8. Coś ci wystaje, promyczku...

143 2 0
                                    


 Od ostatnich wydarzeń minęły dwa tygodnie. Przez ten cały czas dzień w dzień spotykałam się z Cameronem na lunchu, a później on odwoził mnie do domu. Czasem jednak jak moich rodziców nie było w domu zapraszałam go do siebie, a on wychodził grzecznie przed ich powrotem. Nasza relacja bardzo mi się podobała i szła w dobrą stronę. Szanował to że jeszcze nie jestem gotowa na pewne kroki i czekał, a ja nie miałam zamiaru się z niczym spieszyć. Czułam się przy nim dobrze i to było najważniejsze.

Veronica poszła na randkę z Nate'em i postanowili nie ujawniać się ze względu na Noah. Spotykają się co jakiś czas ale Vera mówi że sama nie wie czy coś z tego będzie. Chociaż mam oczy i widzę, że ta dwójka ma się mocno ku sobie.

A propos Noah. W końcu udało mi się go jakoś unikać i nie myśleć ciągle o jego słowach. Po ostatniej sytuacji na stołówce nawet na mnie nie patrzy, a ja nie proszę w żaden sposób o jego uwagę. Nie chcę z nim się kłócić ani go prowokować, bo chcę o nim zapomnieć raz na zawsze.

Właśnie zaczynał się angielski. Siedziałam obok Ver i tłumaczyłam jej motyw z nowej lektury gdy nagle na nasz stolik profesor Moor położył ostatnie testy.

- Gratulacje dziewczyny otrzymałyście sto procent.

Przybiłyśmy sobie z Veronicą piątki i zaczęłyśmy przeglądać test.

- Melanie i Emory, nigdy nie widziałem większych głupot na temat tak znanej książki– położył im testy na stolik i odszedł kręcąc głową.

- Co? - krzyknęła Mel – Jak to możliwe?

Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, moja zemsta wypaliła. Veronica i Vin popatrzyli na mnie i wybałuszyli oczy, a ja skrzyżowałam ramiona i uśmiechnęłam się triumfalnie.

- Sab, jak to możliwe? - zapytała Emory pokazując mi test na którym profesor napisał wielkie czerwone zero procent – Przecież zawsze gdy brałam notatki od ciebie miałam co najmniej połowę.

- Oh – spojrzałam na test – Widocznie musiałam pomylić notatki z mam was w dupie.

Mel otworzyła usta, a Emory się skrzywiła. Nikt nie spodziewał się po mnie takich słów, bo zawsze byłam miła. Te dwie pozwoliły sobie na zbyt dużo, a ja nigdy więcej nie dam sobą pomiatać. Vin i Veronica wybuchnęli śmiechem, a ja puściłam do nich oczko.

- O co ci chodzi? - zapytała Mel.

- Nie wiem, pomyśl – wyciągnęłam nagle palec do góry i udałam że mnie olśniło – A, no tak zapomniałam. Nie potrafisz, więc dlatego ciągle bierzesz ode mnie notatki – uśmiechnęłam się do niej i spojrzałam na Emory – Spokojnie już więcej wam ich nie dam. Przecież teraz jestem puszczalska i nie mam na nic czasu.

Dziewczyny spojrzały na siebie, a ja odwróciłam się z uśmiechem na ustach. Vera i Vin cały czas się śmiali, a ja poczułam dumę z siebie samej. Fajnie czasem dla odmiany użyć swojego temperamentu spod maski i pokazać trochę prawdziwej siebie.

Przez całą lekcje słyszałam szepty dziewczyn na mój temat, ale miałam to gdzieś. Niech gadają i tak tylko w tym są dobre. Gdy tylko skończył się angielski ruszyłyśmy z Veronica i Vinem na lunch. Jak zawsze byłam okropnie głodna.

- W końcu – usłyszałam za sobą i poczułam pociągnięcie za rękę – Cześć piękna.

Stanęłam twarzą w twarz z Cameronem. Uśmiechnęłam się do niego, a on mnie pocałował. Spojrzałam na niego i zobaczyłam że jest w stroju koszykarskim i w czapce z logo naszej drużyny tylko że ubrał ją daszkiem do tyłu przez co jego zawsze idealne zaczesane do tyłu blond włosy teraz lekko wystawały i tworzyły nieład co strasznie mi się podobało.

Promyczek nadziei...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz