rozdział 4

66 3 0
                                    

- Nie!- krzyknęłam na całe gardło ze łzami w oczach. - Nie będę się nigdzie przeprowadzać!

- Elizabeth! Widzę że nie dorosłaś na tyle aby porządnie zrozumieć sprawy dorosłych- dodała z widoczną złością i zniecierpliwieniem.- Dziecko masz siedemnaście lat i musisz zrozumieć że są sprawy ważne i ważniejsze. Masz jeszcze pół roku, na spokojnie zdążysz się pożegnać ze znajomymi.

   Nie. Ona chyba mnie nie rozumiała. Chciało mi się płakać i krzyczeć na całe gardło. Tutaj odnalazłam miejsce w którym czuję się jak w domu. Mam przecudowną przyjaciółkę i innych znajomych! Nie mogę się przeprowadzać i wszystko zaczynać od nowa skoro przez całe swoje dzieciństwo musiałam się przystosować do tego miejsca.

-Oczywiście- powiedziałam, chociaż doskonale wiedziałam, że nie będę chciała się z nimi żegnać.

Nie chciałam opuszczać znajomych. Przez całe życie byłam przywiązana do tego miejsca i nie wiem czy dam radę tak poprostu je zostawić. Nie jestem nawet pewna jaka jest przyczyna tej przeprowadzki.

- Czemu? - Zapytałam.

-Słucham?- Dopytała się matka, nie wiedząc dokładnie o co chodzi.

-Czemu nagle musimy się przeprowadzić- Zapytałam zirytowana.

-Nie nagle, tylko za pół roku. - Odpowiedziała na pytanie.

-Mamo, nie o to mi chodzi- Próbowałam wyjaśnić.- Dobrze wiesz o co mi chodzi.

-Twój tata chce z nami mieszkać w jego domu- powiedziała nie patrząc mi w oczy.

Zatkało mnie. Nie możliwe żeby ojciec sam z siebie chciał z nami zamieszkać, albo inaczej. Nie rozumiem czemu matka chce z nim zamieszkać po tym jak nas zostawił bez niczego z dnia na dzień. Nigdy mu tego nie wybaczę.

-Czy ty jesteś aż tak ślepa?!- Wydarłam się już nie wytrzymując.- Ten mężczyzna jest chory!!! Zostawił cię z małym dzieckiem bez gorsza, dla jakiejś innej kobiety!

-Elizabeth! Czy ty się słyszysz!- wtrąciła rodzicielka surowym tonem.- Jak ty się zwracasz do matki!

-Skoro tak bardzo dbasz o kulturę z jaką inni mają do ciebie podchodzić, to czemu dajesz się manipulować ojcu!

Ja już tutaj nie wytrzymam ani sekundy dłużej. Muszę wyjść. Nie wytrzymam w jednym pomieszczeniu z moją matką która jest tak bardzo naiwna! Błagam, żeby w końcu przejrzała na oczy, bo w końcu zaczyna nam się układać, a ona chce wszytsko popsuć jak zawsze!

Pospiesznym krokiem wyszłam z domu biorąc tylko telefon i portfel z paroma banknotami.

-Dokąd idziesz dziecko? Nie skończyłyśmy rozmowy- Powiedziała donośnym tonem gdy zakładałam buty.

Nie odpowiedziałam jej tylko wyszłam z domu i ruszyłam w stronę przystanku autobusowego. Akurat autobus miał być za dziesięć minut, więc idealnie zdążę dojść i zadzwonić do Alice.

-Co tam? - odezwała się przyjaciółka w telefonie.

-Impreza aktualna?- Zapytałam.

-Wiedziałam, że zadzwonisz. -Powiedziała triumfalnym tonem.

Trust your intuitionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz