14.

11 0 0
                                    

*Draco*

Nie mogłem się doczekać tej imprezy aby znów ją zobaczyć. Z tego co wiem to poszła z Lily do bibiolteki odrobić pracę domową... czy coś. To nie było istotnie, chciałem po prostu znów ją mieć przy sobie.

Może nie jest to zdrowę, a moje zachowanie nie jest normalne jak na mnie, lecz... nawet nie potrafię tego wytłumaczyć.

-A Ty co Smoku tak siedzisz i myślisz?- usłyszałem głos Balisa, gdy wyszedł z łazienki.

-Nic- odpowiedziałem szorstko, kładąc się tym razem na łóżku.

-Oj,weź się tak nie zadręczaj i mi powiedz!- a mógłby zostać w tej łaziencę i się utopić pod tym prysznicem, lecz z drugiej strony dobrze, że nadal żyje.

-Daj mi spokój, o której zaczynamy impreze?- spytałem, zbywając go. Nie chciałem o tym mówić, ja nie mówie o uczuciach. No chyba, że Jej.

-Tak jak zawsze...- rzekł, dodając po chwili-... zakochańcu- wstałem natychmiastowo do siadu, skanując go wzrokiem. Nie nawidzę go za to, że mnie tak dobrze zna. Znaczy, nie, On mnie nie zna i nie wiem co czuje.

Nikt nie wie, nawet ja.

-Jak mnie nazwałeś?!- spytałem zły na co zaczął się śmiać. Nie wiem co go tak bawi, ale od kilku tygodni chodzi i się podśmiewa ze mnie i Emily. Nie wiem o co im wszystkim chodzi, ale mówią coś, że na nią lecę.

Oczywiście jest to... prawda? Kłamstwo? Sam nie wiem, ale od pierwszej chwili, kiedy tylko ją zobaczyłem a nasze oczy się spotkały, czułem się jakbym zobaczył conajmniej anioła. Od pierwszej chwili zapragnąłem ją mieć przy sobie, a ja zawsze dostaje to co chcę.

W końcu nazywam się Malfoy.

-To co słyszałeś. Ale nie denerwuj się Smoku, to nic złego. Czasami spotykamy kogoś, przy kim czujemy się...AŁ! SMOKU!- krzyknął nie dokończając zdania bo poduszka, którą rzuciłem, trafiła go prosto w twarz. To się nazywa mieć cela.

-Zamknji się a nie pierdolisz jakieś farmazony! A teraz daj mi tą poduszkę, bo chcę się przespać- podniosłem głowę, czekając aż poda mi moją poduszkę, lecz On tylko stał z nią w ręku. Chyba testuje moją cierpliwość. Położyłem głowę z powrotem na łóżku i to właśnie wtedy poczułem jak poduszka uderza mnie w głowę.

-Zakochaniec!- krzyknął śmiejąc się i uciekł z pokoju. Teraz bynajmniej będę mieć na jakiś czas spokój.

Choć przez zaśnięciem myślałem o imprezie i pewnej dziewczynie, która na niej będzie. Ostatnie co pamiętam to piękne zielone oczy.

***

-Wstawaj! Debilu.. obudź się wreszcie!- zostałem brutalnie obudzony przed Diabła, który po chwili po nie udanych próbach zabrał mi poduszkę. Przysięgam, że powyrywam mu nogi z dupy.

-Merlinie, czego Ty chcesz?- zapytałem zaspany. Chłopak stał nade mną z poduszką, tak jakby się modlił.

-Za 30min zaczynamy impreze! Zacznij się ogarniać- powiedział, podchodząc do szafy i wyjmując z niej jakieś ciuchy. Niechętnie wstałem z łóżka, wchodząc do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, chąc się trochę ożywić. Wysłuszyłem włosy, odpowiednio je układając. Ubrałem się w koszulę i czarne spodnie, odpinając ostatnie 2 guziki koszuli. Wyszedłem z łazienki, gdzie Blaise właśnie kończył zapinać koszulę.

Dancing in the rain //D.M//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz