6. Smak smutku

169 1 0
                                    

- Masz odbierać ode mnie jak dzwonie i pod żadnym warunkiem nie tykać alkoholu – powiedziała do mnie matka gdy ubierałam buty.

- Spokojnie mamo, dobrze wiesz że nie w głowie mi takie rzeczy – pocałowałam ją w policzek – To zwykła posiadówka, a nie impreza

Mama kiwnęła głową. Tata podszedł do mnie i wręczył mi pieniądze.

- Zamów wam jakąś pizze – puścił mi oczko.

- Och, Joseph. Dobrze wiesz że Sabrina nie może jeść takich rzeczy – powiedziała mama patrząc się gniewnie na ojca i nagle spojrzała na mnie – Będę dzwonić do mamy tej całej Veronici punktualnie o ósmej żeby dowiedzieć się czy faktycznie jesteś już u niej.

- Okej – odparłam i założyłam plecak na ramię.

Veronica zaproponowała mi nocleg po posiadówce u Emory. Mama ledwo chciała się zgodzić na spotkanie, a żeby przekonać ją na nockę musiał interweniować tata któremu się jeszcze za to oberwało. Mama finalnie się zgodziła, ale powiedziała że za to będę musiała posprzątać cały dom. Tak też zrobiłam, zajęło mi to cały dzień.

Wyszłam z domu i wsiadłam do ubera. Podałam kierowcy adres Emory i wyciągnęłam słuchawki aby posłuchać sobie muzyki. Dobrze wiesz że ona nie może jeść takich rzeczy. Zacisnęłam powieki i wyrzuciłam słowa mojej matki z głowy aby nie psuć sobie mojego bardzo dobrego humoru. Nie dzisiaj, nie myśl o tym.

- Jest i ona! - krzyknął Vin widząc mnie jak wchodzę do salonu w domu Emory.

Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam na kanapie obok Veronici. Ściągnęłam z siebie ten pieprzony golf, bo pod spód założyłam różowy top z dosyć głębokim dekoltem.

- O wow – powiedziała Mel – Nigdy nie wiedziałam cie w takich ubraniach.

Spojrzałam na swój nowy top. Faktycznie, zawsze jak z nimi wychodziłam nie ubierałam takich rzeczy bo nie miałam. Założyłam do niego czarne jeansy na które moja mam zaczęła strzelać oczami bo były zbyt ciasne, ale finalnie nic nie powiedziała.

- Wyglądasz pięknie – dodała Emory.

- Różowy to twój kolor – zaznaczył Vin.

Uśmiechnęłam się do nich dziękując. Zaczęliśmy plotkować o ludziach ze szkoły i jakiś dziwnych akcjach z nauczycielami. Emory otworzyła szampana z barku swoich rodziców i rozdała wszystkim po lampce.

- Ja dziękuje – powiedziałam, a Emory wzruszyła ramionami.

- Nic się nie stanie jak się napijesz – powiedziała Mel – Jedna lampka to nic.

Co miałam jej powiedzieć? Że nie lubię szampana i jak chce ze mną pić to niech wyciągnie whisky na stół? Wolałam zostać w ich oczach bez skazy.

- Dajcie jej spokój – wtrąciła Vera – Niech ona jedyna zostanie trzeźwa.

Temat szybko się zmienił i przyszła pizza. Standardowo nie ruszyłam ani kawałka i o dziwo nikt nie zwrócił na to tym razem uwagi. I dobrze.

- Jak tam z Cameronem? - zapytała mnie Mel.

Wrzuciłam do ust truskawkę. Emory przygotowała też owoce z ogródka swojej mamy. Jak to jak? Prawdy ci nie powiem.

- Dobrze, to nic poważnego jak na razie. Tylko się spotykamy.

- Zazdroszczę – powiedziała Mel – To marzenie każdej laski.

Taaa, marzenie które mi się udało spełnić.

- Dziwne że przerzucił się na młodsze – odparła Emory i popiła szampana – Przecież to nielegalne i może zaszkodzić jego reputacji.

Promyczek nadziei...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz