Szliśmy w kompletnej ciszy i mroku nocy podziemia. Odetchnęłam z ulgą, to było coś czego potrzebowaliśmy chyba oboje. Polubiłam ich jednak odzwyczaiłam się od przebywania w większym towarzystwie. W końcu dotarliśmy na miejsce.
- Lepiej od razu chodźmy spać, jutro będzie dużo pracy. – powiedział chłopak, gdy tylko zamknęłam za nami drzwi.
Skinęłam zmęczona głową, zapaliłam świeczki i skierowałam się do łazienki. Gdy wyszłam Levi siedział w fotelu z zamkniętymi oczami. No nie mogłam mu pozwolić znowu tam spać. Mieliśmy być wypoczęci do akcji. Wiem, że sam się tu wepchał, bo nie ufa mi, że zjawię się na czas lub w ogóle ale.. Eh. Robię to dla dobra sprawy. Rozłożyłam wersalkę.
- Śpisz? – spytałam stając nad nim z założonymi rękami. Otworzył jedno oko – Zmieścisz się na kanapie. – nie czekając na odpowiedź, chwyciłam go za nadgarstek i pociągnęłam do łóżka.
Sytuacja była co najmniej żenująca. Puściłam go i położyłam, wtulając twarzą do ściany jak tylko się dało. Za sobą usłyszałam bardzo cichy.. śmiech? Nie chciałam się jednak odwracać i upewniać. Ułożył się na drugim skraju łóżka. Zasnęłam dość szybko, zmęczona wrażeniami ostatniego czasu.
Nad ranem przebudziły mnie szmery. Otworzyłam oczy od razu napotykając kobaltowe tęczówki. Prawie zawału dostałam. Totalnie zapomniałam, że tu spał. Był dosłownie pare centymetrów od mojej twarzy. Za blisko. Zerwałam się z sofy.
- Zrobię herbaty, czarna tak? – nerwowo zagadnęłam, a znając odpowiedź pospiesznym krokiem przeszłam do kuchni.
Zaparzyłam dwie, czarną i zieloną. Popijając usiedliśmy przy stoliku i zaczęliśmy powtarzać dzisiejszy plan, ale że znaliśmy już doskonale każdy krok z podziemi przeszliśmy na powierzchnię.
- Wrócę tam, wrócę i zrobię raban jakich mało. Mam pare niedokończonych spraw.
Zastanawiało mnie ile osób, z którymi współpracowaliśmy z Tonym nie dało się złapać przez te lata lub przynajmniej żyło. Ciekawa jestem czy Kenny wciąż mnie pamięta. Był w końcu najlepszym kompanem ojca, więc często przebywaliśmy to u niego to u nas, podobnie gdy razem opracowywaliśmy akcje. Byłam dzieckiem, ale brałam czynny udział we wszystkich takich zebraniach. Oczywiście nie zależało nic ode mnie, mieli gotowe strategie, ale wypytywali mnie z nich i sprawdzali co bym zrobiła w takiej i takiej sytuacji. Tak w skrócie wyglądały moje lekcje z planowania i obserwacji.
- Kiedyś znowu będę latać po niebie. Bez względu na cenę. – dodałam i spoważniałam wgapiając się w filiżankę, którą obracałam w rękach.
- Nie masz za co nadstawiać karku?
- Nie, w sumie to nie. To mój jedyny cel. – odpowiedziałam szczerze.
W końcu nic mnie tutaj nie czeka. Może na powierzchni wcale nie będzie lepiej, dalej będę poszukiwana, ale tylko dzięki tej myśli dalej mam siłę walczyć o kolejny dzień w tej norze.
- Głupia. – rzucił nagle, a ja popatrzyłam się na niego z podniesioną brwią – Myślisz, że wybaczymy jak coś ci się stanie albo uciekniesz bez pożegnania? – wpatrywał mi się prosto w oczy, a ja nie wiedziałam jak zareagować.
Był zły? Ciężko zrozumieć o co mu chodzi, zwłaszcza jeśli rzadko pokazuję co innego niż obojętność na wszystko inne oprócz bałaganu.
- He? – wydukałam nie wiedząc co odpowiedzieć i jak to rozumieć.
- Ubieraj się, za niedługo mamy być gotowi i czekać na woźniców.
- Racja, mamy mało czasu. – otrząsnęłam się i skupiłam myśli na mojej najbliższej misji.
Założyłam sprzęt do trójwymiarowego manewru i schowałam dwa noże za bluzę, do kieszonek. Dzisiaj będą bardzo przydatne. Jak to miałam w zwyczaju zaciągnęłam kaptur na głowę i ruszyłam za Levi'em. Zamknęłam mieszkanie i oboje wzbiliśmy się w powietrze. Dobrze, że wszystkie moje rany goją się jak u psa i po wczorajszej bójce zostały już tylko niewielkie siniaki.
CZYTASZ
"Dziki spokój" Levi x OC
أدب الهواةOd początku była częścią szemranych interesów ojca. Przez zdradę jednego ze swoich ludzi zostaje złapana, a za współudział oddział Stacjonarnych wydał własny osąd, zrzucając ją do Podziemi. Wydostanie się z tej dziury, gdy powinno się nie żyć może n...