𖦹 Dzień 4: Pożyczony czas Casey

58 15 4
                                    

A oto i dzień czwarty! Miłego czytania!

⊱ ────── {.⋅ ❆ ⋅.} ───── ⊰

Casey nie była świątecznym świrem. To nie tak, że świąt nie lubiła, jednak były one dla niej… nijakie. Te wszystkie kiczowate ozdoby, wiecznie te same piosenki w radiu, no i ten mróz. Niektórzy ludzie biegają w szale po sklepach, szukając prezentów, inni marudzą na świąteczne reklamy. Dziewczyna właśnie wracała do domu z zakupami i mijała kolejną to reklamę karpia. W torbie Casey nie było ani karpia, ani czekoladowych mikołajów, ani nawet tego nieszczęsnego karpia. Boże narodzenie było jutro, a w jej domu ciągle nie było światełek, choinki czy kalendarza adwentowego. To nie pieniądze były tu problemem, Casey mieszkała w przyzwoitym apartamenciku, opłaconym przez jej rodziców na czas jej studiów. Studiowała filologię klasyczną. Chociaż łacina już dawno wymarła, z bliżej nieznanych powodów właśnie to wybrała jako kierunek.

Casey wróciła do domu późnym wieczorem, blisko północy. Odłożyła torbę z zakupami na blat, to co trzeba wkładając do małej lodówki. Mieszkanie było puste. Z jednej strony cieszyła się, że z nikim nie mieszka, z drugiej jednak brakowało jej czasami towarzystwa. Casey była introwertyczką. Ekstremalną introwertyczką. Właściwie to rozmawiała tylko z rodzicami. Kiedyś tam jeszcze próbowała mieć znajomych, ale każdy ją… ignorował? A może to ona mówiła za cicho. Casey miała wrażenie, że kiedy była mała, zdarzyło się coś potwornie strasznego. Coś, co wywróciło jej życie do góry nogami. Problem w tym, że nie miała pojęcia, co to mogłoby być. Casey próbowała zbagatelizować ten problem, ale sprawa wydawała się zbyt dziwna, by być normalna. Pamięta, że gdy miała 8 lat, dzień przed świętami bawiła się z koleżanką z jej klasy -  Anią, w berka na świetlicy. Ale kiedy po świętach wróciła do szkoły, Ania kompletnie ją ignorowała, tak jak i cała reszta klasy… i właściwie to wszyscy w jej późniejszym życiu.

Casey westchnęła - nie ma co psuć sobie humoru przed świętami. Podniosła się z fotela w którym siedziała i postanowiła zabrać się za robienie kolacji. Udała się do łazienki, aby umyć ręce, zanim dotknie jedzenia. Woda z kranu była idealnie ciepła i wyglądała bardzo zapraszająco. Dziewczyna zanurzyła ręce w przyjemnej wodzie i uśmiechnęła się na przyjemne uczucie. Czuła, jakby bród, który miała na rękach cały dzień, rozpuszczał się i spływał po jej rękach. To uczucie było bardzo namacalne, tak bardzo, że Casey spojrzała w dół i zamarła. To już nie bród spływał jej z rąk, to była jej skóra. Przerażona, krzyknęła i wyciągnęła ręce spod wody. Naskórka już nie było, ręce obficie krwawiły, a w niektórych miejscach widać było kość. Casey zajęło trochę czasu, by zorientować się, iż mimo sam widok był makabryczny, to nie czuła w ogóle bólu. Z przerażeniem w oczach patrzyła się na swoje krwawe ręce. Początkowo wydawało jej się, że to potworny sen, później nie była już pewna. Krwawienie na chwilę ustało i już myślała, że ten koszmar się skończy, kiedy nagle poczuła, jak mimowolnie uginają jej się kolana. Próbowała je wyprostować, lecz w tym momencie upadła na ziemię. Jej kostki po prostu się... rozsypały. Bojąc się tego, co zobaczy, ostrożnie spojrzała na swoją dolną połowę ciała i aż jęknęła z przerażenia. Z jej stóp i łydek została już praktycznie kupa kości, a uda zaczynały zanikać. Mięsień po mięśniu, nerw po nerwie, aż zostawały tylko kości. Casey chciała odwrócić wzrok, ale spotkała się z lustrem i aż krzyknęła. Jej twarz nie miała już nosa, teraz była to już krwawa dziura. Skóra pod oczami powoli zaczynała odpadać, a policzki jakby się rozpływać. W akcie desperacji Casey ledwie cielesnymi rękami odnalazła telefon i wybrała numer alarmowy. Po chwili już mówiła spanikowana:

„Pomocy! Tu Casey Haron, ja, ja się rozpadam!”

Poczuła chwilową ulgę po wypowiedzeniu tych słów, może ktoś jej pomoże? Ale jej nadzieje zostały ostudzone, a jej serce zamarzło, gdy usłyszała tylko:

„Ah, dzień dobry panno Casey! Czekaliśmy na panią… Wesołych Świąt!” A potem połączenie zostało zakończone. Csaey zwinęła się w kłębek na podłodze i przyciągnęła kolana do piersi, przynajmniej dopóki nie zostały z nich tylko kości. Łzy mieszały się z krwią, a potem zostawały już tylko kości, kości, kości… Dziewczyna nie pamiętała dokładnie, co ostatniego zobaczyła, zanim jej gałki oczne wypłynęły z oczodołów. Nie mogła już krzyczeć, jej struny głosowe zwinęły się w kłębek, a później rozpuściły. Jej myśli rozpływały się, stawały się coraz mniej złożone, zupełnie jakby jej mózg powoli się rozpadał… niedługo potem po Casey zostało jedynie trochę kości na podłodze.

⋆。˚❆˚ 。⋆

Widok martwego ciała jej ośmioletniej córki nie był na liście życzeń mamy Casey. Kobieta upadła na kolana przed łóżkiem swojego ukochanego dziecka i zaczęła szlochać. Umarła we śnie, ciało było nienaruszone, jedynie martwe. Matką Casey wstrząsnęła złość. Podniosła się i jak najszybciej wybiegła z pokoju. Zrobi wszystko, żeby jej córeczka żyła, choćby jeszcze trochę… nawet jeśli tylko pozornie i za kupiony czas. Niektórzy uznaliby ją za szaleńca, ale przecież to właśnie w święta zdarzają się cudy.

⊱ ────── {.⋅ ❆ ⋅.} ───── ⊰

Praca autorstwa win0grono789.
Oby się wam nic podobnego nie przytrafiło...!

Koszmarny kalendarz adwentowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz