JUNGKOOK
J: Co ty sobie myślisz? Widzisz co zrobiłaś?!- wrzasnął na nią, kiedy siedzieliśmy już w salonie, a tamci pojechali do szpitala. Wtedy ze swoich pokoi wyszli Namjoon i Jimin. Ten drugi miał spuchniętą połowę twarzy. Min nieźle mu przyłożył.
RM: Co tu się dzieje?- podszedł do nas.- Jungkook, czemu jesteś we krwi?
JK: Łucja pojechała do szpitala. Miała rozciętą głowę chyba w dwóch miejscach. Wiki ją pobiła.
RM: Słucham? Wika, co ty zrobiłaś?- spojrzał na nią, a ona, płacząc, pokręciła głową i spojrzała na Jimina.
W: Zawiodłam się na tobie... Jimin, chcę rozwodu. Wolisz ją, proszę bardzo, ale najpierw zabierz ją Yoongiemu. To nie będzie takie proste. On będzie o nią walczył. Ja nie mam po co zostać. Z rana pójdę złożyć wniosek.- potem spojrzała na Namjoona.- Tak, wiem, że źle zrobiłam. Ale było najpierw myśleć, a potem robić.
JK: To samo tyczy się ciebie, Wika. Prawie ją zabiłaś.
JM: Wika... nie. Powiedziałem, że ciebie też kocham. Jak to się odbije na Leo? Pomyśl trochę, proszę. Nie podejmuj pochopnych decyzji.
W: Jakich? Zdradziłeś mnie, idioto!- wstała i do niego podeszła.- Wiesz jak to jest? Zdradziłeś mnie z moją własną kuzynką.
Oni się dalej kłócili, a wtedy zadzwonił do mnie telefon. Yoongi.
Ja: Ej, dobra, cicho! Są wieści.- odebrałem i wziąłem na głośnomówiący.- Cześć, co tam? Wszystko dobrze?
S: Zostanę z nią w szpitalu, miała wstrząs mózgu, obserwują czy nie zrobił się jakiś krwiak. Póki co boli ją głowa i jej niedobrze. Mógłbyś przywieść jej rzeczy?
Ja: Jasne, tylko jak ja się dostanę do domu?- podniosłem się, a Namjoon razem ze mną. Spojrzałem na niego ze zmarszczonymi brwiami.
RM: Jadę z tobą.- szepnął i kiwnął głową w stronę drzwi wyjściowych.
S: Moja mama jest w domu, pilnuje dzieci, Leo też jest. Zadzwoń do niej i powiedz jej, że przyjedziesz.- wtedy rozległ się jakiś dziwny kaszel.- Dobra, ja idę do Łucji, zwymiotowała. Dziękuję, Jungkook.- rozłączył się, a wtedy z pokoju wyszedł Hoseok.
JH: Co tu się dzieje?- ziewnął i przetarł oczy, a ja prychnąłem śmiechem. Cały absurd tej sytuacji mnie przerażał.
RM: Stary, przespałeś całą akcję, Trzy godziny.- zaśmiał się, po czym wyszliśmy.
YOONGI
L: Hospitalizacja potrwa jeszcze tydzień, później ją zwolnimy, jeśli będzie wszystko dobrze. Wykonamy szereg badań, by upewnić się, że wszystko jest tak, jak być powinno. A wymioty to normalny skutek uboczny.
Ja: Dobrze, dziękuję panu.- wyszedł z sali, a na jego miejsce weszli Jungkook, Namjoon i... Yuhyun?- Co on tu robi?- spytałem, gdy się do mnie przytulił. Spojrzałem na Łusię, dalej spała.
JK: Chciał przyjechać, to co miałem zrobić?- wzruszył ramionami, a ja westchnąłem, wywracając oczami.
Ja: Synu, poczekaj tu, pilnuj mamy, dobrze?- spojrzałem na niego, a on zmarszczył brwi.
Y: Nie chcesz mnie tu?- ścisnął moją pierś jeszcze mocniej.
Ja: Nie, w żadnym wypadku, tylko muszę z wujkami porozmawiać.- pocałowałem go w czubek głowy.
JK: Jak ty to robisz, że twój nastoletni syn daje ci się przytulać i całować i sam po to przychodzi? I jak to działa, że sam robi to bezuczuciowy kiedyś Yoongi?
Ja: To zasługa wychowania. Czyli w większej mierze Łucji. Yuhyun, ale ty wiesz, że masz szkołę za trzy godziny? Kto zaprowadzi Hazel?
Y: To babcia nie może? Od razu pójdzie z Noem na spacer. Później pojadę autobusem i poproszę Minhę, żeby wzięła mój plecak. Przecież chodzimy do tego samego liceum.- mruknął i usiadł obok mamy.
RM: Dobra, Yoongi, później powiesz co z wyjazdem, teraz mów o szczegółach.
Y: Jakim wyjazdem?- podniósł na mnie wzrok, wykrzywiając twarz.
Ja: O tym mówiłem. Synu, nie słuchaj, proszę. Chodźcie na korytarz.- wyszliśmy z sali, a ja upewniłem się, że młody nie podsłuchuje. Opowiedziałem chłopakom co i jak i kiedy może wyjdziemy.- A na ten wyjazd nie jadę, wybaczę jej to, bardziej to się przyda Wice. Właśnie, co z nimi?
JK: Wika wnosi o rozwód. Ciekawe co będzie z Leo, tak się o niego starali.- mruknął, a ja spuściłem głowę. Wiem, że sam nad tym myślałem przez krótką chwilę, ale jakoś z drugiej strony mi szkoda Jimina. Nie, nie, nie, nie jest mi go szkoda zdradził ją.
Ja: Może jeszcze zmieni zdanie. Mówiliście Yu dlaczego tutaj leży?- spojrzałem na żonę, która zaczęła się przebudzać.
RM: Powiedzieliśmy, że się wywróciła i uderzyła w głowę.
Ja: Dobra, dzięki.- usiadłem na krześle, a w pewnym momencie przysiedli się chłopacy. Patrzyli na mnie dziwnie.- Co?
RM: Hyung... Myślę, że to czas, żebyście bliźniakom powiedzieli prawdę. Yuhyun się pytał dlaczego nie jest do ciebie podobny.- zniżył głos. Spojrzałem na niego wielkimi oczami.- Nic nie odpowiedzieliśmy, tylko że nie wiemy.
Ja: Nie będę mu o tym teraz gadać, jak Łucja leży w szpitalu.
JK: Ale zróbcie to zanim wybuchnie afera. Zaraz młoda się zacznie domyślać, oni już nie mają pięciu lat, nie są głupi.
Ja: Boję się, że będą na mnie inaczej patrzeć.- spuściłem głowę, a chłopaki westchnęli.
RM: Jeśli dobrze to załatwicie i, nie wiem, zaprosicie psychologa, czy coś, może nie będzie tak źle. Coś wymyślicie we dwójkę.