Dotarliśmy na miejsce treningu, gdzie zabandażowałam knykcie oraz nadgarstki. Nie byłam totalnym świeżakiem w tym temacie, a mimo to tak byłam traktowana. Zaczęliśmy od podstaw – trzymanie gardy, proste ciosy i kopnięcia. Za każdym razem, gdy już zirytowana chciałam przejść dalej, kończyłam z twarzą w błocie. Świetny sposób na uświadamianie mi dlaczego tu jesteśmy. Po szybkiej pierwszej lekcji – chyba upokarzania mnie – przeszliśmy na drzewa. Kora pod wpływem powtarzanych serii uderzeń zaczynała się kruszyć. Trochę mi zajęło zaakceptowanie faktu, że muszę się teraz słuchać Levi'a. Ale wiedziałam, że muszę się nauczyć jak najwięcej w jak najkrótszym czasie. Trenowaliśmy tak już dwie godziny.
Spocona oparłam się o jedno z drzew i napiłam się wody, którą rzucił mi chłopak. Ciężko było się przestawić z machnięć nożem na prostolinijne ciosy. Przez brak ostrza musiałam przyzwyczaić się do skróconego dystansu, co nie było łatwe.
- Masz siłę, ale tragiczną celność. – powiedział Levi i zaczął zakładać swój sprzęt do trójmanewru – Muszę iść pozałatwiać jeszcze pare rzeczy do napadu.
- Tak, tak.. Miłej zabawy. – burknęłam zła, że tym razem sobie nie polatam.
- Do zobaczenia w domu. – wystrzelił w powietrze znikając mi z oczu.
No dobra, koniec przerwy. Z nowym zapałem zaczęłam walić w pnie.
Nie wiem ile dokładnie minęło czasu od kiedy mnie opuścił, ale po kolejnej serii ćwiczeń w mieście zaczęło się robić coraz ciemniej. Już była noc? W tym momencie poczułam też ogromne zmęczenie i uznałam, że najwyższy czas wracać.
Gdy weszłam do mieszkania zobaczyłam całą trójkę stojącą w salonie.
- Gdzieś ty była? – spytała mnie zaskoczona Isabel.
Mogłabym się założyć, że wyglądałam jak zombie.
- W lesie. Straciłam trochę rachubę czasu. – stęknęłam i ruszyłam na wpół przytomna do łazienki.
- Ćwiczyłaś do tej pory? – usłyszałam gdzieś z tyłu, ale nie miałam siły już o tym myśleć.
Zamknęłam za sobą drzwi i tępo patrzyłam w miednicę z wodą. W końcu się rozebrałam i zdjęłam brudne i pokrwawione bandaże. Może trochę przesadziłam, ale widząc otarcia czułam satysfakcję, że dawałam z siebie wszystko. Umyłam się, ubrałam i z zamkniętymi oczami powlokłam się prosto do łóżka. A gdy tylko położyłam głowę na poduszce – zasnęłam.
Kolejne dni mijały mi głównie na treningach. Do akcji, która odbywała się dzisiaj i tak bym nie dołączyła, ale nie zamierzałam odpuścić następnej. Czekałam na nich siedząc w salonie. Wreszcie drzwi się otwarły, a cała trójca weszła do środka.
- Jak poszło? – spytałam od razu.
- Właściwie to całkiem dobrze. Żandarmi się nawet nie pokazali. – odpowiedział Farlan.
- Co? Ani jednego wojskowego?
- Pusto i cicho.
- Podejrzane.
- Tez tak uważam. – wtrącił Levi – Musimy być teraz bardziej ostrożni. Myślę, że coś kombinują.
CZYTASZ
"Dziki spokój" Levi x OC
FanfictionOd początku była częścią szemranych interesów ojca. Przez zdradę jednego ze swoich ludzi zostaje złapana, a za współudział oddział Stacjonarnych wydał własny osąd, zrzucając ją do Podziemi. Wydostanie się z tej dziury, gdy powinno się nie żyć może n...