- Znowu wygrałem.
- Jeszcze raz.
- Dalej nie odpuszczasz?
- Dopiero 2:1, gramy do trzech.
Siedzieliśmy z Levi'em na podłodze salonu, a między nami była kartka z wyrysowanymi czarnymi i białymi polami, na których porozstawiane były jaśniejsze i ciemniejsze kamyki. Graliśmy w warcaby.
- Żartujesz sobie. Od kiedy taki ruch jest zgodny z regułami? – zapytał w środku gry, gdy ruszyłam swoim kamieniem o całą planszę do przodu.
- Mówię ci Levi, kiedyś wymyślą taką grę gdzie każdy pionek będzie miał własne zasady poruszania. Przyzwyczajam cię. – uśmiechnęłam się pod nosem.
- A do tego niech dodadzą taki, który będzie mógł ruszać się każdą z nich. prychnął - Może wtedy zaczniesz wygrywać.
- W ostatnich dwóch partyjkach miałeś więcej szczęścia niż... – przerwałam słysząc trzaśnięcie otwieranych drzwi.
W przejściu pojawił się zdyszany Farlan, trzymający na rękach posiniaczoną i brudną Isabel.
Szybko wstaliśmy, porzucając dalszą rozgrywkę, a ja podeszłam do dziewczyny, którą chłopak zdążył w tym czasie ułożyć na kanapie.
- Co się stało? – zaczęłam przyglądać się czy nie ma gdzieś poważniejszych ran wymagających pierwszorzędnej interwencji.
- Znalazłem ją siedzącą pod mostem już w tym stanie. – powiedział blondyn siadając obok, uspokajając i głaszcząc jej rude włosy.
Szlochała przecierając nos i zaciskając podwiniętą koszulę. Na szczęście po dokładniejszych oględzinach miała jedynie spuchnięte oko i parę siniaków, ale żadnych krwawiących skaleczeń.
- Mów Isabel, kto ci to zrobił. – dopytywał Levi stojący za mną z założonymi rękami.
- No przecież zabije skurwiela. – rzuciłam.
- Nic mi nie jest. – pociągnęła nosem – Zobaczyłam jak ten śmieć James znęcał się nam rannym ptakiem. Kopnął go, a później zaczął wyrywać pióra! – odkryła zawinięty materiał, a w jej rękach pojawił się szary, sponiewierany ptak – Chciałam go ratować..
Wzięłam zwierzę od roztrzęsionej dziewczyny i przyjrzałam mu się.
- Przykro mi. Jest już martwy. – westchnęłam.
Wstała, ostatni raz spoglądając na trzymane przeze mnie truchło.
- Przepraszam, że nie zdążyłam na czas ptaszyno. – łzy znów naleciały jej do oczu.
Pobiegła do pokoju trzaskając drzwiami. Zagotowało się we mnie.
- A więc James. – rzuciłam do siebie zabierając z kanapy nóż.
Levi miał chyba podobny pomysł, bo już kierował się w stronę wyjścia. Jednak drogę zagrodził nam Farlan.
- A wy dokąd?
- Zgadnij. – powiedziałam z podniesioną brwią, podrzucając w jednej ręce opierzone zwłoki.
- Nie będziecie robić nic głupiego. Mi też się ta sytuacja nie podoba, ale nie możecie od tak iść zabić za to człowieka. Opanujcie się trochę.
Levi tylko prychnął i poszedł zrobić herbatę. Wzięłam jedno z wyrwanych piór i schowałam je do kieszeni. Resztę ptaka przystawiłam Farlanowi pod nos.
- Mogę chociaż się już tego pozbyć?
Półtorej godziny po tym jak wszyscy położyliśmy się spać, zarzuciłam na siebie płaszcz z kapturem i najciszej jak się dało, wymknęłam się przez okno.
CZYTASZ
"Dziki spokój" Levi x OC
أدب الهواةOd początku była częścią szemranych interesów ojca. Przez zdradę jednego ze swoich ludzi zostaje złapana, a za współudział oddział Stacjonarnych wydał własny osąd, zrzucając ją do Podziemi. Wydostanie się z tej dziury, gdy powinno się nie żyć może n...