28.10

88 6 2
                                    

Mimo, że lekcje zaczynam w czwartki dopiero o 10, wstałem już o ósmej by się wyszukiwać. Ubrałem swój ulubiony zestaw czyli szary T- shirt z Queen, czarne rurki z dziurami, glany oraz skórzana kurtka i okulary przeciwsłoneczne. Chuj, że na dworze jest zimno.

Na śniadanie zjadłem musli, a nie samego banana czy inny owoc. Dodatkowo przyszykowałem śniadanie do szkoły dla siebie i Jamesa.

-Dzień dobry Syriuszu. A co ty dzisiaj tak wcześnie wstałeś?

-Po prostu mam jeszcze coś do załatwienia- odparłem Pani Potter, posyłając jej miły uśmiech.

Kobieta pokiwała w milczeniu głową i uśmiechając się pod nosem udała się do łazienki.

James jak mogłem się spodziewać zleciał na dół w ostatniej chwili. Chwycił w biegu śniadanie i razem wyszliśmy z domu. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do piekarni, gdzie kupiłem rumianego rogalika z czekoladą. Uśmiechnięty od ucha do ucha wmaszerowałem do szkoły.

Od razu udałem się do sali nr 73. Mój instynkt mnie nie mylił. Lupin już tam był powtarzał przed lekcją materiał z poprzednich lekcji. Podszedłem do niego niezauważalnie, a następnie dotknąłem zimnymi rękoma jego karku. Lupin pisnął z zimna i wzdrygnął się:

-Pojebało Cie?! Chcesz bym jakiegoś wstrząsu dostał?

-Oj, Lupin. Od takiego czegoś to najwyżej czkawki dostaniesz- odparłem posyłając mu uśmiech.

-Taki z Ciebie znawca?

-Może - odparłem zagadkowo- masz- podałem mu rogalika i termos z kawą.

-Co to?- zadał pytanie lekko zdezorientowany.

Ugh, kupiłem Ci rogalika. Wiesz, w podzięce za wczorajszą pomoc- mruknąłem speszony

-Nie musiałeś, dziękuję- posłał mi uroczy uśmiech

-Spróbuj- zachęciłem go- nie dosypałem tam żadnego arszeniku czy innego gówna.

-Już sam fakt iż znasz takie substancje jest niepokojąca- odparł Remus, ale ugryzł rogalika. -Skąd wiedziałeś jakie lubię?

-Zgadywałem, poza tym smakujesz czekoladą- na moje słowa policzki wyższego zrobiły się lekko czerwone. -Dobra, a teraz moja zapłata

-Twoja co?

-Zapłata skarbie. W tym świecie nie ma nic za darmo- zaśmiałem się i złączyłem nasze usta w delikatnym pocałunku, uprzednio upewniając się, że jest małe prawdopodobieństwo iż ktoś nas nakryje.

Gdy zabrakło nam oddechu odsunęliśmy się delikatnie od siebie. Wpatrywaliśmy się w siebie z nieśmiałymi uśmiechami wymalowanymi na twarzach.

-Myślałeś nad moją propozycją?

-Tak i doszedłem do wniosku iż...- nie dane mu było jednak skończyć, bowiem James wpadł do klasy.

-Siema, co tam?- zadał pytanie orzechowooki

-Ty to masz wyczucie czasu- mruknąłem niezadowolony. Remus spojrzał na mnie rozbawionym spojrzeniem i wzruszył ramionami co zapewne miało oznaczać iż wrócimy do tej rozmowy potem.

-Ale co...? Aaa, kumam. Nie zgodzę sie z tobą. Remus ma lepsze.

-O widzisz. On umie mówić do mnie po imieniu, a ty cały czas po nazwisku

-Chcę byś nacieszył sie sowim póki jeszcze nie zmieniłeś na Black- powiedziałem posyłając mu łobuzerki uśmiech na co ten przewrócił teatralnie oczami.

-A więc o co chodzi z tym wyczuciem czasu?

-No więc wyobraź sobie iż wczoraj dzwonisz do Syriusza, a ten siedzi na tronie i sra więc ja odebrałem. Plus taki, że szybko zwolnił.

The basketball diary |Wolfstar| |Wstrzymane|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz