-II-

200 13 1
                                    

Powoli otworzyłam oczy. Leżałam na kanapie w niedużym pomieszczeniu.

- Obudziłaś się. - usłyszałam męski głos.

O mało nie dostałam zawału. Zaskoczona chciałam się podnieść, ale ostry ból w skroniach uniemożliwił mi to.

- Nie radzę się ruszać, jeszcze nie skończyłem.

Automatycznie chciałam wyciągnąć swój nóż i wtedy odtarło do mnie, że nie miałam na sobie też sprzętu do trójmanewru. Kurwa! Miałam tylko jeden, nie mogłam go stracić.

- Gdzie moje rzeczy. - warknęłam do nieznajomego.

- Odzyskasz wszystko jak dokończę zmieniać ci opatrunek i odpowiesz na kilka pytań. - odparł niewzruszony moją wrogą postawą.

Pytań? To ja miałam pytania, na przykład kim jest i dlaczego do chuja mnie gonił.

- Skończone. - odparł po chwili.

W tym momencie do pokoju weszła dwójka ludzi. Blondwłosy chłopak i dziewczyna, którą rozpoznałam od razu. To ona nie została o mało zgnieciona przez mur. I przez nią tu jestem. Chociaż właściwie, to przez nich wszystkich.

- Cześć! Jak dobrze, że się ocknęłaś! - zawołała wesoło i zdecydowanie za głośno.

- Kim wy jesteście do cholery?

- Jestem Isabel, to Farlan... - wskazała na blondaska stojącego obok niej -...a ten tam to brachol Levi. A ty jak się nazywasz?

- Tora. - odparłam krótko - Czego chcecie?

- Skąd się tu wzięłaś. Nie widzieliśmy cię tu wcześniej. - odezwał się Levi ignorując moje pytanie.

A no może dlatego bo mnie tu nie było, ale przez wojsko znowu musiałam znikać i wynieść się w inne rejony podziemia. Jednak ten komentarz zostawiłam dla siebie. Przyjrzałam się czarnowłosemu typkowi. Był na oko mojego wzrostu lub nawet niższy. Mimo, że już go nienawidziłam za tę akcję, musiałam niechętnie przyznać, że miał dość ładne oczy. Odnosiłam też wrażenie, że nie za często zmieniał wyraz twarzy.

- Widzieliśmy jak okradłaś powóz z dostawami. - dorzucił.

- Kto by pomyślał, a już myślałam że goniliście mnie przez przypadek. I co chcecie mnie wydać Żandarmi? - rzuciłam wściekła w jego stronę.

Coraz bardziej irytowałam się sytuacją. A atmosfera między nami napięła się jeszcze bardziej.

- Nie! Spokojnie, to nieporozumienie. - wtrąciła się dziewczyna - Nie zdążyłam ci jeszcze podziękować za uratowanie mnie wczoraj przed tą skałą. Zestresowałam się jak zobaczyłam was w locie i...

- Wczoraj? - zaraz, zaraz, jak to wczoraj? - Minęło, aż tyle czasu? - teraz już kompletnie byłam zdezorientowana.

- Spadając mocno uderzyłaś się w głowę. Wzięliśmy cię do siebie. Byłaś nieprzytomna, do teraz. - wyjaśniła ze smutkiem.

Po co się mną zajęli? Nie tego oczekuje się po kimś, kto najpierw cię atakuje. Nie wiem o co chodzi, ale musze się stąd wydostać.

- Taa dzięki za opiekę, a skoro jesteśmy kwita, wracam do siebie.

Mam nadzieję, że nie będą mnie wypytywać o nic więcej.

- Tu masz cały swój sprzęt, ale najpierw z nami zjesz. - powiedział czarnowłosy.

- Już i tak siedzę tu zbyt długo.

- To nie było pytanie. - przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, a ja próbowałam zrozumieć o co mu chodzi.

"Dziki spokój" Levi x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz