𖦹 Dzień 1: Dom na Wzgórzu

197 20 7
                                    

A oto dzień pierwszy, początek przygody z kalendarzem!

⊱ ────── {.⋅ ❆ ⋅.} ───── ⊰

Pod mrocznym niebem, pełnym unoszących się chmur, na ulicach miasta panowała cisza. Światła latarni plątały się w oparach mgły, a ulice były puste. Nikt nie odważył się wyjść na zewnątrz, bo wszyscy wiedzieli, że noc była czasem, kiedy całe zło ożywało i wyłaniało się z czeluści mroku.

Deszcz padał z siłą, jakby niebo chciało zmyć wszystkie grzechy świata. Mokre ulice odbijały blask latarni, a wiatr niosący zapach dymu i wilgoci przewracał parasole, które nie były na tyle odporne, aby oprzeć się jego sile.

W ten wieczór, gdy ciemność pochłonęła małą wioskę, mieszkańcy usiedli przy kominkach, opowiadając sobie nawzajem historie o nawiedzonych lasach i znikających ludziach. Każda rodzina w swoim domu. Młoda kobieta o imieniu Eliza, odważna i ciekawska, postanowiła wspominać opowieść o tajemniczym Domu na Wzgórzu.

Dom na Wzgórzu był starym, opuszczonym budynkiem, który stał na szczycie wzgórza, otoczony gęstym lasem. Eliza zabrała ze sobą latarkę, plecak z prowiantem i postanowiła wybrać się na poszukiwanie. Wiedziała, że nie powinna tego robić, ale ciekawość wzięła górę.

W małym mieszkaniu na trzecim piętrze starego budynku znajdowała się na co dzień  samotna kobieta, która w młodości ukończyła studia z dziennikarstwa, co sprowadziło ją do tej dzielnicy. Była to kobieta o mrocznej przeszłości i jeszcze ciemniejszej przyszłości. Ściana przy jej biurku była wypełniona zdjęciami, notatkami i kawałkami czasopism. Była prywatnym detektywem, który specjalizował się w rozwiązywaniu zagadek, których inni unikali. Jedną z tych zagadek był dom nazwany na cześć szatana.

Dziadek za młodu opowiadał jej historię, przestrzegając dużo młodszych od niej, by pod żadnym pozorem tam nie wchodzili. Jednak ona już nie słuchała głosu starca, nieustannie patrzyła na fotografie na starej, korkowej tablicy matki.

Jednak jedno ze zdjęć szczególnie przykuło jej uwagę. To był jej ojciec, który zaginął w tajemniczych okolicznościach kilka lat temu. Po tylu latach nadal wierzyła, że go odnajdzie. Miała nadzieję, że deszcz zmyje ból i zmyje z jej serca niewiadome.

Podeszła do tablicy i musnęła opuszkami palców jego przystojną twarz. Zdawało się, że przez chwilę mężczyzna się smucił. Jej ojciec w mundurze wojskowym, na co dzień uśmiechający się, jakby świat należał do niego. Jednak dotyk Elizy sprawił, że posmutniał. Gdyby kobieta myślała bardziej o przyziemnych rzeczach, zapewne teraz znajdowałaby się po drugiej stronie pokoju.

W pewnym momencie zadzwonił telefon. Brunetka podeszła do niego i podniosła słuchawkę. Głosu nie było słychać. Zdziwiona odłożyła słuchawkę na widełki, siadając po chwili w swoim ukochanym fotelu. Jej spokój nie trwał długo, po chwili znów zadzwonił telefon. Z lekkim niepokojem podeszła do niego, podnosząc od razu słuchawkę.

– To, co dzieje się na uliczce, nie jest normalne. Każda osoba, która w niewyjaśnionych okolicznościach znajduje się na tej przeklętej alejce, znika lub ginie. Muszę poznać tego przyczynę.

Taką krótką wypowiedź usłyszała brunetka, po czym połączenie zostało przerwane. Ktoś zapewne by powiedział „Nie ma w tym nic dziwnego, połączenia zdarzają się urywać”. Jednak El przeraziła się, zapewne większość osób na jej miejscu też by tak zareagowała. Doskonale wiedziała, kto to mówi, znała ten głos zbyt dobrze. Była to ona, a to jej monolog sprzed pół godziny.

Kobieta usiadła z niepokojem, zastanawiając się, co oznaczały te słowa. Kto mógłby ją podsłuchiwać? Czyżby to był początek jej poszukiwań, które w końcu doprowadzą ją do narzeczonego? Deszcz za oknem nadal padał, ale w jej sercu pojawiła się dziwnym trafem iskierka nadziei. Wiedziała, że musi odkryć prawdę, choćby to miało ją popchnąć na skraj mrocznych tajemnic Uliczki Anioła Edemu. Przerażona siedziała w swoim brązowym fotelu, obserwując drzwi.

Koszmarny kalendarz adwentowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz