Rozdział 3

258 19 9
                                    

ROZDZIAŁ TRZECI

ZAPUKAJMY DO TYCH DRZWI

Dwa dni później stałem przed Dziurawym Kotłem z plecakiem na ramieniu i duszą stojącą dosłownie obok. Brakowało tylko wielkiego baneru reklamowego „kupię info o śmierciożercach, płacę w galeonach".

Wszedłem do baru i od razu zostałem zauważony.

– Potter!

– Za Pottera! – odkrzyknął ktoś, sądząc że to toast i w górę podniosły się kufle.

Za barem siedział właściciel Tom, wyprostował się jak struna na mój widok i przyczepił na twarz uśmiech.

– Dzień dobry – przywitałem się grzecznie.

Gellert odchrząknął cichutko.

– Co? – zapytał chłopak, patrząc na współwięźnia.

– Wybacz, Harry, ale kiedy stałeś się tak wulgarny?

– Czas nawet anioła zmieni w diabła – odpowiedział ponuro Harry. – A ze mną czas obszedł się jak brutalny klient z bezbronną dziwką i do tego po wszystkim nie zapłacił.

Gellert nie odpowiedział, a Harry kontynuował.

– Dobry, panie Potter. Czegoś panu potrzeba? – zapytał uprzejmie.

Speszyłem się, bo wychodząc tego ranka z domu nie sądziłem, że zajdę tak daleko. Miałem wręcz nadzieję, że w drodze do Londynu zgarnie mnie ktoś z Zakonu Feniksa, albo Dumbledore, albo zabiorą mnie do Nory, żebym spędził resztę wakacji u Rona. Ale nie, jak na złość wszystko poszło po mojej myśli.

– Powiedz mu – radził mi cicho James – że chcemy się dostać do ministerstwa. Raz-dwa!

– Chcemy się dostać do ministerstwa – powiedziałem odważnie.

Tom uniósł nieco brwi, taksując mnie od głów do stóp.

– My?

Totalnie zbił mnie z tropu tym pytaniem.

– No ja – spojrzałem na siebie, później na Jamesa – i ja. – I dotarło do mnie co palnąłem. – Znaczy ja! JA chcę się dostać do ministerstwa. Najlepiej by było kominkiem – bąknąłem ciszej, nachylając się nad ladą. – Dyskretnym, bo zaraz mnie dorwą dziennikarze. To i tak cud, że po drodze żaden mnie nie zaczepił.

– Tu jest dwóch – szepnął Tom, kiwając głową w kierunku jednego stolika.

Obejrzałem się i zobaczyłem czuprynę, której nie da się zapomnieć. Ritta Skitter! Siedziała tam, tyłem do mnie, trajkocząc coś do znudzonego mężczyzny przed nią. Aż mnie ciarki przeszły, bo gdyby mnie zobaczyła, wymyśliłaby niestworzoną teorię i napisała o niej trzy strony Proroka Codziennego.

– Byłbym wdzięczy – mruknąłem do Toma, podsuwając mu kilka galeonów.

Nie wziął ich.

– Nie mam w karcie dyskretnych usług dla Wybrańców, panie Potter. Nie musisz płacić.

Zaprowadził mnie na zaplecze, stał tam piękny kominek o zdobieniach przedstawiających czterech założycieli z Merlinem na czele. Samo pomieszczenie, choć pełne rzeczy przydatnych w jego pracy – prowadzeniu knajpy z paroma pokojami do wynajęcia – prezentowało się lepiej od mojego pokoju. Podłoga wyłożona drogim dywanem, ruchome portrety na ścianach, szafki wyłożone książkami i setkami gazet, w rogu stał fotel, stolik i fajka przy popielniczce. Gdyby zrobić tam test białej rękawiczki, rękawiczka pobudziłaby pomieszczenie.

Harry Potter CZARNA DUSZAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz