Gdy obudziłam się rano, Levi'a już nie było. Bardzo dobrze. Wreszcie sama, czyli wracamy do codzienności. Muszę zdobyć jakieś jedzenie. Hmm... Przejrzałam wszystkie szafki, ale żadna wróżka się nie zjawiła i dalej były puste. Następna jakakolwiek dostawa dopiero za jakiś czas. Cholera! Włamać się gdzieś? A może.. Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Chwyciłam za nóż i podeszłam zobaczyć kogo niesie.
- Levi?
- Spodziewałaś się kogoś innego? – odparł jak zwykle oschłym głosem i jak gdyby nigdy nic wparował do środka.
- Pewnie, zapraszam. – rzuciłam ironicznie – Myślałam, że mam już Cię z głowy. – pozbycie się go jest trudniejsze niż myślałam – Co tam masz? – spytałam zaciekawiona, chowając nóż.
- Racje żywnościowe, które zawinęłaś jakiś czas temu. – powiedział wykładając rzeczy z wora do szafek.
Widząc jedzenie zaburczało mi w brzuchu.
- Zaraz zrobię śniadanie. – dodał.
A jednak, wróżki istnieją i są ponure. Kto by pomyślał? Zabłyszczały mi oczka.
- Jak go znalazłeś? – spytałam zdumiona, że jeszcze o nim w ogóle o nim pamiętał.
- Kojarzyłem ulice, którymi wtedy leciałaś. Potem odtworzyłem sobie kawałek drogi z ucieczki i tak dotarłem do magazynu. Znalezienie tam dużego wora nie było trudne.
- Masz niezłą orientację w terenie, przydatne w akcjach, które wymagają dłuższej obserwacji ruchomego celu lub szybkiego znalezienia schronienia. Nie musiałabym robić mapy miasta za każdym razem, a informacje o wszystkich drogach nie byłyby potrzebne co tylko przyspieszyłoby cały proces. – zamyśliłam się jak bardzo ułatwiłoby mi to robotę, aż spostrzegłam na sobie wnikliwy wzrok kobaltowych oczu. Dostał dobre geny nie ma co. Utrzymałam ich spojrzenie, po czym spytałam – No co?
- Nic. – odparł szybko – Jedzenie już gotowe. – mówiąc to położył na stolik dwa talerze, na których były dwie kromki z serem i jajecznica – Smacznego.
- Nawzajem. – zadowolona, że nie będę głodować, zabrałam się do jedzenia.
- Idę do Farlana i Isabel uzupełnić zapasy. – rzucił, gdy skończyliśmy jeść – Idziesz?
- Lepiej będzie jak ogarnę naczynia i.. i muszę coś jeszcze zrobić. – odpowiedziałam totalnie zmieszana propozycją.
Usłyszałam za sobą zgrzyt zamykanych drzwi. Tak minęły trzy dni. Levi oczywiście nie spał już u mnie, ale przychodził co jakiś czas kontrolować zabliźniającą się ranę głowy, bo sama nie miałam do niej zbytnio dostępu. Dwa razy nawiedzili mnie całą trójcą. Isabel chciała się upewnić, że się naprawiłam, bo dalej winiła się za tę sytuację. Dzisiaj jest piątek, a już jutro odbędzie się przewóz zaopatrzeniowy do tych "lepszych" lokali i barów. Te dostawy były od poszczególnych klientów, więc były tajne i nieco bardziej niebezpieczne w realizacji. Levi powinien być teraz u siebie, więc usiadłam w fotelu i zaczęłam dopracowywać ostatnie szczegóły planu. Musiałam się dowiedzieć, którędy będzie jechał powóz. Pozostałe sprawy sukcesywnie załatwiałam poprzednimi dniami. Kolejną rzeczą do ogarnięcia na dzisiaj, to zaopatrzenie się w nowe noże. Aktualne są już stare i stępione co utrudnia przecięcie grubej płachty czy sznurów na wozie. Czas na zakupy. Z tą miłą myślą zabrałam pieniądze i wyszłam z domu. Po 20 minutach snucia się między uliczkami znalazłam właściwy sklepik. Było tu wszystko czego potrzebowałam. Od małych scyzoryków po duże stalowe siekiery, zwykłe noże kuchenne i te, którym z dwóch stron wysuwały się ostrza. Znałam wszystkie ich rodzaje, a one same sprawiały mi wiele radochy. Brałam je po kolei do ręki i oceniałam. W końcu zdecydowałam się wziąć po jednej sztuce noży Bowie i Karambit, które zawsze brałam i sprawdzały się znakomicie oraz nowość której jeszcze nie testowałam – Kukri. Co prawda miał mniejszą wytrzymałość głowni na obciążenia poprzeczne, ale postanowiłam dać mu szansę i wypróbować.
CZYTASZ
"Dziki spokój" Levi x OC
FanfictionOd początku była częścią szemranych interesów ojca. Przez zdradę jednego ze swoich ludzi zostaje złapana, a za współudział oddział Stacjonarnych wydał własny osąd, zrzucając ją do Podziemi. Wydostanie się z tej dziury, gdy powinno się nie żyć może n...