6.

11 0 0
                                    

Weekend minął strasznie szybko, bo nim się obejrzałam była Niedziela wieczór. Nie pamiętam nawet co robiłam, będąc pogrążona w nauce i szukaniu blondyna. Blasie nalegał też żebyśmy się spotkali, ale blondyna gdzieś wcięło a mi się nie chciało.

No właśnie, blondyna gdzieś wcięło i nie dało się go nigdzie znaleść. Może to dlatego, że większość czasu siedziałam i się uczyłam nie wychodząc z pokoju lub biblioteki, lecz to nie jest zbyt ważne. On po prostu rozpłynął się w powietrzu, nigdzie go nie było! A gdy pytałam Blaisa, milczał jak grób. On coś wiedział, lecz za każdym razem gdy starałam się to z niego wyciągnąć, zlewał mnie zmieniając temat.

Za to z dziewczynami nie rozmawiałam, mimo iż miałam to zrobić. Abby nadal działała mi na nerwy, ale tym razem przekroczyła chyba moją skale nerwów. Brak blondyna powodował płacz i lament ze strony dziewczyny, co doprowadzoło mnie i Lily do nerwicy. Dlatego całe dnie wychodziłyśmy do biblioteki i tam się uczyłyśmy, bo w pokoju nie można było liczyć na ciszę.

Niestety bądź stety weekend się skończył.

-Co teraz mamy?- spytałam znudzona. Siedziałam przy stole dziabiąc jajecznice widelcem, praktycznie jej nie jedząc.

-Emm... chyba eliksiry ze ślizgonami- odpowiedziała Lily, również bawiąc się swoim jedzeniem.

-Oh ze ślizgonami? Mam nadzieje, że...- zaczęła blondynka ale nie usłyszałam drugiej połowy zdania bo zatkałam sobie uszy. Przez weekend już tyle słyszałam o Draco, że powoli więdną mi uszy. Nie to, że go nie lubię ale jej gadka mnie strasznie wkurza.

-Abby, sorry, że to mówię ale błagam, zamknij się- rzekła brunetka przez co druga dziewczyna umilkła.

-Emilyyyy- usłyszałam za sobą. Gdy się odwróciłam zobaczyłam wysokiego szatyna, uśmiechniętego od ucha do ucha. Oh losie, co tym razem.

-Blaise, co Cię tu sprowadza?- spytałam miło choć w środku miałam dość. Oj chyba wstałam dziś lewą nogą.

-Jak to co, przyszedłem do mojej przyjaciółki- powiedział szczerząc się, zerkając na mój talerz- a ty co nie jesz? Merlinie nie baw się jedzeniem, nie lubisz czy jak?- podszedł biorąc talerz, jedząc moją jajecznicę. I tak bym jej nie zjadła.

-Jeszcze głodny?- spytała Lily gdy chłopak pochłonął moje śniadanie. Kiedy on to zjadł? Wzięła swój talerz podając go chłopakowi, który bez słowa zabrał z niego kanapkę.

-Merliniee jesteście kochane- powiedział chłopak siadając pomiędzy nami- Wyspałyście się? Bo wyglądacie jakbyście nocy nie przespały- szczery jak zawsze.

-Aż tak widać? Matko, to po co ja się malowałam.

-E tam nie jest źle, ja wyglądam gorzej- odpowiedziałam przewracając oczami. Nie mogłam spać prawie całą noc, ale to nie przez naukę. Lubiłam się uczyć, ale bez przesady.

-Bez urazy ale jest chyba na odwrót- popatrzyłyśmy na niego a potem na siebie wzdychając- Oh okej, ktoś tu chyba wstał lewą nogą. Nie ważne, chodźcie- gdy to powiedział wstaliśmy od stołu i poszliśmy do woich dormitorium po książki.

Razem w czwórkę, bo doszła do nas Pansy, weszliśmy do sali od eliksirów. Snape miał chyba gorszy dzień, bo wchodząc trzasnął za sobą drzwiami, a jest dopiero 8 rano. Niestety dobierał nas w pary ale było nieparzyście więc byłam sama. Ale chyba wolę być sama, niż z takim Ta... ah tak, Theo.

Od jego ostatniej docinki w moją stronę, nje fatygował się do mnie odezwać. Ciekawe co powiedział mu...

-Draco- usłyszałam głos Snape. Podniosłam szybko głowę w jego kierunku, widząc blondyna w wejściu do sali- Jak miło, że postanowiłeś do nas dołączyć. Siadaj- powiedział sucho. Aż mam ciarki.
Chłopak rozejrzał się po sali a gdy mnie zobaczył, ruszył do ławki w której siedziałam.

Dancing in the rain //D.M//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz