4.11

80 5 0
                                    

Obudziło mnie szturchanie w ramię.

-Co jest? Już jesteśmy?- spytałem zaspanym głosem.

-Nie... Chyba coś się stało z silnikiem. Nie jestem pewien, ale od jakiegoś czasu stoimy w lesie. Opiekunowie próbują się skontaktować z pomocą drogową, ale jest tu chujowy zasięg- wytłumaczył mi Remus.

-Kurwa, czyli na razie tu utknęliśmy?- spytałem.

-Na to wygląda. Jeśli chcesz możemy wyjść się rozejrzeć trochę. Mam jeszcze kilka procent baterii w telefonie, a i tak nic nie wskazuje na to byśmy w najbliższym czasie się mieli stąd ruszyć.

-Chętnie, ale ubierz się ciepło. Na dworze w nocy o tej porze roku jest dość zimno.

-Jasne, mam grubą skórę. Nie zmarznę- odparł szatyn, wychodząc w krótkim rękawku na zewnątrz pojazdu. Ja natomiast wolałem zaufać swojemu doświadczeniu, więc narzuciłem na siebie najpierw swoją skórzaną kurtkę, a dopiero potem wyszedłem z autokaru.

Remus czekał na mnie przed tylnym wejściem. Wyciągnąłem w jego kierunku dłoń, którą on po chwili wahania złapał, a następnie oboje zapaliliśmy latarki w naszych telefonach i trzymając się za ręce udaliśmy na krótką przechadzkę.

Szliśmy wzdłuż drogi świecąc latarkami sobie pod nogi. Było dość chłodno, a Remus zaczął drżeć.

-I co panie ,,gruba skóra". Nadal nie jest Ci zimno?- zakpiłem lekko widząc jak mój chłopak drży z zimna przy każdym mocniejszym podmuchu wiatru.

-A weź spadaj- odwarknął mi chłopak.

-Trzymaj- westchnąłem ściągając z siebie swoją kurtkę i podając ją zielonookiemu.

-Nie chcę- fuknął chłopak odsuwając się ode mnie.

-No weź. Bo mi tutaj zmarzniesz, a nic mi po takiej zmarzlinie- powiedziałem twardo narzucając chłopakowi ubranie na ramiona. Remus widząc chyba, że ze mną nie wygra posłusznie założył na sobie moją kurtkę, która była na niego lekko za duża. Może i on jest ode mnie wyższy, ale to ja mam sześciopak i szersze barki.

-Dzięki- mruknął po chwili przyjemnej ciszy zielonooki. -Jak będzie Ci zimno to mi powiedz. Oddam Ci kurtkę.

-Nie trzeba. Mam lepszy pomysł.

-To znaczy?- zapytał niepewnie chłopak.

-Po prostu, gdy będzie mi zimno to ty będziesz mnie przytulać. A teraz proszę podaj mi swoją piękną dłoń bo marznie mi ręką.-Remus zaśmiał się na mój pomysł, ale posłusznie złapał moją dłoń i zamknął ją w szczelnym uścisku.

-Lepiej?- spytał z wyczuwalną troską w głosie.

-Yhym... Ale mógłby być lepiej- uśmiechnąłem się łabuzersko.

-Mam się bać?

-Nie głuptasie, ale marzną mi usta...

-Nie.

-Ale czemu?

-Po prostu nie mam ochoty- wzruszył ramionami wyższy nagle puszczając moją dłoń i znacznie mnie wyprzedzając. Widziałem, że chce się ze mną trochę podroczyć, więc szybkim krokiem dogoniłem go i chwyciłem za wcześniej trzymaną rękę.

-Nie ładnie Panie Lupin- wymruczałem zmniejszając odległość pomiędzy naszymi twarzami.

-Nie moja wina, że nie wziąłeś sobie maseczki, skoro taki z Ciebie zmarzlak- brnął dalej w swoją gierkę młodszy.

-Lepiej mnie nie prowokuj...

-Bo co?

-Nie chcesz wiedzieć co. Lepiej po prostu tego nie rób, bo potem będziesz żałować.

The basketball diary |Wolfstar| |Wstrzymane|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz