Wczorajszy wieczór zakończył się moim pobytem w skrzydle szpitalnym. Zostałam wyciągnięta z łazienki i przeniesiona, od tamtego incydentu nie pamiętam nic. Nadal ciężko mi się oddychało a głowa mi pulsowała.
Pielęgniarka wypuściła mnie rano ze skrzydła mówiąc, że jest ze mną o wiele lepiej niż gdy tu dotarłam ale mam do niej przychodzić przed posiłkami, żeby mogła sprawdzać mój stan. Nie podoba mi się to za bardzo, ale muszę. Inaczej będzie mnie tu siłą przyciągać, czego wolę uniknąć.
Lecz dziś było inaczej bo 1h przed śniadaniem wypuściła mnie ze skrzydła i kazała przyjść dopiero przed obiadem. Gdy weszłam do pokoju od razu wzięłam ciuchy i poszłam pod prysznic. Gorąca woda spływała po moim ciele czułam jak moje ciało się rozluźnia, uwielbiam to uczucie.
Umyłam się moim ulubionym szamponem o zapachu lawendy i gdy wyszłam z kabiny, wytarłam się szybko, susząc włosy jednym machnięciem różdżki. Ubrałam się w czyste ciuchy, które wcześniej ze sobą wzięłam, ogarnęłam swoje włosy i lekko pomalowałam. Wyszłam z łazienki napotykając wzrok Lily.
-Jak się czujesz?- spytała ostrożnie, badając moją minę. Sama nie wiedziałam jak się czuję, było tego za dużo. Za dużo się wydażyło żebym wiedziała co czuje, lecz po pobycie w skrzydle szpitalnym czułam się trochę lepiej. Ale tylko trochę.
-Chyba jest okej- rzekłam zgodnie z prawdą. Usiadłam na łóżku obok Niej, wtulając się w jej bok. Dziewczyna objęła mnie ramieniem, uśmiechając się smutno- Idziemy na śniadanie? Jestem straaasznie głodna- dziewczna się zaśmiała lecz jej burczenie brzucha nam odpowiedziało.
Abby podobno wczoraj rozmawiała z Lily i się "pogodziły", w co nadal wątpie bo obie mają skwaszone miny patrząc na siebie. No cóż, trudno.
Gdy doszłyśmy do WS od razu spojrzałam na stół Ślizgonów lecz pośród tylu ludzi przy stole, nie było tego jednego. Blondyna. Pewnie nie będzie go dziś na zajęciach..
Usiadłam przy swoim stole, zaczynając jeść. Mam takiego doła, że jem. No normalnie cud, Draco byłby dumny.
Stop
Nie myśl o Nim
Nic Ci to nie da Em!
-Patrz, poczta!- powiedziała Lily, wskazując na sowy wlatujące do WS. Pośród nich, zauważyłam jedną, którą kojarzyłam.
Czarna sowa.
I mimo iż było dużo czarnych sów, tą kojarzyłam. Bo należała do Dracona. Sowa wylądowała obok mnie a w dziobie miała liścik. Wyjęłam go, głaszcząc sowę.
-Co to jest? Od kogo?- pytała dziewczyna zza moich pleców, starając się mi zajrzeć przez ramię. Otworzyłam kopertę, na której widniało moje imię. To samo pismo.
Emily
Przepraszam.
Jestem draniem, który nie zasługuje na tak dobrą i wspaniałą osobę, jak Ty.
Ostatniej nocy czułem twój ból, który przeszywał całe moje ciało i... martwiłem się. Tak bardzo się bałem o Ciebie, że coś Ci się stało. Nie rób mi już tego.
Nie doprowadzę już do takiej sytuacji.
Przepraszam.D.M
Przeczytałam wiadomość kilka razy, sprawdzając czy aby na pewno dobrze ją przeczytałam. Za każdym razem treść była taka sama, a ja zaczynałam wierzyć w prawdziwości tej wiadomości. Odwróciłam się przodem do stołu, kładąc kartkę przed siebie. Lily spojrzała na mnie a potem na kartkę, po chwili wyjęła mi ją z rąk, czytając powoli pod nosem. Chyba czytała ją kilkukrotnie tak ja ja, bo przez długi czas była cicho. W końcu spojrzała na mnie z rozdziawioną buzią.
CZYTASZ
Dancing in the rain //D.M//
Fiksi PenggemarArogancki dupek zmienia się pod jej wpływem. Przyjaciele? Nie, to nie wchodzi w grę. Jedyne co z tego wyniknie to zachłanność i samolubność posiadania drugiej osoby. Chłopak, który ma problemy z emocjami i dziewczyna, która mówi o nich swobodnie. T...