7.11

73 4 2
                                    

-No i kurwa! Jeszcze ta cała sprawa z Jamesem i moim bratem! Jak on w ogóle śmiał tknąć Rega?! Jak?! Czy to nie on jeszcze kilka dni temu mówił, że jestem dla niego jak brat?! Czy on serio chce się dopuszczać aktu kazirodczego?!- wyrzucałem z siebie całą frustrację, chodząc przy tym cały rozemocjonowany po pokoju przyjaciółki.

-Kochanie, ja rozumiem, że martwisz się o swojego brata i w ogóle, ale nie sądzisz, że trochę przesadzasz?- zapytała delikatnie blondynka.

-Ja? Ja niby kurwa przesadzam?!- prychnąłem zatrzymując się na środku jej pokoju i mierząc ją wkurwionym spojrzeniem.

-No ty. Popatrz na to z drugiej strony. Twój brat nie jest w cale taki mały. Jest od Ciebie młodszy jedynie o rok. Chłopak jest już duży, daj mu podejmować własne decyzje. Nie chcesz chyba by przez Ciebie był nieszczęśliwy, co?

-Nie, tylko że to James... Jest dobrym przyjacielem i w ogóle, ale dobrze wiesz jakie jest jego podejście do związku. Może i podrywać cały czas Lili oraz zarzekać się, że ją kocha ponad własne życie, ale tak czy inaczej zawsze na końcu wyląduje w łóżku z jakąś inną dziewczyną czy chłopakiem. Nie chcę po prostu by Reggie potem cierpiał, bo mój najlepszy przyjaciel to niewyżyty seksualnie idiota, który jeszcze nie dorósł do etapu prawdziwego związku.

-Wiesz, nie chcę Ci wypominać, ale jeszcze niedawno zachowywałeś się podobnie.

-To nie to samo Marls- westchnąłem cicho. -Dobrze wiesz jaka była wtedy sytuacja. A James to James. Mówi jedno, a robi drugie.

-Czaje, ale i tak nie możesz podejmować decyzji za brata. Oczywiście, że się o niego martwisz i chcesz go ochronić przez całym złem tego świata, bo go kochasz, ale młody sam musi nauczyć się na własnych błędach, że życie nie jest kolorowe i usłane różami.

-Wiem tylko, że to nie jest takie łatwe...

-Syriuszu- westchnęła dziewczyna podnosząc się ze swojego łóżka i podchodząc do mnie. -Daj mu trochę swobody i nie pozwól by to co było między nimi zepsuło to co jest między tobą, a Jamesem, rozumiesz?

-Ja...

-Czy rozumiesz?- dodała ostrzej McKinnon, mocniej zaciskając palce na moich ramionach przez co sygnałem z bulu, bo dziewczyna wbiła mi swoje długie pazury w skórę.

-Yhym- odburknąłem próbując się uwolnić od dotyku dziewczyny.

-W takim razie świetnie. Teraz przejdźmy do poważniejszej rozmowy na temat twój i Remusa. Powiedziałeś jedynie tyle, że się pokłócikiście. Co się dokładnie stało?

-Pamiętasz jak graliśmy w butelkę? Rosier zapytał się Remusa o to czy wcześniej miał kogoś. Remus nie odpowiedział tylko wypił wódkę.

-A no coś takiego było- zgodziła się ze mną dziewczyna, a ja postanowiłem kontynuować.

-No i potem Remus zadał takie samo pytanie mi. No to mu powiedziałem, że byłem w kilku, ale to nie było nic poważnego.

-Nie powiedziałeś mu o Cadence, co nie?

-A czemu miałbym?

-No nie wiem... Byliście za sobą pół roku, co dość długo jak na standardy licealne i serio byłeś zaangażowany w ten związek. Gdy ona wyjechała strasznie to przeżywałeś...

-Wiem, ale prawda jest taka, że na dłuższą metę nasz związek nie miałby sensu. Ona miała inne priorytety niż te moje. Poza tym to moi pożal się rodzice kazali jej udawać zainteresowanie mną. Gdy jej rodzice nie dogadali się w interesach z moimi po prostu stąd wyjechali bez żadnego ostrzeżenia. Jak teraz na to patrzę to nie było nic poważnego. Zwykle szczenięce zauroczenie i tyle- powiedziałem, chociaż sam w to ledwie wierzyłem. Prawda była taka, że mogę wypierać się tego, ale w głębi serca i tak wiem, że kiedyś darzyłem dziewczynę głębokimi uczuciami, które od tak nie znikną. Dziewczyna wyjeżdżając bez pożegnania i zrywając SMS-owo przyprawiała mnie o straszne emocje, ale to przeszłość, a ja nie chcę by to co było kiedyś miało zaważyć na moim aktualnym związku.

The basketball diary |Wolfstar| |Wstrzymane|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz