobrze, kochanie, jestem tutaj. Co pamiętasz?- gładziłem kciukiem wierzch jej dłoni, a ona tylko stęknęła. Po chwili jednak odpowiedziała.
Ł: Wiem, że... Wika mnie popchnęła i dalej nic nie pamiętam. Yoongi?- położyła sobie dłoń na głowę, ponownie stękając.
Ja: Tak, skarbie?
Ł: Dlaczego tutaj jesteś? I dlaczego tak do mnie mówisz?- spojrzała na mnie, ale jej wzrok był nieobecny. Jeju, mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Ja: Choćbyśmy byli najbardziej skłóconymi ludźmi na świecie, nigdy cię nie zostawię, rozumiesz? Kocham cię najbardziej pod słońcem i choćby walił się świat, czy coś innego się stało, nie pozwolę, by stała ci się jakakolwiek krzywda. Obiecuję ci, że to ostatni raz kiedy jesteś w szpitalu z jakiegokolwiek powodu. Przysięgam, że przeze mnie nie uronisz już ani jednej łzy. Będę chronić twoje chore serduszko zawsze, cokolwiek by nie stanęło mi na drodze. Będę cię kochać nawet zza grobu, obiecuję ci to. Przepraszam, że nie zareagowałem, ale czułem się jak w jakiejś pułapce, nie mogłem nic zrobić ochronić cię.
Ł: Yoongi, stop. Też cię kocham i też zrobię dla ciebie zawsze wszystko o każdej porze dnia i nocy, ale dlaczego? Zdradziłam cię.
Ja: Mam to gdzieś już. Wybaczę ci, bolało mnie jak się zachowujesz, jak płaczesz, a dobiło to, że wyciągnęłaś Jungkooka od Mili. Bardzo cię potrzebuję, pogadamy, porozmawiamy i wszystko sobie wyjaśnimy. Co prawda ciężko będzie zapomnieć, ale się postaram. A teraz odpoczywaj, skarbie, a ja idę zawołać lekarzy.