13.

10 1 0
                                    

-O, są nasze gołąbeczki- usłyszałam wchodząc do WS. Takie teksty to już codzienność od dobrych 2 tygodni.

-Blaise błagam..- rzekłam siadając przy stole Ślizgonów- Jest wcześnie, nie wyspałam się, wyglądam jak... nawet nie wiem jak nazwać mój wygląd, plus źle się czuję. A to dopiero początek tego dnia!- z rezygnacją w głosie, padłam na stół, podpierając się rękoma.

-O co mnie błagasz, kochana? Lepiej żebyś czuła się dobrze bo dziś robimy imprezkę! Nie słyszę odmowy, z resztą tydzień temu odwołałem impreze bo się źle czułaś, a podobno taka z niej dobra imprezowiczka- z Blaisem gadać to jak ze ścianą. Nie ważne co powiesz, to i tak stoi przy swoim. Choć jest to też dobra cecha, którą się ceni.

-Okej, niech Ci...

-Jeśli się źle czujesz, to powinnaś zostać w dormitorium- przerwał mi blondyn, patrząc na mnie z smutnym uśmiechem.

-Uuuuu, ktoś się tu o kogoś martwi!- usłyszałam głos Lily, ale to zignorowałam. Tak jak wspominiałam, codzienność.

-Dam radę- rzekłam biorąc do ręki bułkę słodką i wstałam od stołu- Spadam- wychodząc z WS, widziałam jak Abby z Natem się na mnie patrzą. Ciarki mnie aż przechodzą.

-Ale tak bez nas!?- krzyknęła Pansy za mną a po chwili cała paczka była obok mnie- Nie pozbędziesz się nas tak szybko kochana.

Październik się kończył, a tak dokładnie to są to ostatnie dni, które z niego zostały. Listopad miał się zacząć za 3 dni, a co za tym idzie, zbliżały się moje urodziny. Rzecz w tym, że nikt o nich nie wie.., no cóż, nie pytali mnie o to więc im nie powiedziałam, z resztą wypadło mi to z głowy.

Lekcje jak zwykle minęły mi dość szybko, a jako iż był piątek, lepiej dla mnie. Tuż po ostatniej lekcji skierowałyśmy się z Lily do bibiolteki, szukając jakiejś książki potrzebnej do napisania eseju na zielarstwo. Miało być to o mandragorach, więc pójdzie łatwo.

Wchodząc do bibiolteki, jak wzykle zostałyśmy upomniane aby być cicho i nie przeszkadzać innym. Podeszłyśmy do jednego stolika, zostawiając tam torby i poszłyśmy szukać czegoś o tych roślinach. Po znalezieniu odpowiednich książek, usiadłyśmy do stolika zaczynając pisać, lecz Lily w pewnym momencie przerwała ciszę pomiędzy nami.

-Zbliżyliście się ostatnio, prawda?- popatrzyłam na nią, na początku nie rozumiejąc o co jej chodzi lecz po chwili dotarł do mnie sens tych słów. Mówiła o Draco.

-Tak... tak, można tak powiedzieć- odpowiedziałam znów skupiając się na pergaminie przede mną.

-Widać, że jesteś przy nim szczęśliwa i co ważne, zmieniłaś go- gdybym coś właśnie piła, na 100% wylądowało by to na moim eseju i brunetce.

-Co znaczy, że go zmieniłam?- spytałam, po części znając jego historię, lecz nie zaszkodzi wiedzieć więcej, prawda?

-To Ty nie wiesz?! Nie mówiłam Ci?!- wytrzeszczała oczy, po czym gdy pokręciłam głową, nachyliła się przez co ja też to zrobiłam- Mówiłam Ci, że jest szkolnym podrywaczem. Wszystkie na Niego lecą i prawie wszystkie z Nim spały! Lekko przerażające, ale taka jest prawda...- pamiętajmy, że parawie, robi dużą różnicę. Lecz nadal, nie zbyt przyjemne dla uszu.

-Ale miałaś mi powiedziec o tym jak Go.. zmieniłam- ostatnie słow powiedziałam niepewnie, na co dziewczyna się zaśmiała.

Dancing in the rain //D.M//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz