Szybko przeszedłem między ławkami by uniknąć tych wszystkich gapiów i już usiąść na wyznaczonym miejscu. Gdy już miałem siadać zamurowało mnie.
- Hej - usłyszałem radosny i przyjemny dla ucha głos. - Jestem Josh.
Po czerwonych włosach nie spodziewałem się zobaczyć tak ślicznej twarzy i wielkich ciemnych oczu badających w tym momencie moją twarz. Josh. Josh był uroczy. Tyle już wiedziałem.
- Hej - odpowiedziałem i usiadłem obok - Ja ym... Tyler. Jestem Tyler.- świetnie zaczyna się. Nawet jednego zdania wybełkotać nie potrafię.
Czerwonowłosy uśmiechnął się do mnie i z powrotem skupił się na tym co mówił nauczyciel.
Szczerze mówiąc mi ciężko było się w tym momencie skupić na czymś innym, niż na zapachu i wyglądzie mojego „kolegi z ławki" jak go Pan Karol nazwał.- Skoro plan lekcji już znacie to chyba wszystko. - wychowawca wstał i ręką wskazał na drzwi - Jesteście wolni.
Wszyscy zerwali się w ławek i wręcz pobiegli do drzwi. Obserwowałem to zamyślony. Ludzie czasami zachowują się jak zwierzęta.
- Idziesz? - Znowu ten piękny głos...
Spojrzałem na Josha i chciałem coś powiedzieć, ale zwyczajnie nie mogłem. Czułem się jakbym nie był godny z nim rozmawiać. Dziwne uczucie. Rano wydawało mi się, że wyglądam całkiem nieźle, ale gdy spojrzałem na niego... on był niemal idealny czułem się teraz jak brzydkie kaczątko. Zagubiony wśród ludzi, którzy już dobrze się znają. Poprostu wyszedłem szybkim krokiem zostawiając za sobą zdezorientowanego Josha. To było głupie...
Przez całą drogę do domu powstrzymywałem łzy. To był ten dzień kiedy chce płakać ale muszę z tym poczekać. Miałem okazję nawiązania przyjaźni z chłopakiem, który wydawał się naprawdę miły i zaprzepaściłem to. Co gorsze, zostawiłem go bez słowa...
- Jak pierwszy dzień w szkole? - zapytała się mnie mama gdy wszedłem do domu.
Ją też poprostu minąłem pozostawiając bez odpowiedzi. Szczerze nie miałem siły odpowiadać na jej udawaną troskę i grać w tę grę. Prawie w ogóle nie rozmawiałem z rodzicami więc dlaczego miałbym to robić teraz.
Wbiegłem po schodach i zatrzasnąłem drzwi swojego pokoju. Gdyby jej zależało poszła by za mną i zapytała co się stało, a jednak nie zrobiła tego.
Położyłem się na ziemi bo nie miałem nawet siły położyć się na łóżku. Teraz nadszedł czas na myślenie i zalewanie się łzami czyli coś co wychodzi mi najlepiej. Nienawidziłem tego w sobie. Przecież nic się nie stało. A teraz zwinięty na ziemi szlochałem wycierając łzy w rękawy golfa. Moje myśli wirowały dookoła mojej marnej osoby i pięknego Josha. Zasypiałem na parę minut i znów budziłem się przez okropny ucisk w klatce piersiowej spowodowany koszmarem.Z tego transu wyrwał mnie dźwięk budzika.
- Nie... to niemożliwe... - jęknąłem.
Minęła cała noc. Powinienem się już przyzwyczaić, ale ciężko się przyzwyczaić do setek nieprzespanych nocy i ciągłego zmęczenia.
Musiałem iść do szkoły... świetnie. Poszedłem więc wziąć, tym razem ciepły, prysznic bo przez leżenie całą noc na ziemi, potrzebowałem teraz odrobiny ciepła.
Dziś już mogłem ubrać się normalnie, mam przez to na myśli nie elegancko, czyli tak jak lubię. Ciasne jeansy i za duża bluza z kapturem, którego nie zamierzałem zdejmować z głowy przez cały dzień by zasłonić niewyspane, czerwone i spuchnięte od płaczu oczy.
20 minut autobusem i 5 pieszo do szkoły dzisiaj ciągnęło się niemiłosiernie ponieważ moje słuchawki odmówiły posłuszeństwa gdy tylko wszedłem do autobusu.Pierwszą lekcją była chemia, za którą szczerze mówiąc nie przepadałem, ale Pani wydawała się całkiem miła. Siedziałem z tyłu klasy, tym razem sam. Drugą lekcje również spędziłem gapiąc się na puste miejsce obok mnie.
Jak się okazało cały dzień spędziłem bez mojego "kolegi z ławki".Na marginesach moich zeszytów powstawały rysunki wszystkiego co mi się kojarzyło z Joshem. Robiłem to nieświadomie... poprostu się martwiłem. Czy aż tak bardzo go skrzywdziłem? Czy gdybym odpowiedział i wyszedł razem z nim ze szkoły, wszystko potoczyło by się lepiej?
Tak. Zdecydowanie za dużo myślę, stwierdziłem gdy spojrzałem na margines, na którym powstała właśnie czerwona czupryna. Wyszła całkiem nieźle.- Halo, ziemia do Tylera! - podniosłem gwałtownie głowę i spojrzałem na nauczyciela z zajęć plastycznych, który stał nad moją ławką - Zmieniłeś szkołę żeby sobie skrobać po marginesie jakieś czerwone kudły?
Tym sposobem już drugi raz cała klasa wybuchła śmiechem, a ja poczułem jak moje policzki robią się tak samo czerwone jak te „czerwone kudły".
- Proszę doceń moją pracę i skup się wreszcie na lekcji, bo inaczej... - zrobił dramatyczną pauzę - inaczej sobie porozmawiamy.
Inaczej sobie porozmawiamy? Bałem się myśleć o co mogło mu chodzić.
Zajebiście... nauczyciel z zajęć, na których najbardziej mi zależało okazał się dupkiem.Gdy lekcja w końcu się skończyła a moja głowa pękała od zasad cieniowania, jakiegoś uwypuklania i dobierania barw, wyszedłem ze szkoły kierując się w stronę przystanku autobusowego. Chłodne, ale jeszcze letnie, powietrze otuliło moje ciało.
Gdybym miał muzykę może nawet stwierdził bym że ten dzień nie był taki zły..._______________
760 słówPowoli się rozkręca kochani 🥰
CZYTASZ
Let it be/Twenty One Pilots
FanficTyler, który średnio radzi sobie w relacjach społecznych, trafia do szkoły artystycznej by spełniać marzenia i zacząć nowy początek. Oczywiście los chciał by do tej samej klasy chodził również Josh. Więcej nie zdradzę ale pewnie się domyślacie. Mi...