7. Niegrzeczna Sabrina Miller

155 1 0
                                    

Całą niedzielę spędziłam z nosem w książkach, a w poniedziałek było wolne od szkoły więc skorzystałam z nieobecności mamy przesypiając cały dzień. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy i nastał wtorek, a ja musiałam iść do szkoły.

Nie zapomniałam tamtej nocy w domu Veronici chociaż bardzo tego chciałam. Muszę trzymać się od Noah z daleka, bo tylko on może ściągnąć mi z twarzy maskę, a gdy do tego dojdzie będę skończona.

Przeczesałam swoje długie włosy przed lusterem i spięłam delikatnie z tyłu głowy czarną wstążką na klamerce. Pomalowałam rzęsy tuszem, nałożyłam róż i delikatny błyszczyk. Spojrzałam na siebie w lustrze i uśmiechnęłam się najszczerzej jak potrafię. Jednak gdy zobaczyłam swój uśmiech miałam ochotę rozbić te pieprzone lustro. To nie jestem ja.

Zabrałam swój plecak spod biurka i ruszyłam na dół. Mama i tata siedzieli jak zwykle w kuchni i rozmawiali. Chociaż ciężko nazwać rozmową monolog prowadzony przez mamę o tym co ma zrobić mój tata podczas wolnego dnia w domu.

- Dzień dobry – przywitałam się z rodzicami.

Widziałam jak mama wzięła telefon więc spodziewałam się że zaraz dostanę przelew z kieszonkowym na cały tydzień. Zawsze dostawałam w poniedziałek ale że było wczoraj wolne od szkoły to mama stwierdziła że nie potrzebuję pieniędzy, więc dostanę je dopiero dzisiaj.

- Witaj skarbie – powiedział tata.

Popatrzył na niego ze smętną miną. Nie pamiętam kiedy ostatnio spędziłam z nim chociaż jeden cały dzień, bo on ciągle pracuje. Nigdy nie ma go w domu, a jak już jest to zbyt zmęczony na spędzanie ze mną czasu. Za to o uwagę mojej mamy nigdy nie muszę ubiegać.

- Może obejrzymy coś dzisiaj razem? – wypalił nagle tata - Oczywiście jak nie masz nauki.

- Myślę że możemy – odpowiedziała, a tata się uśmiechnął.

- Pamiętaj o treningu – wtrąciła mama – I uśmiechnij się, idziesz do szkoły.

Momentalnie zmieniłam minę na uśmiech. Twarz mnie już kurwa od niego piekła, od tego całego kłamstwa. Odwróciłam się i wyszłam do holu. Założyłam szybko moje Vansy i wyszłam z domu zakładając na uszy moje Air Podsy. Puściłam muzykę i ruszyłam do szkoły mając nadzieję że nic mnie dzisiaj nie dobiję.

Moja maska zaczynała mi coraz bardziej ciążyć, a ja odczuwał tego silne skutki. Byłam zmęczona i przybita ciągłym udawaniem, a mimo to nie mogłam się wyrazić. Jedyne o czym czasem marzyłam to o spokoju ducha i uldze. Czy to tak wiele?

Weszłam do szkoły o tej samej porze co zwykle. Wyciągnęłam z szafki książkę do matematyki i poszłam w stronę naszej ulubionej kanapy. Wyciągnęłam Ipada i zaczęłam czytać notatki na test z angielskiego który miał być za kilka dni. Nie trwało to długo bo nagle zauważyłam Vina i Veronice zmierzających w moim kierunku.

- Kawki? - zapytał Vin i podał mi kubek.

Uśmiechnęłam się do niego i podziękowałam, a Veronica usiadła obok mnie i pocałowała w policzek na przywitanie.

- Dziewczyny muszę wam o czymś powiedzieć – zaczął nagle Vin – Tylko obiecajcie mi że nie powiecie o tym Mel i Emory.

Bardzo się zdziwiłam tym co właśnie powiedział. Zawsze mówił o wszystkim naszej paczce i nigdy z niczym się nie ukrywał. Co się aż takiego stało?

- Nie powiemy – popatrzyłam na Vere, a ona pokiwała głową.

Vin lekko westchnął i usiadł między nas.

Promyczek nadziei...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz