Josh
CO JA MIAŁEM KURWA ZROBIĆ!?
W głowie przetaczały mi się słowa „przynieś mi". Nie mam bladego pojęcia o atakach paniki i rzeczach tym podobnym, ale wyglądało na to, że Tyler miał jakiś atak. Jakiś... nie pomagało mi to. Nie mogłem go zostawić trzęsącego się na kanapie. Ale stojąc nad nim tym bardziej nie mogłem pomóc.- Kurwa... - chciało mi się płakać. Nogi miałem miękkie z przerażenia ale wiedziałem że muszę wziąć się w garść. W moich rękach leżało zdrowie a może nawet życie Ty.
- Tyler posłuchaj mnie. - spojrzał mi w oczy a ja ujrzałem jak bardzo cierpiał. Szybki i przerywany oddech nadal się nie uspokoił. - Słyszysz mnie? - brunet przytaknął głową choć nadal miałem wrażenie, że nie ma pojęcia co robi. - Co muszę ci przynieść?
Pokiwał przecząco głową łapiąc się za nią. Zdecydowanie nie był w stanie mówić.
- Tyler proszę... Musisz mi powiedzieć. Wiem, że dasz radę. - położyłem swoje dłonie na jego ramionach.
Ty mocno zamknął oczy, w końcu mu się udało.
- P-pleccak.
To wystarczyło. Rzuciłem się na schody, wbiegłem po nich i wpadłem do pokoju. Otworzyłem jego plecak leżący na ziemi i wyrzuciłem z niego całą zawartość.
Jeden zeszyt, pięć podręczników, kilka długopisów, jabłko i trzy opakowania leków o dziwnych, nieznanych mi nazwach. Wziąłem je wszystkie ze sobą i zbiegłem na dół.
Tyler wydawał się być w trochę lepszym stanie.
Postawiłem przed nim leki.- Nie mam pojęcia, które powinieneś wziąć.
Na szczęście sam wybrał opakowanie kiedy ja przyniosłem mu z kuchni wodę. Połknął tabletkę i za 10 minut zaczynał wyglądać coraz lepiej. Bałem się odezwać po całej tej akcji ale nie potrafiłem dłużej usiedzieć w ciszy patrząc na jego roztrzęsione ciało.
- Wystraszyłem się... Przepraszam to chyba moja wina. - skarciłem się jeszcze raz w myślach za to, że krzyknąłem. - Nie miałem pojęcia, że tak zareagujesz.
Ty tylko na mnie spojrzał. W tym spojrzeniu było tak wiele uczuć. Nic z tego nie rozumiałem. Był zły? A może poprstu zmęczony?
- Tyler? Już dobrze?
- Czy mogę zostać sam Josh? - brzmiał jak zranione dziecko. Nie mogłem go zostawić...
- Tyler martwię się o ciebie... Nie musisz nic mówić ani mi tego tłumaczyć. Chciałbym poprstu być przy tobie i pilnować żeby nic podobnego się nie powtórzyło.
- Jeśli nie chcesz żeby się powtórzyło to lepiej już idź. - zaczął znów płakać.
Podjąłem próbę przytulenia go, ale odepchnął mnie.
- Proszę cię, daj mi już spokój... - Ty wstał i poszedł do swojego pokoju.
Wiedziałem, że nie ma sensu siedzieć u niego w salonie.
Wiedziałem też, że gdy wejdę za nim do pokoju, pogorsze tylko sytuację. Dlatego wstałem ubrałem buty, zabrałem plecak, który zostawiłem przy drzwiach wyjściowych i opuściłem dom bruneta.
__________Tyler
Blurryface jak mogłeś mi to zrobić? Dlaczego zawsze wybierasz nieodpowiedni moment?
Nie mam odwagi ci się sprzeciwić.
Czy moja słabość ci nie wystarcza do okazania odrobiny litości?
Zabij mnie odrazu.
Zrób to szybko.
Nie każ mi cierpieć tak długo.
Błagam zlituj się...Zapisałem te słowa w swoim zeszycie, który znalazłem na ziemi w swoim pokoju. Od dwóch tygodni nie miałem żadnego ataku. Akurat w chwili gdy czułem się bezpieczny... gdy czułem, że chyba trafiłem w dobre miejsce w swoim życiu, wystarczył podniesiony ton głosu.
Jak słaby jestem, że tak łatwo o to bym stracił kontrolę? Po wybuchu uczuć i tej okropnej paniki, która ogarnęła moje ciało i duszę, nie miałem siły na nic.
Dlatego wziąłem swój ostry i błyszczący skarb.
Niemal słyszałem jak tkanki mojej skóry na przedramieniu ulegają pod naciskiem sprawiedliwości.
Nic nie czułem.
Czy powinienem?
Szczerze nie mam bladego pojęcia czy powinienem coś czuć. Wolałem się upewnić.
Tym razem ostrze przesunąłem trzykrotnie, świerza krew natychmiast wypłynęła zbierając się w krople i spadając na zimną podłogę.
Nadal nie byłem pewien czy to co czuję to ból fizyczny czy psychiczny.
Tabletki nasenne jednak zaczęły już działać, dlatego niedbale opatrzyłem rany i oddałem się w ręce kolejnych koszmarów.
_______________Josh
Powinienem wrócić... Wszystkie przeczucia mówiły mi, że Tyler potrzebuje teraz wsparcia drugiej osoby. Ale przecież kazał mi iść.
To tylko i wyłącznie moja wina. Dlatego powinienem wrócić i dopilnować by wszystko już było dobrze. Z drugiej strony przez mnie cierpiał a teraz poprosił o prywatność. Powinienem to uszanować i dać mu czas.
Zamknąłem się w swoim pokoju i rozmyślałem gapiąc się w sufit. Po godzinie zacząłem czuć zmęczenie i nawet nie zorientowałem się kiedy zasnąłem.___________________
708 słów
CZYTASZ
Let it be/Twenty One Pilots
Fiksi PenggemarTyler, który średnio radzi sobie w relacjach społecznych, trafia do szkoły artystycznej by spełniać marzenia i zacząć nowy początek. Oczywiście los chciał by do tej samej klasy chodził również Josh. Więcej nie zdradzę ale pewnie się domyślacie. Mi...