Rozdział 28 [POPRAWIONY]

721 33 2
                                    

30 maja 2019 roku, San Francisco

Grace

— Pani Nash! – słyszę głos pielęgniarki, która wywołuje moje nazwisko.

Wstaję powoli z krzesła w poczekalni, czując narastające napięcie. Moje serce bije jak szalone. Gdy wchodzę do gabinetu, moja lekarka, dr Andrews, już na mnie czeka. Siedzi za biurkiem, z dokumentacją medyczną przed sobą. Uśmiecha się delikatnie, zapraszając gestem, bym zajęła miejsce naprzeciwko niej.

– Grace, myślałam, że jesteśmy umówione na kontrolę dopiero za miesiąc – mówi spokojnym tonem, spoglądając na mnie z troską. Jej wzrok przenosi się z kartki na moją twarz. – Czy pojawiły się jakieś niepokojące objawy?

Próbuję opanować drżenie rąk, choć emocje niemal mnie przytłaczają. Całą sobą staram się nie wybuchnąć płaczem, ale nerwy sprawiają, że czuję ścisk w gardle.

– Zrobiłam wczoraj test – wyznaję w końcu, nieco drżącym głosem. – Wyszedł pozytywnie.

Na chwilę zapada cisza. Lekarka odkłada długopis i uważnie mnie obserwuje. W jej oczach widzę ciepło i zrozumienie.

– Wiem, że to może być dla ciebie szokująca wiadomość, zwłaszcza w obecnej sytuacji – zaczyna powoli. – Grace, znamy się od lat i wiem, jak bardzo pragnęliście z Jaydenem tego dziecka. Bez wahania mogę powiedzieć, że dacie sobie radę, pomimo trudności.

Jej słowa sprawiają, że napięcie w moim ciele zaczyna nieco opadać. Patrzę na nią z wdzięcznością.

– Chodźmy teraz sprawdzić, jak się ma maleństwo – mówi, wstając zza biurka. Jej głos jest ciepły i kojący.

Podnoszę się z krzesła i podążam za nią do części gabinetu, gdzie znajduje się sprzęt do USG. Powietrze w pomieszczeniu wydaje się chłodne, co dodatkowo potęguje moje napięcie.

·⁀ ༄.°✈ ₊⭒˚。⋆

Po przygotowaniu się do badania wewnętrznego kładę się na leżance, czując mieszankę podekscytowania i strachu. Dr Andrews delikatnie nakłada żel na głowicę aparatu, a potem zaczyna badanie. Ekran przed nami wypełnia się czarno-białymi obrazami, których znaczenia jeszcze nie rozumiem.

W gabinecie panuje cisza, przerywana tylko stukaniem klawiatury, gdy lekarka notuje coś w systemie. Czas zdaje się ciągnąć w nieskończoność.

Nagle na ekranie pojawia się maleńki, migoczący punkt. Wpatruję się w niego z rosnącym niedowierzaniem.

– To tutaj – mówi dr Andrews, wskazując na obraz. – Jesteś w piątym tygodniu ciąży, Grace.

Jej słowa docierają do mnie powoli, jakby przebijały się przez gęstą mgłę. Kiedy w końcu je przetwarzam, łzy same napływają mi do oczu. Nie mogę powstrzymać płaczu – tym razem jest to płacz pełen wzruszenia i radości. Ta mała, migocząca kropka na ekranie to moje dziecko.

– To naprawdę się dzieje – szepczę, a mój głos drży od emocji.

– Tak, Grace – potwierdza lekarka, z ciepłym uśmiechem. – Gratuluję. Wszystko wygląda dobrze, jak na ten etap. Maleństwo jest zdrowe.

Nie jestem w stanie wydusić z siebie więcej słów, tylko kiwam głową, ocierając łzy dłonią. W tej chwili zapominam o wszystkich trudnościach, o chaosie ostatnich miesięcy. Czuję tylko ogromną wdzięczność i miłość do życia, które rozwija się we mnie.

Dr Andrews odkłada głowicę USG, podaje mi ręcznik do wytarcia żelu i patrzy na mnie z wyrazem zrozumienia.

– Grace, to dopiero początek tej podróży. Wiem, że w obecnej sytuacji może ci być trudno, ale pamiętaj – nie jesteś sama. Będziemy o was dbać na każdym kroku.

Uśmiecham się przez łzy i cicho odpowiadam:

– Dziękuję. To znaczy dla mnie więcej, niż jestem w stanie powiedzieć.

Kiedy wychodzę zgabinetu, mam wrażenie, jakbym niosła w sobie cały wszechświat.


·⁀ ༄.°✈ ₊⭒˚。⋆

Trajektoria Lotu [Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz