Tyler
Siedzieliśmy na łóżku Josha wpatrzeni w siebie. Nasze miny były poważne. Moje oczy schły coraz bardziej. Cierpiałem, patrząc na moją zbliżającą się porażkę.
Gdy pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, w końcu mrugnąłem.- Ha, wygrałem! - ucieszył się czerwonowłosy i też w końcu zamrugał.
- To chore. Jak można tak długo nie mrugać? - było to śmieszne, ale zadziwiające, jak cały Josh - Wpisz sobie to w CV.
- Już wpisałem. Zaraz po grze na perkusji.
- Ostatni raz w to z tobą grałem. - zaśmiałem się i przetarłem oczy.
Szybko jednak moja mina posmutniała. Josh tak bardzo starał się zająć moje myśli, ale na dworze robiło się ciemno, a to w moim przypadku oznaczało wyrzuty sumienia i przemyślenia. Wręcz czułem na sobie wzrok blurryface'a. Mógłbym przysiąc, że cały czas patrzył się na mnie tak jak w szkolnej toalecie.
Byłem tu? W pokoju mojego przyjaciela. Przyjaciela? Znowu zrobiłem to samo. Zakochałem się. Jak mogłem? Jak mogłem to zrobić?Ale ty zdajesz sobie sprawę, że on cię nie kocha?
Niemal podskoczyłem na dźwięk jego głosu. On miał rację. Josh tylko się ze mną przyjaźni, a ja tylko wszystko spierdole jak zwykle. Lepiej już nic w tym kierunku nie robić...
ale z drugiej strony, wysyłał mi pewne sygnały. Jego mama mi powiedziała, że chyba mu się podobam. On prawie mnie pocałował!Zwyczajnie się tobą bawi.
- Tyler? - tym razem odezwał się Josh.
Niemal zapomniałem, że siedzi obok.
- Dlaczego płaczesz? Co się dzieje?
Faktycznie płakałem. Nawet nie wiem kiedy to się stało. Siedziałem przed nim i płakałem wpatrzony w okno.
- Spójrz na mnie - uczyniłem o co poprosił, a on rękawami swojej bluzy wytarł łzy z moich policzków - Masz zbyt ładne oczy by zasłaniały je łzy... Chodź no tu do mnie - rozłożył ręce gestem zachęcając bym się przytulił - nie płaczemy już.
Przytuliłem się do niego w sposób o jakim marzyłem od tak dawna. Josh leżał na plecach, a ja na nim z twarzą przy jego szyi. Czułem jego ciepło, zapach, bicie serca... było idealnie. Jego ramiona szczelnie owinięte były wokół mojej talii. Gdy jedna z dłoni przeniósł wyżej, by lekko głaskać mnie po włosach, momentalnie odeszły wszystkie moje zmartwienia. Przestałem czuć ból spuchniętego oka, te okropne wyrzuty sumienia i... ja chyba nie czułem niczego oprócz wypełniającego mnie szczęścia i spokoju.
- Josh jesteś najlepszy... - te słowa same ze mnie wyszły.
Cicho się zaśmiał i nadal zatapiał palce w moich włosach. Było mi tak dobrze.
Leżeliśmy tak dobre pół godziny gdy przypomniało mi się, że kiedyś będę musiał wstać.- Josh... - mój głos był już zaspany - która godzina?
Podniósł telefon, który rozświetlił lekko jego twarz. Na dworze panowała już całkowita ciemność.
- 22:17 chyba będziesz musiał iść do domu powoli...
- Nie chce... - wizja siedzenia samemu w domu i walczenia z bezsennością nie była zachęcająca.
- Chyba, że... - spojrzał na mnie i powoli się uśmiechnął.
- Chyba, że co?
- Myślisz, że twoi rodzice zgodzili by się żebyś został u mnie na noc? - Takich motylków w brzuchu chyba jeszcze nie miałem.
- Oni i tak się o tym nie dowiedzą. - to dziwne, ale teraz cieszyłem się z tego, że moi rodzice się mną nie interesują.
- No tak, delegacja. - przypomniał sobie Dun.
- Czyli mogę tak sobie na tobie leżeć do rana? - uśmiech nie schodził z mojej twarzy.
- Jeśli będziesz to robić codziennie... to tak.
Byłem jednocześnie przeszczęśliwy i zły na sobie, że tak łatwo dałem się oczarować. Ale cholera jasna, czy widziałeś Josha Duna? Jak można się w nim nie zakochać?
Wtuliłem się w niego mocniej, zamykając oczy. Miałem w dupie leki i terapeutów. To On był tym czego brakowało mi w życiu by być szczęśliwym. By wrócić na dobre tory, których tyle lat już szukam.Teraz przesadziłeś. Myślisz, że się go wystraszę i tak poprstu odejdę?
Nie chciałem już płakać, ale słysząc ten głos... nie! Nie pozwolę sobie na kolejne okazanie słabości.
I tak wszyscy wiedzą jak słaby jesteś Tyler... Niczego warty, zlękniony i wiecznie ryczący chłopak.
- Zamknij się! - nie mogłem dłużej tego słuchać.
- Ale ja nic nie mówię... - Josh był chyba bardziej wystraszony niż zdezorientowany.
- To nie do ciebie... nieważne. - mówienie na głos do blurry'ego chyba było głupie.
- Czy mogę być o ciebie spokojny?
- Zawsze gdy tylko jesteś obok jestem najzdrowszym, najbezpieczniejszym i najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Więc tak, możesz być spokojny. - niezłe wyznanie jak na mnie.
- Dziękuję, że jesteś Ty.... Jeśli coś by się działo poprostu mnie obudź.
- Dobrze Joshua... dobranoc.
Zamiast odpowiedzi dostałem buziaka w czubek głowy. To było najlepsze dobranoc jakie mogłem dostać.
Ku mojemu zdziwieniu, udało mi się zasnąć prawie odrazu.
To niesamowite jak dobry wpływ na mnie i na moje zdrowie ma ten facet. Przez te kilka dni tak bardzo się przywiązałem... bałem się myśleć co by było gdybym nie zmienił szkoły.
Pewnie teraz robił bym kolejne krwawe kreski na swoim ciele, przez brak przyjaciół i zrozumienia.
A teraz? Miałem kogoś kto mnie lubił. A może nawet naprawdę kochał.Ze snu wyrwał mnie huk i dźwięk tłuczonego szkła. Obydwoje zerwaliśmy się, żeby sprawdzić co się stało. Żaden z nas nie spodziewał się jednak zobaczyć tego, co zobaczyliśmy.
_________________
825 słówDwa słodziaki z nich 🥹😍

CZYTASZ
Let it be/Twenty One Pilots
FanfictionTyler, który średnio radzi sobie w relacjach społecznych, trafia do szkoły artystycznej by spełniać marzenia i zacząć nowy początek. Oczywiście los chciał by do tej samej klasy chodził również Josh. Więcej nie zdradzę ale pewnie się domyślacie. Mi...