20.10

84 7 4
                                    

Środa dzień loda! Nie no, przecież tak nie przywitam się z rodzicami mojego najlepszego przyjaciela bahaha!

-Dziś środa, dzień dobry!- krzyknąłem w stronę rodziców Jamesa.

-Witaj Syriuszu. Widzę, że masz dzisiaj wyśmienity humor. Stało się coś?- zadała pytanie Euphemia.

-Nie nic. Po prostu mam dzisiaj luźne lekcje.

-Ooo to fajnie.

-Syriusz idzie na randkę!- wydarł się James, wchodząc do kuchni.

-Dzięki, Potter. Teraz pewnie cała Wielka Brytania o tym wie- mruknąłem z przekąsem.

-Z tym chłopakiem?- zainteresował się Flamont.

-Nie idę na żadną randkę. Jamesowi pewnie znów się śniły głupoty i nie umie teraz odróżnić rzeczywistości od wyobrażenia. 

-Taa, a rodzinka w Simsach, którą wczoraj zrobiły Marlen z Dori to sama się zrobiła.

-Jaka rodzinka?!

-Twoja i Lupina.

-Zabiję Cię kiedyś, wiesz?

-Jasne...

-Więc, gdzie zabierasz swojego wybranka?- zadała pytanie kobieta.

-Ugh, nie idę na żadną randkę- mruknąłem po czym chwyciłem banana i wyszedłem przed dom, gdzie czekałem na przyjaciela.

~🏀~

 Historia, kurwa! I po co ja brałem to gówno? Aaa, już pamiętam. Łoś stwierdził, że historia jest ciekawa, więc możemy ją sobie wziąć jako rozszerzenie. Przysięgam, że kiedyś stracę do Niego cierpliwość i uduszę go gołymi rękami. Bądź przeklęty Potter. 

O dziwo lekcja minęła dość spokojnie, a stary Binns mnie nie zapytał, a nawet ignorował przez całe 45 minut. Jedna rzecz mnie jednak zaniepokoiła. Lupin bowiem nie pojawił się na historii. Krzesło przede mną stało puste. Czemu go nie ma, do jasnej ciasnej? Żeby tak opuszczać 3 dzień szkoły i swój 2 trening? Ma chłop tupet. A może coś mu się stało? Ta myśl przeraziła mnie nie na żarty, tak, że na kolejnych lekcjach nie mogłem się skupić. Byłem nawet w sekretariace by poprosić Panią Prince, która również pracuje w szkolnej biliotece, by podała mi jego numer lub adres, ale się nie zgodziła bo dane poufne blablabla...

~🏀~

Może to dobrze, że Profesor Binns poprosi Lupina osobiście by mi pomógł opanować materiał? Pewnie gdybym to ja go poprosił, od razu by odmówił lub co gorsza olał by mnie...

-Syriusz, uważaj!- głos Jamesa dobiegł do mnie o sekundę za późno. 

Poczułem jak coś uderza mnie w głowę. Upadłem, a piłka, którą miałem przyjać chwilę odbijała się u moich stóp po czym potoczyła się w głąb sali gimnastycznej. 

-Kurde, przyjacielu. Ja Cię tak bardzo przepraszam- mamrotał James, kucając przy mnie i z przestrachem wlepiając we mnie te swoje orzechowe ślepia. 

-Nic się nie stało. Przepraszam Jamie. Zamyśliłem się i nie zauważyłem piłki.

Przeklęty Lupin. To wszystko jego wina. Gdyby normalnie dziś przyszedł do szkoły, to na pewno nie oberwałbym piłką od kosza. 

-Regulusie, zaprowadź brata do Pani pielęgniarki,  a jeśli jej nie będzie to do sekretariatu.

-Jasne- mruknął szarooki i ciągnąc mnie za rękę wyszliśmy z sali. 

-Jesteś od wczoraj jakiś inny...

-To znaczy?- zapyałem, nie bardzo wiedząc o co może chodzić mojemu młodszemu bratu.

-No wiesz. Zamyślony, mniej uważny...

-To nic.

-Właśnie widzę. 

-Po prostu mam problemy z historią, a nie chcę by Binns prosił Lupina by mi pomógł w nauce.

-Remusa? Czemu? Gadałem z nim chwilę po treningu i wydawał się spoko. Chyba, że... Nie to niemożliwe! Zakochałeś się!

-Co?! Nieee!

-Jasne, rumieńce na twoich policzkach mówią co innego.

-Dobra, może tak. Ale powiedz mi ty lepiej co zamierzasz z Pottem?

-Co?

-Nie udawaj głupiego. Tylko ślepy nie zauważyłby jak pożerasz go wzrokiem.

-Okej, może mi się podoba, ale on i tak woli dziewczyny.

-Nie prawda! 

-Ale i tak ugania się za Evans. 

-To spróbuj się do niego zbliżyć. Wiesz, Evans za nim nie przepada i mimo, że ich shipuję to stawiam ponad przyjaciół mojego młodszego braciszka, a uważam, że Jame i ty pasujecie do siebie. Spróbuj chociaż bo będziesz żałować.

-Jesteśmy już- Reggie przerwał sprytnie niewygodny dla Niego temat.

-Przemyśl to co Ci powiedziałem, a ja zapytam się Jamesa co o Tobie uważa- powiedziałem po czym posłałem bratu uśmiech, poczochrałem mu włosy i bez pukania wszedłem do gabinetu pielęgniarki.

Pielęgniarka sprawdziała mi ciśnienie, wzrok i jakieś inne pierdulety, które w żaden sposób nie stwierdziły u mnie na pewno wstrząśnienia, a tym bardziej nie mialy na celu jego wykrycia, po czym póściła mnie wolno. Wróciłem więc na salę, ale tylko po rzeczy, bowiem trening już się skończył. Przebrałem się, wziąłem szybki prysznic i czekałem na Pottera, który uwielbiał długie kąpiele po wyczerpujących treningach. W szatni przebywałem z Reggiem, który zbierał się dzisiaj niezwykle wolno. O dziwo jego przyjaciel od siedmiu boleści już sobie poszedł.

-Wszystko dobrze z głową?- wyrwał mnie z zamyślenia młodszy.

-Noo. 

-A tak między nami to Evan coś wspominał o Remusie.

-Cooo?

-Niby nic konkretnego. Mówił, że gej co lubi po dupie.

-Zabije gnoja. Żeby tak się wyrażać o Lupinie.

-Przypominam Ci, że znasz go od dwóch dni. Nie wiesz o nim za dużo.

-Ale się dowiem. Dzięki za info.

-Spoko- mruknął nastolatek i chwycił torbę by wyjść z szatni, ponieważ akurat w tej chwili do szatni wparował James z samym ręcznikiem na biodrach. 

Reggie pewnie miał nadzieję, że nie zauważe rumieńców, które wtedy wpłynęły na jego bladą cerę. Niedoczekanie...

 Niedoczekanie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
The basketball diary |Wolfstar| |Wstrzymane|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz