29

48 2 0
                                    

NATALIA

25 grudnia (wtorek)

,,Friends and relations send salutations 

Sure as the stars shine above. 

But this is Christmas, yes, Christmas, my dear 

The time of year to be with the ones you love.''


,,Przyjaciele i krewni wysyłają pozdrowienia

Tak jak gwiazdy świecące wysoko,

Ale to jest Boże Narodzenie, tak, Boże Narodzenie, mój drogi

Ten czas w roku, kiedy jest się z tymi, których się kocha''

Christina Perri - Please Come Home for Christmas

Niestety, ale nasza rodzina jest skłócona. Krewni ze Szczecina nie odzywają się do nas od roku, więc pierwszy dzień świąt spędzalibyśmy sami. Rodzice poprosili jednak Sebastiana, żeby do nas przyjechał. Z poprzedniego dnia zostało trochę jedzenia i ktoś musiał je dojeść. Poza tym mama zamówiła jakieś roladki, sałatki i inne tego typu rzeczy. 

O czternastej dzwoni dzwonek oznajmiający jego przyjście. Sebastian wchodzi uśmiechnięty i przeczesuje włosy, na których znajdują się płatki śniegu. Od rana sypie tak bardzo, że świata nie widać. Dla mnie to świetnie, bo lubię białe święta. I w tym roku właśnie takie są. Uśmiecham się do niego a on zdejmuje kurtkę, buty i zostaje w bordowej koszuli. Odwzajemnia mój uśmiech i przytula się szybko. Świetnie mu w tym kolorze, co mam ochotę mu powiedzieć, ale rodzice akurat stają w przedpokoju.

- Witaj Sebastian. – mówi mój tata i podaje mu rękę. Wczoraj tata poprosił go, żeby mówił im po imieniu, bo dziwnie się czują, jak mówi do nich pan, pani.

- Dzień dobry. – mama kładzie mu rękę na plecach i popycha w kierunku salonu. Sebastian uśmiecha się i puszcza mi oczko, gdy mnie mija. Rodzice wracają do kuchni, a ja kradnę szybki pocałunek i siadam obok niego.

 - Pięknie wyglądasz. – mówi i kładzie rękę na moim udzie. Mam na sobie biały sweter i ciemne wycierane rurki. Nic nadzwyczajnego, ale to miłe, że Sebastian tak uważa. 

- Dziękuję. – odwzajemniam jego uśmiech. Naszyjnik od niego schowałam pod sweter, żeby rodzice o niego nie pytali. Byłam w szoku, jak wyciągnął wczoraj pudełeczko od jubilera. Nie spodziewałam się, że da mi taki kosztowny prezent. Muszę jednak szczerze przyznać, że wisiorek jest piękny i Sebastian totalnie trafił w mój gust. Rodzice wchodzą do salonu z miskami sałatek i zapraszają do stołu. Siadamy tak jak wczoraj i nakładamy sobie różności. 

- Sebastian opowiadaj, zaliczyłeś kiedyś jakąś wtopę w święta? – pyta ciekawy tata. No nie. Chyba wiem, dokąd zmierza.

- Jakby się tak zastanowić to chyba nie. Chociaż... była taka sytuacja, że razem z chłopakami zakradłem się o kuchni, bo chcieliśmy podkraść trochę słodkości. Udało nam się tylko szkoda, że święta spędziliśmy zamiast przy stole to w pokojach. Najedliśmy się surowego ciasta i się pochorowaliśmy. 

- Taki łasuch z ciebie? – śmieję się do niego. Zauważyłam, że lubi słodkości, ale aż tak?

- Tak. Ale na następny rok mieliśmy nauczkę. 

– Najważniejsze to wyciągnąć wnioski. – mówi pan Karol. - Natalia to może ty pochwal się wyczynami. – śmieje się do mnie. Nie chcę, żeby opowiedział o wtopach świątecznych w moim wykonaniu. 

- Tato nie rób mi obciachu. – proszę go, ale niestety on już zaczyna opowieść.

- Gdy Natalia miała pięć lat, pojechaliśmy na kolację wigilijną do babci. Wujek Grzesiek, mój brat a Natalii chrzestny, przebrał się za Mikołaja. Wszedł do salonu, w którym wszyscy grzecznie czekali a nasza kochana Natalia podbiegła do niego i zabrała mu ot tak worek z prezentami. Po prostu wyrwała mu go z ręki i poleciała na górę oglądać skradzione skarby. – wszyscy się śmieją a Sebastian dodatkowo kładzie tak jak wczoraj rękę na moim udzie.

,,Uskrzydlasz mnie''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz