18.10

134 7 7
                                    

Dzień jak co dzień. Ta ciągła rutyna mnie dobija. Poranek zaczynam od prysznica, następnie w biegu chwytam jabłko i biegnę na autobus by finalnie i tak się na niego spóźnić. W pierwszej klasie nauczyciele zwracali uwagę na moje spóźnienia, ale z czasem zaczęli mieć to gdześ. Jestem przecież sportowcem. Może jestem na profilu turystycznym, ale i tak nauczyciele wymagają ode mnie tylko tyle, bym mógł zdać z klasy do klasy. Jednynym nauczyciele, któremu zależy bym wyniósł coś z jego lekcji, jest Pani Hooch. Jest to wysoka, dobrze zbudowana kobieta o mysich włosach, lekko przyprószonych siwizną. Nauczycielka ma tak około 40-stki i dość poważnie traktuje swój przedmiot. Rozumie, że nie każdy chce być sportowcem, ale nie przeszkadza jej to w wyciskaniu siódmych potów z każdego ucznia, podczas lekcji wychowania fizycznego. Dzisiejszy dzień różnił się jednak nieco od pozostałych. Oto historia mojego życia...

~●~

Siedziałem akurat na historii, czekając aż przyjdzie profesor Binns i zacznie jeden ze swoich cholernie nudnych wykładów, gdy do klasy wszedł Peter Pettigrew z jakimś chłopakiem, którego pierwszy raz w życiu widziałem. Peter to pulchny chłopak o mysich włosach i piegach na rumianych policzkach. Z tego co się orientuje, nie ma przyjaciół i cały czas lata za grupką dziewczyn z naszego rocznika. Rozszerza matematykę, fizykę o informatykę.

Nie wiem jak ktoś bardzo musi być zjebany by wybrać akurat to rozszerzenie. Chociaż znam jedną jeszcze bardziej zjebaną osobę, która jest ma biol-chem-macie. 

Ale wracając do Petera, to chłop wygląda na takiego co cały czas spędza przed komputerem i tymi tłustymi od żarcia paluchami stuka w klawisze. Potrafię sobie wyobraźić jak świeci się jego klawiatura, od tego całego tłuszczu.

Co do drugiego chłopaka, to nie mam wątpliwości, że jest nowy. Nowy jest wysoki, chudy, o zielonych i inteligentnych oczach oraz jasnobrązowych włosach. Na jego twarzy widnieje kilka blizn, które jednak nie były zbyt widoczne przez okulary, które nosi szatyn. Nieznajomy miał na sobie brązowe conversy, swetr i sprane, brązowe spodnie.

Chłopak ruszył do jedynej wolnej ławki, która znajdowała się przed tą zajmowanę przeze mnie i Pottera. Szturchnąłem lekko Jamesa, by wyrwać go ze świata ABBY i zwrócić uwagę na Nowego. James na początku nie reagował, ale gdy dźgnąłem go długopisem w otwartą dłoń, otrząsnał się z transu i ściągnął słuchawki. 

-Pojebało Cię Black?

-Patrz- mruknąłem i wzkazałem na bliznowatego, który teraz siedział centralnie przede mną w ławce i niezwracając najmniejszej uwagi na otoczenie, czytał sobie jakby nigdy nic.  

-Nowy. Myślisz, że gra w kosza? Wygląda na wysokiego.

-Nie wiem, oby. Brakuje nam środkowego, a on idelanie by się sprawdził. Przynajmniej wzrostowo.

 -Zapytam się go, jako kapitan drużyny, czy gra. Może zechciałby przyjść na jutrzejszy trening.        

 Chciałem odpowiedzieć przyjacielowi, że to doskonały pomysł, ale akurat do klasy wszedł historyk i zaczęła się lekcja. Gdy nauczyciel zapisał na tablicy temat lekcji (tak, chłop używa zwykłych tablic. Jest przeciwnikiem elektroniki) zaczął sprawdzać obecność w swoim przedpotopowym dzienniku. Niecierpliwie czekałem, aż wyczyta nowego ucznia, ale to nie nastąpiło. Zamiast tego rzekł:

-Widzę, zę mamy w klasie nową twarz. Proszę wyjdź na środek chłopcze i powiedz nam kilka zdań o sobie.

Chłopak podniósł się powili ze swojego miejsca i skierował się na środek sali.

-No więc nazywam się Remus Lupin, rozszezram historię, historię sztuki i angielski, wcześniej mieszkałem w Dartford i to chyba tyle- powiedział na jednym wydechu.

The basketball diary |Wolfstar| |Wstrzymane|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz