ŁUCJA
Ja: Yu, kochanie, możemy porozmawiać?- podeszłam do niego, kiedy oglądał serial w salonie, a on spojrzał na mnie i pokiwał głową. Poszliśmy do jego pokoju. Ja usiadłam na jego krześle, a on na łóżku.- Yuhyun... Tata bardzo się martwi, że... um... nie wiem jak to ująć, żebyś dobrze to zrozumiał. Boi się po prostu, że zniszczył to, co było między wami.
Y: Mamo, ale co ja mam zrobić? Okłamywaliście mnie przez pieprzone czternaście lat, a ja myślałem, że to naprawdę mój tata. Zaraz się okaże, że ten gwałt to ściema i jestem adoptowany.- mruknął, odwracając wzrok, a mi łzy zebrały się w oczach. Takich słów po własnym dziecku się nie spodziewałam. Wstałam i odwróciłam się, żeby ukryć płacz. Po chwili musiał na mnie spojrzeć.- Mamo? Mamo, przepraszam, wiesz, że nie miałem tego na myśli. Nie płacz, proszę cię.
Ja: Dobrze, już. Synku, ja i tata staraliśmy się to przekazać najlepiej jak się dało. To, że... jesteście tutaj w taki sposób jaki jesteście, to w żadnym stopniu nie jest wina taty. Chciał mnie uratować ale prawie go wtedy postrzelili. I teraz, może to zabrzmi idiotycznie, cieszymy się, że tego nie zrobił. Mamy was. Logiczne, że inaczej też mielibyśmy dzieci, ale nie byłyby takie same. Nie mówiliśmy wam wcześniej, bo byście nie rozumieli, a teraz uznaliśmy to za dobry moment. Yu, spójrz na mnie.- zrobił to, o co go poprosiłam, a ja przysiadłam na brzegu jego łóżka.- Tata cię kocha. Walczył o ciebie. Nie pamiętacie tego, ale byliście porwani. Tata dniami i nocami was szukał, uciekał z prób, wykańczał się do nieprzytomności byle tylko was znaleźć. Byle znaleźć swoje dzieci. Jak zrobiliśmy test i wyszedł pozytywny, byliśmy wtedy w hotelu. Tata wyleciał na korytarz i zaczął się drzeć, że mają traktować was jak jego dzieci i wymachiwał testem w każdą możliwą stronę. Biegał za wami, opiekował się wami, aż ja byłam pod wrażeniem. Naprawdę, nie skreślaj go.
Zapadła cisza. Chłopak leżał wgapiony w sufit, a ja patrzyłam na swoje dłonie, obracając obrączkę na palcu. Siedzieliśmy tak z dobre kilka minut, a ja wtedy stwierdziłam, że dam mu czas na przemyślenie.
Ja: Masz jeszcze tą starą bluzę co miałeś w podstawówce? Ciocia chciała ostatnio pożyczyć dla Antka, chyba już jej nie nosisz.- podniosłam się, ocierając ręce.
Y: Tak, mam ją w szafie, zaraz ją wyjmę.- przetarł twarz dłońmi i rozciągnął się na łóżku. Ja się uśmiechnęłam i pokręciłam głową.
Ja: Spokojnie ja ją sobie znajdę.- podeszłam do szafy, a chłopak jakoś zaczął się dziwnie nerwowo zachowywać. Wtedy wiedziałam, że coś ukrywa.
Y: Nie, mamo, napr...- otworzyłam skrzydło szafy, podniosłam ubrania, które, jak się domyślam, specjalnie zrzucił z wieszaka i zobaczyłam puszki piwa i praktycznie pustą butelkę po wódce. Ręce zaczęły mi się trząść, a serce walić jak młot. Nie wierzę w to... Wzięłam wszystko, co znalazłam w szafie, wyszłam z pokoju, postawiłam na stole w kuchni i usiadłam w salonie. Za piętnaście minut ma wrócić Yoongi. Chłopak przybiegł za mną.- Mamo, błagam nie mów tacie.
Ja: Przecież to nie twój tata, sam tak powiedziałeś. Idź do siebie, zaraz przyjdzie, to pogadamy. Pomyślimy co z tobą zrobić. Ale na razie idź.- on tylko kopnął gumową piłkę Noego i poszedł do siebie.
Jakiś czas później faktycznie Yoongi, Noe i Hazel wrócili od mamy chłopaka. Pobiegli od razu do swojego pokoju, a on podszedł do mnie i mnie pocałował. Spojrzał na mnie dziwnie i zaczął pociągać nosem.
S: Cześć, skarbie. Piłaś? Pusta butelka stoi w kuchni. I po co nam tyle piw?- usiadł obok mnie, chwycił moje dłonie i spojrzał mi w oczy.- Płakałaś? Co się stało?
Ja: Płakałam, ale to z innego powodu, Yuhyun powiedział po prostu o gwałcie parę słów za dużo. I nie, nie piłam. O to wszystko co stoi w kuchni pytaj syna.- przetarłam twarz dłońmi, a Yoongi patrzył na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy.
S: Ż-że co? Jak syna? To wszystko jest Yuhyuna?- na rozwianie jego wątpliwości pokiwałam głową.
Ja: Znalazłam w szafie jak chciałam wyjąć tą bluzę, co ostatnio Oliwia pytała. Jestem załamana, naprawdę. Co my złego zrobiliśmy?- spojrzałam na niego, a w oczach znów pojawiły mi się łzy.
S: Nie wiem, skarbie, naprawdę nie wiem.- objął mnie, a ja schowałam się w jego ramionach. Poczułam się dobrze, bezpiecznie, tak jak kiedyś. Chciałam tu zostać, ale nie mogłam. Moje dziecko potrzebowało pomocy.- Co chcesz z nim zrobić?- pocałował mnie w czubek głowy, cały czas głaszcząc mnie po plecach.
Ja: Nie mam pojęcia. Nie znam się totalnie na takich rzeczach.
S: Przecież uczyłaś się psychologii.- szepnął, a ja tylko wzruszyłam ramionami, przytulając jego ramiona, które mnie obejmowały, do swojej klatki piersiowej.
Ja: Sama, więc mało mi to dało. Nie mam zupełnie pomysłu co zrobić.- wtedy coś mi przyszło do głowy.- Myślisz, że...- spojrzałam w jego oczy, próbując w tych swoich pokazać strach.- Chłopacy Kimów...
S: Nie, to nie możliwe. Nie wierzę w to. Tak samo jak w to, że to wszystko wypił Yuhyun.- pokręcił głową, a ja poprawiłam się, podsuwając się na nim wyżej.
Ja: Może nie pił sam, wątpię w to. Zadzwońmy do nich. Albo niech tu z nimi przyjdą. Nie chcę, żeby przez telefon wyszło tak, że ich oskarżamy o upijanie go. Jestem bardziej zdania, że to Yuhyun przekonał ich.
S: Dobrze, kochanie, zaraz zadzwonię. Tylko, proszę cię, nie płacz. Nie chcę tego widzieć.- scałował moją łzę z policzka, a potem sięgnął po telefon. Wybrał numer do lidera.- No, cześć, stary, słuchaj, jest taka sytuacja, moglibyście z Seokjinem i chłopakami przyjść tutaj jeszcze dzisiaj?
RM: Jasne, a z chłopakami to znaczy z młodymi czy ze wszystkimi?- usłyszałam za nim cmoknięcie i wesoły szept Seokjina. Żal mi było, że za jakiś czas zepsujemy im atmosferę w domu.
S: Nie, wy we czwórkę. Musimy z wami pogadać. Za ile będziecie?
RM: Jak się chłopaki szybko ogarną to za jakieś piętnaście, do dwudziestu minut. Ale wszystko w porządku?
S: Po prostu przyjedźcie, dobrze? Będziemy z Łucją i Yuhyunem czekać.- rozłączył się, odłożył telefon na stolik kawowy i ułożył mnie na swoich kolanach.- Kochanie, nie łam się, na pewno coś wymyślimy, nie zostawimy ich tak.
Ja: A jak ktoś ich widział publicznie pijących? Przecież będziecie mieli przerąbane. Min Yoongi, Kim Namjoon i Kim Seokjin nie potrafią upilnować swoich nastoletnich dzieci. Przecież ludzie to wszystko nazywają patologią. Wiesz jak wam wszystko spadnie?
S: Łusia, mnie to już zaczyna mało obchodzić co się stanie z zespołem. Przecież zaraz mamy ostatnią trasę koncertową i potem kończymy karierę. Ludzie mogą sobie mówić, że na koniec się stoczyliśmy, ale to my znamy prawdę.
Ja: Czekaj, jak to ostatnia trasa? Hoseok mi mówił, że jeszcze przedłużacie na kilka lat.
S: A, bo mamy mały spór. Część z nich chce jeszcze przedłużyć pięć lat, ale ja bym chciał już skończyć, żeby mieć czas na was. Poza tym wiesz, że to ja tak naprawdę mam decydujący głos. Spojrzę umyślnie na dłonie podczas okrzyku i już po zespole.
Ja: Nie, to przecież najpierw cały zespół miał ustalić i dopiero ty przy fanach na to patrzysz. Nie rób z siebie takiego najważniejszego, Yoonie. Proszę, jeszcze nie kończcie. Wiecie ile serc złamiecie?
S: Kotku, z dnia na dzień nasz fandom rośnie, czyli złamiemy jeszcze więcej serc.- uśmiechnął się do mnie, a ja pokręciłam głową.
Ja: Proszę, przemyśl to jeszcze. Idę sobie nalać wina, bo na trzeźwo tego nie zdzierżę, też chcesz?