Tyler
Nie potrafiłem się pozbierać po tym incydencie. Wcale mnie to nie dziwiło. Zawsze reaguje bardziej niż powinienem. Dlatego znów zamknąłem się w pokoju i czekałem aż znajdę trochę sił na powrót do szkoły.
Opuściłem zajęcia w piątek a w sobotę i niedzielę leżałem całymi dniami w łóżku, nic nie jedząc i totalnie o siebie nie dbając. Nie miałem siły iść się umyć ani przebrać w inne ubrania. Zwyczajnie brakowało mi motywacji. Jednak po zapisaniu wielu stron w zeszycie, przemyśleniu tego wszystkiego wielokrotnie i kilku dniach w samotności, dotarło do mnie, że w zasadzie powinienem być wdzięczny Joshowi.
Moim celem było powiedzenie mu tego osobiście.Poniedziałek, a więc przede mną pierwsza lekcja wychowania fizycznego... Nie chciałem dziś ćwiczyć więc zaplanowałem, że zgłoszę brak stroju.
Ubrałem się dzisiaj w czarną bluzę na którą założyłem białą luźną koszulkę z krótkim rękawem, a do tego czarne dresy.
Byłem wykończony a płatki na śniadanie, do których zjedzenia się zmusiłem, nie dały mi tyle siły ile się spodziewałem. Jakoś udało mi się dotrzeć do szkoły.
Wchodząc do klasy czekałem przy drzwiach przepuszczając wszystkich, szukając tej jednej twarzy. Jednak wszyscy oprócz mnie już weszli do klasy a Josha nie było. Zamknąłem zrezygnowany drzwi klasy z nadzieją, że czekanie przed klasą sprawi, że czerwonowłosy jakimś cudem się pojawi. Już miałem się poddać kiedy usłyszałem krzyki a zaraz potem zobaczyłem pędzącego w moją stronę jakiegoś chłopaka. Był przerażony i biegł naprawdę szybko, wymachując przy tym rękami na wszystkie strony.- Co jest...? - zapytałem sam siebie.
Wtedy zza zakrętu korytarza wybiegło dwóch umięśnionych mężczyzn.
- Uciekaj! - nigdy nie słyszałem takiej paniki w głosie.
Moją pierwszą myślą było: „dlaczego mam uciekać skoro to jego gonią?".
Przylgnąłem tylko do ściany gdy pędzący blondyn mnie minął. W ostatniej chwili kiedy widziałem coraz większe postacie mężczyzn, podjąłem ryzykowną decyzję. Jednemu z nich podłożyłem nogę. Ten runął na ziemię w bardzo niezgrabny sposób. Drugi z nich jednak nadal gonił blondyna, nie zwracając uwagi na swojego kumpla leżącego na ziemi.- O kurwa... - wyrwało mi się gdy osiłek wstał.
Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, dostałem pięścią w lewy policzek. Poczułem jak z mojej wargi leci stróżka krwi. Złapałem się za to miejsce a w moich oczach pojawiły się łzy. Czułem jak ogarnia mnie panika. Moje serce biło tak szybko i mocno, że każde uderzenie sprawiało wręcz ból.
- Wiesz co właśnie zrobiłeś? - jego głos był przerażający. Niski lekko zachrypnięty, do tego smród papierosów z ust. - Tak płacz. - zaczął ironicznie - Pewnie popłacz sobie, jest nad czym. Miałem zajebać dzisiaj tylko jednego skurwiela, ale sam się prosisz.
Słuchałem go niemal zahipnotyzowany, ale zanim zrozumiałem sens słów dostałem tym razem z prawej strony. Nie dałem rady i upadłem na ziemię w całkowitej ciszy. Słyszałem tylko swój oddech, którego już za chwilę nie mogłem złapać po trzech kopniakach w brzuch. Ostatnie co usłyszałem to oddalające się kroki napastnika.
Nie mam pojęcia ile tak leżałem, ale w pewnym momencie zacząłem słyszeć stłumione słowa.- Tyleeer? Tyler, Tyyyyler! Słyszysz mnie? Błagam obudź się...
Miałem wrażenie, że słowa były zniekształcone. Gdy ktoś lekko potrząsnął moimi ramionami udało mi się wyrwać z tego zawieszenia i otworzyłem oczy.
- O mój boże Ty... jak dobrze... - To był Josh.
Pomimo bólu jaki zaczynałem czuć na twarzy i brzuchu uśmiechnąłem się delikatnie na jego widok.
- Musimy iść z nim do pielęgniarki Pani dyrektor. - usłyszałem kobiecy głos.
„Co? Dyrektor?" Czy tutaj jest dyrektor? Dopiero teraz zauważyłem, że stoi nade mną jeszcze nauczycielka, z którą miałem mieć lekcje oraz dyrektorka. A zaraz za nimi połowa mojej klasy.
Oblałem się rumieńcem. Nienawidziłem być w centrum uwagi.- Nie, dam radę. - powiedziałem powoli siadając przy pomocy Josha.
Miałem wrażenie, że głowa mi pęknie a brzuch piekł, jakby ktoś mi w niego wbijał tysiące małych igieł.
Podniosłem się do pionu czując lekkie zawroty głowy.- Chyba z nim okej, nie? - jakaś dziewczyna się odezwała.
- Spójrz na niego. To ma być okej? - odpowiedział Ben, który siedział przede mną na lekcjach.
Czyli chyba było ze mną źle...
- Wracajcie do klasy. - podniosła głos nauczycielka. - Już.
- Josh - zaczęła dyrektorka - pójdziesz z Tylerem do pielęgniarki a ja powiadomię rodziców.
Byłem pewien, że moi rodzice nawet nie odbiorą.
W ciszy szedłem obok Josha, który podtrzymywał mnie ramieniem, do pielęgniarki. Tam dostałem dwie tabletki oraz gazy do obmycia twarzy.
- Idź z nim do toalety i pomóż się ogarnąć. - podała gazy Joshowi. Zdecydowanie pielęgniarka nie należała do najmilszych - Nawalają się tymi pięściami, który lepszy, a potem z płaczem przychodzą.
Nie odpowiedzieliśmy jej. Poprostu wyszliśmy bez słowa.
Gdy byliśmy w toalecie Josh zamoczył gazę w zimnej wodzie i delikatnie obmywał moja twarz z krwi.
- Dziękuję... - zdobyłem się na szczerość - Nie musisz tego robić i siedzieć tu ze mną.
- Żartujesz? - zaprzestał na chwilę czynność - Chce tutaj być. Muszę tutaj z tobą być. Jesteś moim przyjacielem nie mogę cię tak zostawić.
- Dziękuję...
- Już przestań tak dziękować Ty. - uśmiechnął się do mnie ciepło, na co również odpowiedziałem uśmiechem krzywiąc się jednak z powodu bólu. - Jak do tego doszło?
Wszystko co pamiętałem zdawało się wymieszać w jedną wielką plamę. Potrzebowałem chwili żeby poukładać to wszystko, w swojej głowie, w dobrej kolejności.
- Zobaczyłem uciekającego chłopaka a zaraz za nim dwóch mężczyzn, którzy go gonili. - wziąłem większy wdech - Podjąłem głupią decyzję i podłożyłem jednemu nogę, żeby chociaż trochę pomóc temu chłopakowi. Jak widać wkurzył się.
Josh przez chwilę nie odpowiadał, a ja czułem jedynie, jak delikatnie myje moja twarz. Było to całkiem przyjemne.
- Masz rację to było głupie... - Spojrzał mi w oczy swoimi czekoladowymi ślepiami - Ale odważne. Podziwiam to poświęcenie.
Poczułem motylki w brzuchu. Dostałem pochwałę od Josha Duna! Szkoda tylko, że w takich okolicznościach.
- Dziękuję... A ty?
- A co jest ze mną nie tak? - moje pytanie najwyraźniej go zdezorientowało.
- Dlaczego spóźniłeś się na lekcje?
- Jesteś cały we krwi, a pytasz się dlatego JA spóźniłem się na lekcje? Jesteś niemożliwy... - zrobił krótką pauzę na uśmiech - Jak skończę, idziemy do mnie i odpoczywasz już do końca dnia.
Sam zaproponował kolejne spotkanie... Bóg chyba jednak istnieje.
- Bardzo chętnie. Dziękuję Josh.
- Tyler! Przestań już tak dziękować.
Zaczęliśmy się śmiać co sprawiało mi ogromny ból, ale nie zwracałem na to uwagi. Mogłem śmiać się z Joshem jak gdyby nigdy nic. Tego mi brakowało. Nie potrzebowałem jakiś tabletek od pielęgniarki szkolnej.
To obecność Josha sprawiała, że nie czułem bólu i byłem lepszym człowiekiem.______________
1035 słówNieźle się podziało... Jestem z ciebie dumna Tyler ❤️🥺
Jak myślicie co będzie dalej?
CZYTASZ
Let it be/Twenty One Pilots
FanficTyler, który średnio radzi sobie w relacjach społecznych, trafia do szkoły artystycznej by spełniać marzenia i zacząć nowy początek. Oczywiście los chciał by do tej samej klasy chodził również Josh. Więcej nie zdradzę ale pewnie się domyślacie. Mi...