-VII-

115 8 1
                                    

Minęły 2 lata.

Las na obrzeżach, gdzie była wyrwa stał się naszym ulubionym miejscem spotkań. Właśnie tam się teraz kierowałam. Gdy dotarłam w te okolice, nie mogłam uwierzyć własnym oczom.

- Skąd to macie? – spytałam, przeglądając leżące na ziemi butelki wina i innych trunków ryjących banie.

- Nieźle co? – Isabel już cała w skowronkach biegała koło drzew – Przez przypadek wpadliśmy na zapomnianą piwnicę, a tam.. TADAM. Takie cudeńka.– wzięła i otwarła jedną z butelek.

- Dobrze, że już jesteś Tora. – usłyszałam za plecami głos Farlana. – Masz wszystko?

- A jak. – odkopałam pare kamieni na bok i rozłożyłam stary koc.

- Ej Brachol, pośpiesz się! Chcę się już napić! – krzyknęła zniecierpliwiona dziewczyna w momencie, gdy wyłonił się z lasu.

- Głupia. Nie będę cię nieść jak tu zezgonujesz. – odparł

- Oi Levi, a ty pijesz czy zaparzyć ci herbatki? – zaczepiłam go z uśmieszkiem biorąc od Isabel wino i machając mu nim przed nosem.

- Prosisz się o guza. – odebrał butelkę i wypił kilka łyków.

Minęło kilka godzin, światła dawno zgasły, jednak wokół było jasno ze względu na dzisiejszy księżyc w pełni, którego promienie oświetlały nasze miejsce balangi.

Siedziałam na kocu wraz z Levi'em przyglądając się tańczącej przed nami parze. Pociągnęłam większy łyk trunku, po czym wstałam krzycząc:

- Odbijamy! – złapałam Isabel obracając ją do siebie. Położyła jedną rękę na moim barku, a ja chwyciłam ją w talii.

Prowadziłam taniec co jakiś czas nami obracając. Kręciłyśmy się tak śmiejąc przez wlane procenty.

- Odbijany! – usłyszałam w momencie, gdy Farlan znów przejął rudowłosą.

- Ej! Kradniesz mi partnera! – rzuciłam.

- Tam masz kolejnego. – blondyn puścił mi oczko, wskazując głową na siedzącego Levi'a, kontynuując taniec.

Obróciłam się w stronę ponuraka. Uśmiechnęłam się szczerząc zęby i wyciągając ręce przed siebie jakbym miała iść na polowanie.

- Leeeeevi.. Kici, kici. – zaczęłam skradać się do niego.

- Odsuń się. Nie tańczę.

- No weź, jak tak się wstydzisz, to uwierz jutro nie będziemy tego pamiętać. – prychnęłam z wyzywającym uśmieszkiem.

- Nachlaliście się i teraz pajacujecie.

- Oi Levi, po prostu się przyznaj, że nie umiesz tańczyć. – dodałam z wyższością.

- Nie umiem? – odłożył wino, wstał, chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął obok reszty – Zobaczymy.

Automatycznie przyjęłam odpowiednią pozycję i zaczęliśmy tańczyć. Patrzyłam na niego z głupa, po czym zaczęłam się śmiać. Wirowałam tak niedowierzając, że udało mi się go przekonać.

- Bez jaj! – Farlan i Isabel stanęli z boku, praktycznie ustępując nam z drogi.

- No dobra. Powiedzmy, że jako tako umiesz. – powiedziałam, gdy przybliżyliśmy się do siebie po kolejnym obrocie.

Przewrócił oczami, ale widziałam jak jego kąciki ust się podniosły.

- Brachol tańczy. – powiedziała do siebie rudowłosa – Heh.. Chyba mam zwidy od tych procentów. – złapała się za brzuch – Oooj i nie tylko zwidy! – pobiegła w krzaki, gdzie przykucnęła i zwymiotowała.

Farlan pobiegł za nią, a my zmęczeni rozsiedliśmy się na trawie opierając o kamień.

- Wszystko okej? – spytałam, śmiejąc się widząc jak wracali zataczając się i niemal synchronicznie opadając na koc.

- Tej pani już wystarczy picia na dziś. – rzekł blondyn, zasłaniając usta dłonią – Zresztą mi też.

- Co wyście tam w krzakach jeszcze flaszkę opróżniliście?

- Nie.. Po tych wygibasach mocniej weszło. – obrócił się na bok – Dajcie mi 5 minut.

Popatrzyłam na czarnowłosego z podniesioną brwią.

- Ta jasne, już to widzę. To co Levi.. – sięgnęłam po kolejne szkło – Jeszcze jedna?

- Otwieraj.

I tak jeszcze we dwójkę spędziliśmy ponad godzinę na rozmowach. Mimo, że całą paczką dobrze się już znaliśmy, niektóre elementy przeszłości mojej i jak Levi'a były tajemnicą. Do dzisiaj. Jak się okazało obydwoje dobrze znaliśmy Rozpruwacza. Wychował chłopaka, o ile można to tak nazwać. Dziwiło mnie jak Kenny'emu udało się utrzymać tę tajemnicę przed Tonym. Chyba, że wiedział. A jako, że nie rozmawialiśmy o takich rzeczach, nigdy się nie dowiedziałam.

Obserwując nocne niebo i popijając alkohol, opowiadaliśmy o swoich najciekawszych akcjach. Czarnowłosy podpytał mnie również o życiu na powierzchni.

- Wydostaniemy się stąd kiedyś. Całą czwórką. – oznajmił w pewnym momencie.

Dalej oparta o kamień obróciłam głowę w jego kierunku. Zrobił to samo. Siedzieliśmy tak patrząc na siebie nawzajem.

- Ty serio masz ładne oczy. – powiedziałam, dalej się w nie wpatrując.

Niby niebieskie.. a jednak nie do końca. Prawie jak dzisiejsze niebo.

- Pijana już jesteś? – prychnął, uśmiechając się lekko pod nosem.

- Tak. – uśmiechnęłam się wstając – Zbierajmy się.

Ogarnęliśmy obszar imprezy, ukrywając puste butelki ikoc między kamienie, by zabrać je następnym razem. Budzenie śpiącej dwójki okazałosię nieskuteczne, więc ja wzięłam na barana Isabel, a Levi – Farlana. Z takimzaładunkiem wróciliśmy do mieszkania. A jako, że nie miałam już siły wracać dosiebie, zostałam u nich na noc.

"Dziki spokój" Levi x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz