ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
SPOTKANIA NA DZIEŃ PRZED...
Hogwart opuściłem wraz ze wschodem słońca, które nieśmiało wychylało zza gór. Drzewa walczyły ze sobą porywane wiatrem, strząsając z siebie pierwsze, żółtowrześniowe liście, a buszujące po nich ptaki ćwierkały tylko sobie znaną melodię. Sowy latały wokół wież, na niebie widać było sznur powozów spieszących z dostawami do Hogsmeade i zbierające się, czarne chmury.
Lada chwila miał lunąć srogi deszcz i cieszyłem się, że nikt nie wstał przede mną, zwłaszcza Ron czy Hermiona, którym nie miałem czasu wyjaśnić nic z mojego wczorajszego spotkania z Malfoy'em. Zmyli się do wieży po tym, jak napisałem im „wszystko okej" i poszli spać, bo mi się wtedy nie spieszyło.
– Jakim kłamstwem ich nakarmisz? – zapytał James, sunący obok mnie w powietrzu jak duch. – Raczej nie będziesz w stanie wiecznie ukrywać swojej nowej przyjaźni.
– Sojuszu – poprawiłem go.
– Tak, tak, nazywaj to jak chcesz, ale kto jak kto, oni od razu zauważą różnicę.
– Masz jakąś propozycję?
– Musisz się nauczyć kłamać, Harry – westchnął z politowaniem. – Nauczę cię tego! Ominiesz temat waszej biblioteczki i sojuszu mającego na celu uśmiercić masę osób, oraz utniesz wszystkie pozostałe pytania mówiąc im, że to była randka.
Prychnąłem pod nosem i pokręciłem głową. James miał zryte poczucie humoru.
– To nie przejdzie...
– No tak, Hermiona przecież już wie, kogo masz na oku. W takim razie musisz kłamać jak z nut. Sprzedaj im to, czego sami się już „domyślali".
– Że niby Malfoy wciąga mnie w jakiś plan? – zapytałem, zbiegając ścieżką na dół, ku Hogsmeade. Było jeszcze daleko, ale przyspieszyłem kroku w obawie przed deszczem. Minąłem jeden z licznych składzików, w których można było znaleźć różnorodne, niepotrzebne już nikomu rzeczy jak połamane miotły czekające na naprawę i przeszło mi przez myśl, że to jest śmietnik. Nikt do tego składzika nie zaglądał, był na widoku i, przede wszystkim, poza szkołą.
– No właśnie. Może i będą nieco czujniej obserwować wasze kroki, ale wiesz, jak to się mówi. Trzymaj przyjaciół blisko, ale wrogów jeszcze bliżej. Powinni zaakceptować ten argument, a ty będziesz miał wyjaśnienie, dlaczego teraz trzymasz z Malfoyem.
– Całkiem przebiegłe.
W końcu dotarliśmy do miasteczka. W powietrzu unosiła się lekka mgiełka, pachniało świeżym pieczywem i słodyczą, przez wakacje Hogsmeade zmieniło wystrój i było teraz bardziej kolorowo. Niewielki rynek mimo wczesnej pory zastawiony był straganami, przy których kręcili się czarodzieje. Pod „Trzema Miotłami" zauważyłem grupę siódmorocznych, którzy rozmawiali głośno na temat Kolosum – był to chyba najgorętszy temat plotek w całej szkole i poza nią, o którym nawet rozpisały się gazety, co doprowadziło do fali protestów zmartwionych rodziców i rychłego kontrataku ze strony ministerstwa zapewniającego ich, że uczniowie faktycznie walczą tam krwawo, ale bezpiecznie.
Jakby nie było większych problemów.
W obawie przed zbyt szybkim rozpoznaniem naciągnąłem na głowę kaptur i skierowałem się dalej. Skręciłem w boczną uliczkę, dotarłem do baru „Pod Świńskim Łbem" położonego niemal na krańcu miasteczka i wszedłem do środka.
Tutaj klimat był zupełnie inny, cięższy i duszny jak podziemia, w których brakuje świeżego powietrza. Pod sufitem powieszone były ozdoby, niewielkie gawędzące główki, ściany przykryte obrazami zacnych czarodziejów, każdy podpisany srebrnymi znakami, a czarny, niemal smolisty bar pokrywały blizny po nożach albo zaklęciach.
![](https://img.wattpad.com/cover/354582038-288-k831124.jpg)
CZYTASZ
Harry Potter CZARNA DUSZA
FanfictionHarry Potter, młody czarodziej poprzysięgający zemstę na Voldemorcie zmienia historię magii i czarodziejstwa na całym świecie. Wybraniec, Rewolucjonista, Bohater, Morderca, Wróg Publiczny nr.1, aż w końcu drugi osadzony w najpilniej strzeżonym więzi...