Weszliśmy do domu od razu słysząc żywą rozmowę. Uśmiechnęłam się w duchu na myśl, że za chwilę zobaczę swojego przyjaciela, którego dopadła sprawiedliwość. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. W końcu weszłam do salonu, żeby zobaczyć chłopaka siedzącego na kanapie.
Ja: Jimin!- od razu rzuciłam się w jego ramiona, a on przycisnął mnie do siebie.- Jak się czujesz? Nie jesteś głodny? Zrobić ci coś do jedzenia?
JM: Nie, Łucja, naprawdę jest wszystko dobrze. Jak... jak to się stało, że mnie wypuścili. Co zrobiliście? - usiedliśmy na kanapach, a wtedy przyszły dzieciaki.
S: Idźcie do swoich pokoi, dobrze? Ja i mama musimy porozmawiać z wujkiem na ważny temat i nie chcę, żebyście o tym słyszeli, zgoda? - na jego słowa dzieci udały się tam, gdzie Yoongi im kazał, a my skupiliśmy się na sobie.- Przejrzeliśmy zapisy z kamer i okazało się, że debile nie usunęli godzin. Na twoje szczęście, o tej godzinie byłeś z Taehyungiem w wytwórni, więc musieliśmy pobrać nagrania. Trochę nas to kosztowało...- wskazał na mnie głową, a Jimin zasłonił usta, w jego oczach pojawiły się łzy.- Ale już wszystko jest pod kontrolą, za tydzień idziemy do lekarza sprawdzić co i jak, a za dwa prawdopodobnie na zdjęcie szwów. Policjanci na początku powiedzieli, że filmik jest nie do przyjęcia, ale najechałem na nich i na tempo ich pracy w stosunku do was a innych zjebów i się udało. Potem do nas zadzwoniłeś, przyjechaliśmy i teraz rozmawiamy.
JM: W-wow... Łucja, tak strasznie mi przykro, że naraziłaś swoje życie przeze mnie. I dziękuję wam bardzo, że udało wam się mnie wyciągnąć.
Ja: Daj spokój, to nie twoja wina, że jakiś debil postanowił przebrać się za ciebie i gwałcić kobiety. Dobrze, że skończyło się tak, a nie inaczej. Teraz tylko musimy zrobić coś z Seokjinem i Hoseokiem. Przecież dałam im powód do podejrzeń, że to nie Jin, co oni z tym zrobili?
S: Prawdopodobnie nic. Jeszcze dzisiaj pojadę na posterunek i dowiem się, skarbie, dobrze?- pocałował mnie w skroń, na co pokiwałam głową.- Chcesz piwo?- spojrzał na Parka, a kiedy ten pokiwał głową, poszedł do kuchni po alkohol.
JM: Łucja, naprawdę cię przepraszam. Strasznie to wygląda?- skrzywił się, patrząc na zabandażowaną rękę.- Tak mi głupio.
Ja: To nie twoja wina, Jimin. Naprawdę. I już jest dużo lepiej, nie ma się czym martwić. Teraz najważniejsi są Hoseok, Seokjin i Jungkook.
JM: Jungkook? Co z nim?- akurat wtedy wrócił Yoongi. Usiadł obok mnie i podał chłopakowi butelkę.
Ja: Ktoś zepchnął go ze schodów, był w śpiączce. Ale spokojnie, byliśmy tam dzisiaj i już się obudził, mówił że oprócz małego bólu czuje się świetnie, więc o tyle dobrze. Trzeba się tylko dowiedzieć kto to zrobił. Mówiłam że te parę lat to tylko cisza przed burzą. Boję się, że w końcu zaatakują dzieci. Antek już był, kto następny? Mamy ich naprawdę dużo.
S: Spokojnie, do tego nie dopuścimy, tak? Już się za bardzo nakręcasz. Przejdzie mi i pojadę na policję, później z Namjoonem poszukamy czegoś dodatkowego na Seokjina. Jeden już mamy, więc dokończmy najpierw to, później zajmiemy się Hoseokiem. Poza tym mam wrażenie że argument, że dwójka z nich była niewinna będzie wystarczający, żeby wypuścić Hoseoka.
JM: Yoongi ma rację. Pojedziecie ze mną do Wiki, żeby jej wytłumaczyć całą sytuację? Wiem, że mi nie ufa.
Ja: No mi raczej też. Yoongi, zrobisz to?- spojrzałam na niego, a on pokiwał głową.- Dziękuję. A Yuhyun nie powinien być już w sklepie? Zmiana się zaczęła.
S: Dostał dzisiaj wolne. Przez to, że zaczęli tam pracować, podobno ruch zwiększył się kilkukrotnie - zaśmiał się, biorąc łyk piwa.
Ja: I dobrze im tak. Ja naprawdę nie wiem co się dzieje ostatnio. Mam nadzieję, że to koniec przygód. A jak nie to wyprowadzamy się do Polski. Babcia nas chętnie ugości.
S: Dobrze, kochanie - zaśmiał się, a ja wstałam i zaczęłam się bardziej ogarniać bo rano wyleciałam tak jak wstałam, przebrałam tylko piżamę na dresy i zjedliśmy śniadanie.
Dwie godziny później chłopcy mogli już prowadzić, więc pojechali do Wiki, a ja ogarnęłam dom, bo po ostatnich tygodniach, gdzie prawie nas tu nie było, dzieci nic nie zrobiły, był okropny bałagan. Z jedną ręką ciężko było, ale jakoś dałam radę. Nie mogłam narzekać. Tym bardziej, że to ja mogłam teraz znowu jechać na tą policję.
Potem poszłam wziąć szybki prysznic, po czym sprawdziłam pocztę. Rachunki, list ze studiów, dlaczego mnie wiecznie nie ma, jakby nie oglądali wiadomości, ulotki, reklamy i... jakiś inny list? Kto w tych czasach oprócz urzędów i innych takich pisze listy?
Otworzyłam kopertę, a zawartość mnie przeraziła. Zdjęcia Jungkooka ze szpitala, wypisane na nich dziwne słowa. Moje serce zaczęło znowu bić szybciej a w uszach rozległ się pisk. Wtedy usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu.
S: Jestem!- kiedy nic nie odpowiedziałam, odezwał się jeszcze raz.- Łucja?- nadal nic nie odpowiedziałam, byłam w zbyt dużym szoku. Skąd mogliby wziąć nasz adres? Sąsiedzi zostali zobowiązani do utrzymania tej informacji dla siebie.- Skarbie, jesteś tutaj? Pięknie posprzątałaś, nie boli cię ręka? Musiałaś się namęczyć.- poczułam jak po moim policzku spływa łza, akurat kiedy wszedł do salonu.- Łucja? Łucja, co się dzieje?- podszedł do mnie, od razu mnie obejmując, a później spojrzał na zawartość koperty.- O Boże...
Po raz kolejny w tym tygodniu się rozpłakałam. Już nie liczyłam który to był. Nie dawałam już rady, za dużo było tego wszystkiego.
Ja: Co my im takiego zrobiliśmy?- wyszeptałam, przenosząc wzrok na chłopaka.
S: Nie wiem, kochanie... Będziemy musieli znowu iść na komisariat. Wytwórnia już nic z tym nie zrobi. Nie wiem co tu się dzieje, ale nie podoba mi się to. W policji będą mieć nas dość, ale nie odpuszczę, póki się to nie skończy.
Ja: Myślę, że ktoś powinien być teraz z Jungkookiem. Jest słaby, dopiero wybudził się ze śpiączki - może pójdę tam i prześpię się kilka raz...
S: Nie ma opcji, że tam pojedziesz. Że w ogóle któraś z was tam pojedzie. To któryś z nas powinien jechać. Nie wiadomo czy to facet czy kobieta, to nie jest bezpieczne. A ty masz jeszcze goić rękę. Dlaczego ty zawsze musisz brać na siebie te najtrudniejsze zadania, co?- na chwilę otoczyła nas cisza, zastanawiałam się nad odpowiedzią.
Ja: Nie wiem... Kocham was wszystkich i mi na was zależy, chcę wiedzieć, że jesteście bezpieczni. Tylko proszę, żebyś to nie był ty, chcę, żebyś tu został, dobrze? Błagam cię.
S: Dobrze, zostanę tu, ale muszę poprosić któregoś z chłopaków. Tylko mam prośbę, wprowadźmy się na ten czas do dormu, okej? Dzieci będą bezpieczniejsze, my też. Będę spokojniejszy.
Ja: Dobrze. Dziękuję, Yoongi. Za wszystko.